Obudził mnie krzyk Marka, który z szybko bijącym sercem i nerwowym oddechem usiadł na łóżku, patrząc przed siebie. Natychmiast podniosłam głowę, patrząc na niego z delikatnie przekręconą głową i ze zmartwionymi oczkami. Zgaduje, że chłopak miał senny koszmar, który wywołał w nim takie emocje. Z całą pewnością dowiem się, co takiego śniło się mojemu właścicielowi już niebawem - zapewne chłopak sam mi o nim opowie. Teraz jednak mocno mnie przytulił, chowając twarz w mojej puszystej sierści i siedział tak dobre kilka minut. Mi to jednak nie przeszkadzało - mogłam siedzieć tyle czasu ile trzeba, aby tylko brunet poczuł się lepiej.
W końcu puścił mnie i bez słowa wstał z łóżka, po czym poszedł do łazienki, aby zapewne wziąć poranny prysznic i wykonać poranną toaletę. Natomiast ja spojrzałam na swoją prawą, przednią łapę, która nadal była owinięta bandażem. Wykorzystując nieobecność mojego właściciela chwyciłam bandaż zębami, po czym go ściągnęłam i położyłam na łóżku przed sobą. Ponownie popatrzyłam na swoją łapę, na której nie widziałam absolutnie żadnego śladu po oberwaniu nożem. Zapewne coś powinno być ale niczego nie widziałam - kto wie, może bycie Psim Agentem wiąże się z takimi przywilejami, że jak dozna się jakiejś kontuzji to następnego dnia nie ma już po niej śladu.
Później zeskoczyłam z łóżka i ponownie chwyciłam w zęby bandaż. Podeszłam do kosza stojącego pod biurkiem i wrzuciłam go, aby bruneta przypadkiem nie korciło, żeby mi go znowu założyć. Następnie wyszłam z pokoju i podreptałam do kuchni, gdzie od mamy chłopaka dostałam świeżą wodę i pyszne śniadanko. Zaczęłam jeść smakowity posiłek a w chwili - kiedy usłyszałam kroki na schodach - popatrzyłam w kierunku wejścia do kuchni. Do środka wszedł mój właściciel z ponurym wyrazem twarzy. Przywitał się ze swoją mamą i usiadł przy stole. Na śniadanie dostał od niej smakowicie wyglądające kanapki, które zjadł bardzo powoli. Nadal był smutny a jedzenie powinno go przecież uszczęśliwić... Zaraz po śniadaniu wyszliśmy z domu i zmierzaliśmy w kierunku szkoły a po drodze chłopak opowiadał mi, co tak naprawdę mu się śniło.
- Miałem okropny koszmar, piesku - powiedział chłopak - Śnił mi się nasz mecz z Liceum Zeusa. Wygrywali z nami 49 do 0. Mijali wszystkich bez problemu... Każdy miał poważne kontuzje... A kiedy wykonałem Boską Rękę ta pękła na miliony małych kawałeczków. Po chwili znieruchomiałem i nie mogłem ruszać. Zamieniłem się w kamienny posąg, który później zniknął...
Uważam, że był to okropny sen i zgadzałam się z moim właścicielem w stu procentach. Przynajmniej wiedziałam, dlaczego tak zareagował. Po prostu myśli i boi się, że nie będzie w stanie zatrzymać strzałów zawodników Zeusa i będzie tak, jak podczas jego sennego koszmaru - użyje Boskiej Ręki a następnie ona pęknie i chłopak zniknie. Jednak nie może się tak łatwo poddać i pozwolić, aby złe myśli wszystko zepsuły. A przez całą drogę brunet był okropnie smutny - odkąd tylko wyszliśmy z domu wcale się nie uśmiechał. Próbowałam go rozweselić i w pewnym momencie stanęłam przed nim. Oparłam przednie łapy o jego klatkę piersiową i zaczęłam lizać go po twarzy, jednak to nie zdało egzaminu - chłopak nadal był smutny i przybity. W końcu delikatnie mnie odepchnął i poszliśmy dalej. Po paru minutach spróbowałam czegoś innego, albowiem zaczęłam kręcić się w kółko, próbując złapać swój ogon. Niestety to także nie zrobiło na nim większego wrażenia...
- Co się stało? - zapytała Silvia, kiedy doszliśmy na szkolny plac - Co cię tak gryzie?
- Nie dam rady - odpowiedział cicho brunet - Po prostu nie umiem...
- Ale czego? - dopytywała zielonowłosa
- Zatrzymać ich. Zatrzymać Liceum Zeusa moją nieskuteczną Boską Ręką
- To nie w twoim stylu - dodał Jude - Normalnie byś powiedział ,,nie dowiem się co będzie, dopóki się z tym nie zmierzę, nie ma co biadolić''
CZYTASZ
Psi Agent | Inazuma Eleven ✔️
De Todo✔️ Lucy Shanon jest zwykłą dziewczyną, która mierzy się z problemami codziennego życia. Rodzice spędzają każdą wolną chwilę na pracy a córki w ogóle nie zauważają, przez co Lucy czuje się odrzucona... Pewnego dnia los się do niej uśmiecha i składa p...