00 | Dwa lata wcześniej

4.6K 192 175
                                    

Zegar wybijał swój standardowy rytm. Tik-tak odbijało się od ścian pokoju tak samo głucho, jak to robiło w głowie dziewczyny. Wzrokiem uważnie śledziła wahadło zegara. Czuła, że od tego dwoi jej się już przed oczami, ale nie przestawała. Tik-tak grało jej w duszy. Miała wrażenie, że wskazówki na tarczy akurat wtedy specjalnie się ociągały, aby zrobić jej na złość. Tik-tak.

Czas bawił się z jej przestraszonym sercem.

Wreszcie tik-tak zagłuszyło głośne walnięcie w dzwon. Blondynka poruszyła się niespokojnie, odliczając w myślach kolejne uderzenia. Przy siódmym zacisnęła mocno pięści. Czuła paznokcie wbijające się w jej skórę; wilgoć pod opuszkami palców. To była krew.

Nastąpiło dziesiąte uderzenie – to ostatnie. Zagryzła wargę. Wróciło tik-tak, a nie ten, którego z takim zniecierpliwieniem wyczekiwała.

Zerwała się gwałtownie z kanapy. Rozsadzało ją od środka, dlatego zaczęła krążyć po pokoju od ściany do ściany. Niepokoiła się.

— Gdzie ty jesteś? — szepnęła i tupnęła nerwowo nogą.

Nagle drzwi wejściowe otworzyły się z rozmachem, a do salonu wpadł młody mężczyzna. Oddychał ciężko, zapewne będąc po długim biegu. Zakluczył drzwi na wszystkie trzy zamki, a potem zaczął przysuwać do nich komodę. Nastolatka przyglądała mu się z niepokojem. Nie rozumiała co się dzieje. Czuła jedynie, że to coś bardzo niedobrego.

— Danny — mruknęła ze ściśniętym gardłem. — Co się stało?

Mężczyzna oparł się o mebel, którym zabarykadował drzwi. Biały kitel miał rozerwany na przedramieniu, a niezawiązany krawat zwisał mu niechlujnie z szyi. Jego wzrok skakał po każdym zakamarku salonu z wyjątkiem dziewczyny. Frustrowało ją to jeszcze bardziej od jego milczenia.

— Danny, powiedz mi co jest grane.

— Ona już wie — szepnął. Wyminął dziewczynę i wyciągnął spod szafy napakowany plecak. — Ona o wszystkim wie.

— Kto o czym wie? — zmarszczyła brwi. Mężczyzna nie śpieszył się z odpowiedzią, grzebiąc nerwowo w plecaku. Blondynka podeszła do niego i szarpnęła za rękaw. — Danny, porozmawiaj ze mną!

— Paige! Kanclerz o nas wie, Ellie! — krzyknął i wreszcie spojrzał jej w oczy. Nastolatka poczuła mocny ścisk na sercu. W jego spojrzeniu widziała tylko szaleńczą panikę. — Wie, że pomagałem tym dzieciakom. Wie, że cię tu ukrywam. Cholera, ona nawet wiedziała, że planuję uciec!

Zagryzła w zamyśleniu wargę. Zwróciła uwagę na jego rozerwany rękaw kitla. Próbowali go zatrzymać.

— Co teraz?

— Oni tu już tu idą — mruknął, szarpiąc się z suwakiem plecaka. — Musimy uciekać, Ellie. I to w tej chwili.

Nie musiał powtarzać jej tego dwa razy. Podeszła do szafy i wyciągnęła spod niej drugi plecak, który miał w środku podstawowe rzeczy do przetrwania. Od razu założyła go na plecy i rozejrzała się po pokoju, odnajdując mężczyznę po przeciwległej stronie pokoju. Zdzierał tapetę z ściany, pod którą znajdowały się ukryte drzwiczki na kilkadziesiąt centymetrów szerokości i wysokości.

Wtedy rozległo się walenie w drzwi. Ktoś po drugiej stronie nie oszczędzał sił, starając się wyrwać drewnianą płytę z zawiasów.

— Rogers, wiem że tam jesteś! — powiedział męski głos zza ściany. Za jego sprawą dziewczynie przebiegł po plecach zimny dreszcz. — Oddaj się bez walki to może zachowasz życie!

— Zgubimy ich w kanałach — szepnął mężczyzna i otworzył drzwiczki. — Wskakuj. I nie próbuj się zatrzymywać.

Blondynka zaczęła iść w jego stronę, ale w połowie drogi zmieniła plany, o czymś sobie przypominając. Stanęła przy małej toaletce i zaczęła przeszukiwać komody. Musiała to znaleźć. Wiedziała, że bez tego nigdzie nie pójdzie.

— Sam tego chciałeś, Rogers! — rzekł pogardliwie głos. — Wyważyć drzwi!

— Ellie!

— Jeszcze chwila! — sapnęła. Ręce jej drżały. — Gdzie ja to...

Usłyszała trzask. To zamek w drzwiach odpuścił walkę. Wciąż zostawała komoda, ale jak długo i ona mogła stawiać opór?

Mężczyzna złapał dziewczynę za łokieć i szarpnął w swoją stronę, jednak ta się wyrwała i szukała dalej. Nie zamierzałam odpuścić.

— Jeszcze raz! Wszyscy razem!

— Cholera, Ellie — warknął mężczyzna. — Przysięgam, że jeśli...

— Mam! — krzyknęła i uniosła zwycięsko zawiniątko, jakim była szmaciana laleczka. Wrzuciła ją do kieszonki plecaka. Miała już wszystko. — Już zaraz możemy iść.

Wyciągnęła z szuflady szminkę i zaczęła rysować nią po powierzchni lustra, ze skupieniem wystawiając język. Mężczyzna patrzył na nią z politowaniem, co rusz obserwując jak się mają drzwi, które powoli opadały z sił.

— Skończyłam — odparła zadowolona.

— Świetnie, a teraz właź.

W końcu komoda także ustąpiła. Do pokoju władował się oddział zamaskowanych żołnierzy, uzbrojonych i gotowych do ataku w każdej chwili. Przed szereg wystąpił mężczyzna o podłużnej i sinej twarzy. Rozejrzał się uważnie, zrobił kilka wolnych kroków. Nasłuchiwał.

Zwrócił wagę na wielką szafę. W uszach słyszał tykanie zegara. Widział toaletkę, a obok lustro przyczepione do ściany. Zwęził gniewnie oczy na napis napisany szminką i całą swoją siłą woli powstrzymał się, aby nie rozwalić lustra w drobny mak.

Wyrolowano was, frajerzy!

— Nie ma ich — obwieścił jeden z żołnierzy, który skończył przeszukiwać inne pokoje.

Mężczyzna zacisnął wąsko wargi; poczerwieniał znacznie na twarzy. Kopnął z całej siły w kanapę, przez co ta przesunęła się o kilka centymetrów. Wskazał na żołnierzy palcem. W oczach malowała mu się furia.

— Macie ich znaleźć — wysyczał. — Muszą być niedaleko. Nie rozpłynęli się przecież w powietrzu!

Miał rację. Nie w powietrzu, a po prostu wtopili się w ścianę. Wczołgali się do tunelu, a wejście zasunęli lustrem, aby zyskać więcej czasu. Bo to on wtedy liczył się najbardziej. Takim sposobem znaleźli się w kanałach pod miastem, gdzie zaczął się nowy etap ich życia. Ucieczka.

Od tamtego momentu zaszyli się w cieniu, by schronić się przed światem.

Stali się niewidoczni, by ten świat przeżyć.

···

będąc całkowicie szczerą, nie mam pojęcia co z tego wyjdzie ani czy kogoś tutaj zobaczę, ale już zabrnęłam za daleko aby to przerwać...

hej wam!

Inne Oblicza Lęku • Newt TMROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz