15 | To DRESZCZ

2.6K 125 228
                                    

Wszystko działo się zbyt szybko.

Zanim Thomas zdążył do nas dobiec, a my w pełni zrozumieliśmy powagę sytuacji, nastąpił pierwszy wybuch. Krzyk mieszał się z warkotem silnika, przed którym  dwa lata chowałam się po kątach zrujnowanego miasta. Kolejny wybuch. Ogień strzelał w górę, iskry sypały się na ludzkie głowy. Płomienie tańczyły radośnie na czarnych od sadzy wrakach namiotów. Moje serce tłukło się w piersi, rozpędzone, nie mogące się już zatrzymać. Krzyki. Następny wybuch. I następny, następny, następny.

Wszystko za szybko.

Potem było jeszcze gorzej. Z nieba po linach zaczęli zsuwać się żołnierze, uzbrojeni po zęby, którzy zaczęli strzelać gdzie popadnie, jak tylko ich stopy dotknęły ziemi. Do krzyków dołączyły jęki. Wszyscy uciekali w popłochu, tłoczyli się, pchali, pragnąc jedynie uciec przed pociskiem i zamaskowanym żołnierzem DRESZCZU-u, w czarnym uniformie przypominającym śmierć.

— Strzelać!

— Otoczyć ich!

— Palić!

Czułam się, jakbym była niewidzialna. Byłam tylko widzem, stojącym wyłącznie z boku, tym samym nie biorąc biernego udziału w wydarzeniach. Chłód pustoszył moje wnętrze mimo wszechobecnego żaru ognia. Lęk dawno wyszedł z cienia, aby usiąść na moim ramieniu i oglądać z zachwytem masakrę, podżerając przy tym mój strach jako popcorn. Śmiał się mi do ucha. Szydził.

Nie uda wam się.

— Ellie!

Ktoś szarpnął moim ramieniem od prawej strony. Spojrzałam nieobecnym wzrokiem w tamtą stronę, napotykając zdeterminowane, a zarazem przerażone oczy Newta. Chciał coś zrobić, ale również się bał. Tak jak wszyscy.

— Musimy się schować! — jego krzyk został zagłuszony przez kolejny wybuch. — Już!

Nie czekając aż odpowiem, Newt złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Cała reszta była już przed nami. Każdy biegł na złamanie karku, ażeby uciec spod celownika rażących broni oraz skryć się przed czujnym wzrokiem helikopterów, monitorujących teren swoim światłem. Ja też biegłam. Błagałam w myślach swoje nogi, aby się nie poddawały.

Zatrzymaliśmy się dopiero przy jednym z wojskowych jeepów. Na jego przyczepie stał Vince, który jak wariat strzelał w ciemno z karabinu maszynowego. Gdzieś obok niego uwijała się Harriet ze swoim karabinem. Wszyscy przywarliśmy do boku samochodu, słysząc nad sobą świsty pocisków.

— Gdzie jest Thomas?! — spytałam zduszonym głosem. Strach zaciskał szpony na moim gardle.

— Ty się teraz martw o własny tyłek! — krzyknął z góry Vince. — Cholera, dawać amunicję!

— Co mamy robić?!

— Osłaniać mnie! — odpowiedział mężczyzna, rzucając Minho strzelbę. — Mam nadzieję, że umiesz z tego strzelać! Tylko celnie, cholera!

Sekundę później już każdy miał swoją broń, przy pomocy której posyłał żołnierzy DRESZCZ-u do piachu. Dłonie mi drżały od nadmiaru emocji, mimo to starałam się trzymać broń pewnie i prosto. Żar z płonącego tuż obok namiotu otulał mój policzek.

Udało nam się zdjąć kilkunastu żołnierzy, ale tych przybywało coraz to więcej. Kiedy my unieruchamialiśmy jednego, na jego miejsce wskakiwało dwóch następnych. Zaczynało robić się gorąco. Gdzie nie sięgnęłam wzrokiem, tam koleś w czarnym kasku próbował nas załatwić.

Wreszcie zabrakło mi nabojów. Odrzuciłam bezużyteczną już broń na bok, czując jak serce zamiera mi w gardle. Głos w głowie rechotał.

— Za dużo ich! — krzyknął Newt. Zauważywszy, że w jednej chwili stałam się bezbronna, ten stanął przede mną i osłonił własnym ciałem. — Za dużo, cholera!

Inne Oblicza Lęku • Newt TMROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz