tw: próba samobójcza
nie będzie tu relacji miłosnej, raczej przyjaźń albo coś w tym stylu ;)
Clinta męczyły koszmary. Okropne koszmary. Co noc widział martwe ciało Pietra, podziurawione przez pociski, upadające na ziemie. Ten obraz spędzał mu sen z oczu już od dłuższego czasu. Wiele nocy w ogóle nie szedł spać, aby tylko nie oglądać tego ponownie.
Jego oczy były przekrwione, a wory pod oczami przyjęły najciemniejszy możliwy odcień. Wszyscy to widzieli, on sam też, ale nie mógł z tym nic zrobić. Nawet tabletki nasenne nie potrafiły zmusić go do zaśnięcia.
Nie uczestniczył już w misjach. Nie pozwalali mu. Był skrajnie przemęczony, ale nie dawał sobie pomóc. Natasha próbowała z nim porozmawiać, wytłumaczyć, że to nie jego wina. Ignorował jej słowa, jakby w ogóle jej nie słuchał. Steve także próbował, bez skutku. Sarkastyczne komentarze Stark'a też nic nie dały.
Najwięcej starała się Wanda. Pietro był jej bratem, więc ciężko było jej pogodzić się z jego stratą. Mimo tego nigdy nie winiła Barton'a. Mężczyzna nie mógł nic zrobić, a Pietro postanowił się poświęcić. Rudowłosa rozmawiała z blondynem, opowiedziała mu o swoich uczuciach, szczerze wyznała, że go nie wini. Łucznik kiwał zawsze głową, ale nie wyglądał jakby jej wierzył.
Za namową Mścicieli próbowała wpłynąć na jego umysł swoją mocą. Jakimś cudem nie zadziałało, więc z ciężkim sercem musieli się poddać.
Clint z każdym dniem czuł się coraz gorzej. Nie jadł, nie pił prawie się nie odzywał. Siedział w swoim pokoju w bazie i wpatrywał bezczynnie w sufit. Czuł jakby ból powoli zmieniał się w pustkę. Z dnia na dzień energiczny i wesoły mężczyzna znikał zostawiając po sobie obojętne ciało.
Kiedyś może by udawał, że jest dobrze, że się trzyma, ale przestało mu zależeć. Chciał jedynie tego chłopaka, aby był żywy. Pietro go irytował, nie ufał mu i najchętniej wywalił z Avengers. Myślał, że to typowy niewychowany chłopaczek, który dostał moce. Ale to on ochronił go przed kulami, przed śmiercią.
"Nie spodziewałeś się tego?" Nie spodziewał. Cholernie nie spodziewał, że tak będzie za nim tęsknić, choć nawet go nie znał. Nie wiedział jaki był jego ulubiony kolor, co lubił jeść. Chciałby móc mu podziękować i przeprosić.
Otulił się własnymi ramionami, podwinął kolana i wlepił wzrok w drzwi. W głowie widział młodego Maximoff'a wchodzącego przez nie z cwanym uśmiechem. Jednak gdy tylko mrugnął wspaniały obraz wyobraźni zniknął, a świat ponownie stał się szary. Westchnął i powoli się podniósł. Może to już pora?
Złapał za pojemnik tabletek nasennych i wysypał kilka na dłoń. Chciał tego, chciał zasnąć i już się nie obudzić. Wiedział, że chłopak tam jest, czeka na niego. Popił tabletki wodą, położył z powrotem na łóżku i spokojnie czekał. Spokojnie, bo nie miał czego się bać.
I może to śmieszne, że dorosły mężczyzna popełnia samobójstwo przez jakiegoś chłopaka, którego nie znał. Tylko, że ten chłopak zostawił nieuleczalną rysę na jego sercu.
➹✭➹✭➹✭➹
Obudził się w okropnie jasnym miejscu, a do jego uszu docierał cichy szum morza. Leżał na czymś przyjemnie miękkim i najchętniej zostałby tak wiecznie. Tylko co on tu robił? Przecież przed chwilą chciał ze sobą skończyć, a teraz nie czuł żadnego bólu. Umarł?
Zerwał się gwałtownie i rozejrzał dookoła. Był na pięknej plaży, a promienie słońca przyjemnie muskały jego twarz. Lecz nigdzie nie było śladu po ludziach, czy nawet zwierzętach. Jedynie piach, morze i łąka za plecami.
CZYTASZ
𝐎𝐍𝐄-𝐒𝐇𝐎𝐓'𝐘 || mcu
FanfictionOne-shot'y z Marvela. W większości shipy boy x boy, więc jeśli nie tolerujesz nie czytaj. Miłej lektury ♡