29

13 2 0
                                    

Na karteczce dokładnie znajdowały się takie słowa:

,, Jeśli chcesz ich zobaczyć jeszcze żywych to bądź jutro o 17 w lesie na polanie na tej co się spotykaliśmy, ale nie obiecuję, że dożyją.

Fredi"

W tej chwili kiedy to przeczytałam wiedziałam jedno, że moje problemy dopiero się zaczęły oraz że musze zrobić wszystko co w mojej mocy, aby tamtym nic się nie stało. Postanowiłam bez chwili zastanowienia jechać do domu gangu nawet łamiąc przy tym wszystkie zakazy jakie tylko można. Droga zajęła mi około 30 minut chociaż powinna zając mi co najmniej 1 godzinę, ale jeśli jedzie się zgodnie z przepisami. Do domu weszłam, jak huragan, bo nawet chłopaki jak nigdy się przestraszyli i nie wiedzieli co się dzieję.

J – Gdzie jest Liam?!

A – U siebie!

J – Dzięki!

Nawet nie pytali się mnie co się dzieje, bo wiedzą, że jak wpadam w furię to musi się coś stać, ale tak naprawdę coś bardzo poważnego, że nawet jestem w stanie zabić za nawet źle zadane pytanie. Do gabinetu Liama weszłam w stylu z buta wjeżdżam, bo nie mam zbyt czasu na rozdrabnianie się o głupie pukanie do drzwi, bo jeśli chodzi o życie moich bliskich to jestem w stanie nawet zabić o czym dobrze wie Liam i reszta, bo już raz wpadłam w taką furię, ale wtedy chodziło o mojego synka, który został porwany.

Li – Co się dzieje Alex?

J – Pomyśl rusz wreszcie swoją tępą głową.

Li – Kochanie uspokój się.

J – Jak mam być spokojna skoro moją rodzinę porwał Fredi.

Li – O cholera chodź idziemy do reszty ekipy wspólnie coś wymyślimy.

J – Tak z pewnością pewnie skończy się tak jak wtedy kiedy Jake został porwany.

Li – Obiecuję ci że tak się nie stanie kotek.

J – Mam nadzieję.

Kiedy reszta się o tym dowiedziała od razu wzięliśmy się za sprawdzanie czy mamy dobry sprzęt i ile mamy amunicji do broni oraz szukaniem informacji o gangu którego byłam członkiem. Nad tym wszystkim siedzieliśmy do 5 rano i nic nie znaleźliśmy oraz nie wymyśliliśmy żadnego sensownego planu, a ja wiedziałam, że czas nam się kończy i domyślałam się co będę musieć dla nich zrobić. Wstaliśmy o 12 więc na szybko coś zrobiłam do jedzenia i jak tylko zjedliśmy śniadanie to wróciliśmy do tego co wczoraj robiliśmy. Siedzieliśmy nad tym do 15 i mieliśmy coraz to mniej nadziei, że może to się udać bez żadnych ofiar.

Bi – To nie ma sensu nic już nie znajdziemy na ich temat oprócz tego co już wiemy!

A, K i I – Zgadzamy się z Billim!

B – Niestety, ale musze się zgodzić z nimi.

Mi – Sorry Alex, ale nic już nie damy rady wymyślić przepraszam.

Li – Wiem, że ci obiecałem, ale sama rozumiesz powagę tej sytuacji, a na dodatek wiesz, że nie jesteśmy nic więcej zrobić przepraszam kochanie.

J – Wy nie, ale ja tak i sami dobrze o tym wiecie, ale chce was prosić o jedną przysługę za którą będę wam wdzięczna do końca świata.

K – Jaką?

J – Chcę was prosić o to, żebyście zajęli Jakem i moją rodziną jeśli mi się coś stanie.

I – Nie ma sprawy.

J – Chcę wam tylko powiedzieć tyle, że dopiero przy was zrozumiałam co to znaczy być częścią rodziny i dlatego chcę wam podziękować za te dwa lata, które ze mną spędziliście.

Mi – Och Alex.

B – Panowie chodźcie zróbmy grupowego miśka, bo zaraz nam się Alex rozpłacze i chyba nie tylko ona.

Li – No co przecież jest moją żoną, która potrafi mnie jako jedyna doprowadzić do łez w tym domu.

A – Na pewno?

Li – No dobra Jake też, ale nie aż tak jak Alex.

Jeszcze chwilę rozmawialiśmy, ale jak dochodziła 16 to spakowaliśmy cały sprzęt i ruszyliśmy w stronę umówionego miejsca spotkania.

TomboyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz