Rozdział 7: Stary wróg

329 15 9
                                    

Zaklęcie faktycznie było mocne, skoro Nieskończony wolał zamienić Sabrinę w kota niż je złamać...

Słowa Ambrosa zawisły w powietrzu, które wydawało się gęste jak kisiel. Wszyscy oprócz czarodzieja wydawali się zszokowani tym, co właśnie widzą.

- Ale... Jak to możliwe? - spytała Rose, która pierwsza przerwała tą ciszę - Czy to jest w ogóle możliwe?

- Tak, choć z pewnością niełatwe. W jednym z podręczników do magii naturalnej widziałem zaklęcie przemiany w różne rodzaje zwierząt. Więc to nie problem... - odparł klękając obok jej głowy. Delikatnie odchylił jej powieki, które w tej chwili kryły czarne oczy - Tak, to to zaklęcie. Pozwala zmianę dowolnej istoty w inną, mniejszą. Chyba mam je w bibliotece - zamyślił się przeglądając w myślach wszystkie katalogi, księgi, mapy i zwoje, które znajdowały się w zbiorach akademii - Hildo, ochłodź ją jakoś, bo wydaje mi się, że zimna temperatura spowalnia proces. Ja pójdę to sprawdzić. Za pół godziny w gabinecie Zeldy - zakończył wychodząc z pokoju. Ciotka pospieszyła otworzyć okno, aby wpuścić trochę chodnego powietrza i poszła do kuchni po lód.

- Nie uważacie, że to... Straszne? - spytał Theo, gdy został sam z trójką przyjaciół - Jasne, zawsze było dziwnie, ale to już przesada!

- Zgadzam się, to wszystko jest pokręcone... - mruknął Harvey spoglądając na młodą czarownice - Ona jest inna. Niby nic się nie zmieniło, ale czuję zmianę - odwrócił się i wyszedł na korytarz prowadząc pozostałą dwójkę. Mieli wolne pół godziny. Co można robić w akademii dla wiedźm? A może lepiej stąd iść?

- Tak, też to czuję. Jest taka... potężna. Nie mówiłam wam co zobaczyłam, w tedy, w lesie, gdy pierwszy raz ją spotkaliśmy... Stała chyba gdzieś w kosmosie. Miała skrzydła, wielkie, ale w kolorze którego nie potrafiłam rozpoznać. Wyglądała jakby na coś patrzyła. Odwróciłam się za nią, ale zaraz potem wizja się przerwała - westchnęła widząc miny przyjaciół - tak, wiem, brzmi dziwnie. Ale dziwne rzeczy są tu na porządku dziennym.

- Czasem jak na nią patrzę przechodzą mnie ciarki - szepnął Theo rozglądając się po korytarzu - Nie wiem jak wy, ale ja stąd idę. Nie wiadomo kiedy ci wszyscy czarodzieje skończą zajęcia... - ruszył powoli korytarzem, a para w ciszy podążyła za nim. Chyba wszyscy czuli si tu nieswojo, nawet Rose, która teoretycznie do nich należała. Była czarownicą, a raczej wieszczką, ale jej serce zawsze pozostanie z ludźmi, z Baxter High, z Theo... I z Harveyem.

★'°*~→★

Wszyscy zebrali się za biurkiem ciotki Zeldy, za którym tym razem zasiadł Ambrose. Mimo wszystko widać było, że od zawsze chciał to zrobić no a teraz nareszcie nadarzyła się okazja...

- Okej. Znalazłem ten podręcznik a w nim zaklęcie - położył przed nimi średniej wielkości i grubości książkę w twardej oprawie. Na okładce wiły się pędy winorośli oplatające napis "Podręcznik do sztuk magicznych. Natura. Poziom rozszerzony". Ambrose otworzył ją na konkretnej stronie gdzieś w środku odchrząkając - tak więc. Zaklęcie przemiany, jak już mówiłem pozwala na zmianę organizmu w inne pod warunkiem, że jest mniejszych lub tych samych rozmiarów - komórki się ściskają i kurczą zmniejszając swoją wielkość. Im większa zmiana tym większe ryzyko, że nie uda się przywrócić komórek do poprzedniego stanu... Dodatkowo po upływie 24 godzin od całkowitej przemiany zostanie się w przybranej formę na zawsze... - zaczął przewracając stronę - najdziwniejsze jest to, że do tego zaklęcia potrzebny jest kontakt z ciałem. Nie da się tego zrobić na odległość...

- A co jeśli Nieskończony rzucił czar zanim uciekliśmy? - spytał Nick, ściągającym tym na siebie wszystkie pary oczu - Mógł to zrobić. Patrzcie, tu krew ofiary trzeba zmieszać z DNA drugiego zwierzęcia. Posługując się Salemem, który jest kotem mógł podać jej go przez rany, które miała - mruknął pokazując na zapis kolejnych czynności, a zebrani powoli pokiwali głowami.

Chilling Adventures of Sabrina [Część 5] - 𝓐𝓷𝓲𝓮𝓵𝓼𝓴𝓲𝓮  𝓓𝔃𝓲𝓮𝓬𝓴𝓸Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz