【super family | stony】

1.2K 68 3
                                    

Dzień Peter'a zapowiadał się dobrze dopóki nie zauważył mężczyzny stojącego pod szkołą. Był to Steve w okularach przeciwsłonecznych i czarnej czapce z daszkiem. Parker nie miał ochoty z nim rozmawiać. Nie po tym co zrobił Tony'emu. Blondyn był dla niego jak ojciec, i mimo że na swój sposób go kochał był na niego zły. 

Czuł się zraniony. Rogers zostawił ich dla swojego przyjaciela będąc poszukiwanym przez 117 państw. Nastolatek po części go rozumiał, bo gdyby Ned był w potrzebie też by mu pomógł, ale na pewno nie zostawiłby rodziny. Miał dość oglądania mężczyzny, którego traktował jak ojca, (Tony'ego) pijącego do nieprzytomności. 

Dlatego udawał, że nie widział Steve'a i ruszył w stronę domu. Myślał, że blondyn odpuści, ale jego nadzieję rozwiał głos:

—Cześć młody, możemy porozmawiać?

—Nie mamy o czym – mruknął pozornie obojętnym głosem chłopak. Tak naprawdę miał ochotę wtulić się w mężczyznę i prosić, aby nigdy więcej ich nie zostawiał. 

—Proszę dzieciaku, daj mi to wszystko wyjaśnić – szepnął błagalnie Rogers. 

Stali na chodniku przed szkołą. Wokół chodziło pełno osób co przez wyczulone zmysły przyprawiało Peter'a o ból głowy. Westchnął cicho.

—Chodź, pójdziemy do wieży – powiedział kiwając głową w stronę wielkiego budynku z dużą, świecącą literką "A". 

Po całej akcji w Niemczech Stark stwierdził, że nie będzie się wprowadzać do nowej bazy. Chciał odpocząć od Avengers i misji. Potrzebował czasu dla siebie, przy okazji olewając swojego syna. Chociaż chłopak nie miał mu tego za złe, on też potrzebował odsapnąć. 

—Dziękuje – bąknął Kapitan i przytulił się do nastolatka. Peter także wtulił się w silne ciało blondyna, tak bardzo za nim tęsknił. 

⍟⎊⍟⎊⍟

—To słucham, co masz do powiedzenia? – spytał Parker. Siedzieli na kanapie twarzą w twarz. Nastolatek nie wiedział czego się spodziewać po blondynie. Będzie go błagać o wybaczenie, czy po prostu z nim porozmawia, a może poczeka na Tony'ego?

—Chce, żebyś wiedział, że nie chciałem was zostawiać – zaczął spokojnym głosem Rogers. – Musiałem pomóc Bucky'emu się odnaleźć. Dobrze wiesz, że to mój przyjaciel, nie mogłem go tak zostawić. Chociaż nie planowałem skłócenia Avengers i walki z Tony'm. Przepraszam Pete, nawet nie wiesz jak źle czuję się z tym co się stało. Kocham ciebie i Tony'ego. Nie chce was stracić...

Parker wiedział, że Steve mówił szczerze. Czuł łzy, które zbierają mu się w oczach. Otarł je dłońmi i wtulił w ciało blondyna. Potrzebował go. Był jego ojcem, wychowywał go odkąd miał 4 lata. Tęsknił na nim.

—Nic się nie stało, tylko proszę pogódź się z tatą. On tak bardzo cierpi bez ciebie – szepnął łamiącym się głosem chłopak. 

—Obiecuje dzieciaku, niedługo znowu będziemy rodziną – powiedział uśmiechnięty Steve. Czuł ulgę, chłopak mu wybaczył, chociaż z Tony'm nie będzie tak łatwo. 

Zerknął na Peter'a, który zasnął w jego objęciach. Zachichotał cicho pod nosem i spokojnymi ruchami zaczął gładzić włosy Parker'a. Nastolatek pewnie znowu spał tylko kilka godzin, bo większość nocy spędził na patrolu. 

Siedział tak przez niecałą godzinę nie chcąc budzić chłopaka. Skupiony na planowaniu rozmowy z Tony'm nie usłyszał, że ten wrócił do domu. Z zamyślenia wyrwał go dopiero głos milionera:

—Możesz mi wytłumaczyć co tu robisz i dlaczego mój syn leży na twoich kolanach?

—Uh... Cześć Tony – powiedział zaskoczony jego widokiem. Zsunął delikatnie głowę Peter'a ze swoich nóg i podszedł do Stark'a. – Daj mi to wszystko wytłumaczyć. Proszę. Nie chce was stracić...

—Masz pięć minut – mruknął lekceważąco milioner.

—Wiem, że jesteś zły na mnie i rozumiem, ale musiałem mu pomóc – westchnął Steve. – Nie chciałem nas wszystkich skłócić, ani z tobą walczyć. Kocham cię Tony, bardzo. Chciałem tylko pomóc Bucky'emu się odnaleźć. Rozumiem, że jesteś na niego zły za to co zrobił, ale nie był sobą. Gdybyś go nie zaatakował można by to było inaczej rozegrać. Przepraszam, na prawdę przepraszam i zrobię wszytko, żebyś mi wybaczył...

—Wszytko powiadasz? To chodź tu i mnie pocałuj, mrożonko – zaśmiał się Stark. Nadal był zły, wręcz wściekły na Steve'a, ale widząc, że tamten jest załamany tak samo jak on nie mógł go olać. Kochał go. 

Rogers uśmiechnął się szeroko i przyciągnął milionera do długiego, pełnego uczuć pocałunku. Ulga i szczęście wypełniły jego serce. Znowu mogą być rodziną. Blondyn złapał Tony'ego za policzki nie pozwalając mu się odsunąć. Może i był uznawany za amerykańską dziewicę, ale przy piwnookim wcale nie był taki święty. Mężczyzna odpowiedział mu cichym pomrukiem, a następnie pogłębił pocałunek. 

—Super, że się pogodziliście, ale ja nie chce oglądać tego co się tutaj zaraz wydarzy – mruknął zaspanym głosem Peter. – Idę do pokoju.

Blondyn zaśmiał się pod nosem i złapał Stark'a za biodra przyciągając je do siebie. Tamten cicho jęknął, ale odsunął się. Steve spojrzał na niego zdezorientowany. 

—Co tak patrzysz? Masz celibat, za karę – poinformował go milioner. – Chyba nie myślałeś, że złość tak szybko mi minie.

—Taak, zobaczymy kto się pierwszy złamie, kochanie – zaśmiał się Rogers i ponownie pocałował Tony'ego. 

𝐎𝐍𝐄-𝐒𝐇𝐎𝐓'𝐘 || mcuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz