【balcon / winterfalcon】

1.3K 67 45
                                    

Bucky był zły na Steve'a. Rozumiał go, ale był zły. Mieli być razem do końca, a blondyn zostawił go dla Peggy. Barnes'owi było po prostu przykro. To dla Steve'a starał się wrócić do normalności, dla niego walczył z Thanos'em. Cieszył się, że jego przyjaciel mógł spędzić życie tak jak zawsze pragnął, ale brakowało mu go. 

Został mu Sam, którego nie potrafił zdzierżyć. Sam nie wiedział czemu. Każde jego słowa budziły w nim uczucia, które uważał za irytację. Tak samo jak jego widok. Po prostu go nie lubił i tyle. Przynajmniej tak myślał. 

To Wilson miał zostać nowym Kapitanem Ameryką, ale stwierdził, że będą pełnić ten obowiązek razem. James nie wiedział co o tym myśleć. Jak Zimowy Żołnierz symbolem Ameryki? Nawet jeśli nie mógł już stać się maszyną do zabijania wszystkie złe czyny pozostały na jego barkach. 

Po dość długich przemyśleniach postanowił pomóc Sam'owi. Najwyżej zginie, albo zostanie ciężko ranny, na którejś z misji. Właściwie za zależało mu już. Bez Steve'a czuł się obcy i samotny. Niepotrzebny...

⦾⦾⦾

Minęły już dwa miesiące. Dwa miesiące ich wspólnych misji i wyjazdów. Większość z nich kończyła się sukcesem, a mimo ich niezgody tworzyli naprawdę zgrany duet. Zazwyczaj wykańczali jakieś małe oddziały Hydry, albo mafie. Szło im gładko i bez zbędnych ofiar. 

Tego dnia mieli znaleźć bazę Hydry, w której mógł chować się Zemo. Mężczyzna uciekł z więzienia i najprawdopodobniej chciał pozbyć się reszty Avengers, albo chociaż ponownie ich skłócić. 

Wszystko było dobrze. Łatwo namierzyli kryjówkę i dostali się do środka. Baza pełna była małych, zakurzonych pomieszczeń i korytarzy. Błądzili po nich dopóki nie dotarli do dużego pokoju. Na środku stał Zemo. Mężczyzna miał na twarzy nikły uśmiech. 

—Miło cię znowu zobaczyć Żołnierzu – zwrócił się do Barnes'a. 

—Nie jestem już Zimowym Żołnierzem – warknął szarooki. Nie lubił gdy ktoś wspominał o jego przeszłości. Zacisnął pięści. Sama obecność Helmut'a wywoływała w nim negatywne emocje. 

—A ciebie chyba nie znam – mruknął patrząc na Sam'a. – Trudno, po śmierci i tak nikt nie będzie o was pamiętać – mówiąc to wyciągnął z kieszeni mały przedmiot z małym, czerwonym przyciskiem. – Po śmierci rodziny moje życie straciło sens. Jedynym celem była zemsta na superbohaterach.  Pierwszym planem było skłócenie was, co po części mi się udało, ale Avengers nadal istnieją. Dlatego uciekłem i znalazłem inny sposób. 

Pod koniec zaśmiał się cicho. Bucky już wiedział, że wpadli w pułapkę. Nie wiedział co planuje Zemo, ale jedno było pewne. Muszą uciekać. Pociągnął Wilson'a za rękę w stronę korytarza, którym przyszli. Przejście zasunęło się tuż przed ich twarzami. Drogę ucieczki zagrodziły im masywne, metalowe drzwi. 

—No chyba nie myśleliście, że dam wam uciec – powiedział kpiąco Zemo, a następnie nacisnął czerwony guzik na przedmiocie, który trzymał w ręce. 

Momentalnie wszędzie dookoła nich zapaliły się liczniki odmierzające czas. Podłożył ładunki wybuchowe. Następcy Kapitana Ameryki spojrzeli na siebie. Muszą się stąd wydostać zanim będzie za późno. Bucky strzelił w Helmut'a nawet na niego nie patrząc. Mężczyzna nie był im już potrzebny. Zemo wydał siebie jedynie cichy jęk, po czym jego ciało osunęło się bezwładnie na ziemię. 

𝐎𝐍𝐄-𝐒𝐇𝐎𝐓'𝐘 || mcuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz