13 | Prawe Ramię

2.7K 138 422
                                    

— Życie mnie chyba nienawidzi.

Tymi słowami rozbawiłam łysawego kierowcę oraz Harriet siedzących z przodu, którzy na chwilę odłożyli swoją rozmowę na bok. Zjechałam w dół po siedzeniu, nie spuszczając wzroku z przedniej szyby auta, za którą kręta droga wiodła nas przez step. Niby się poruszała, ale za cholerę nie zbliżała nas do celu.

Jedyne co wyczyniała to poważne rewolucje w moim żołądku.

Trochę minęło, od kiedy mulatka otworzyła przed nami drzwi od starego jeepa, którym mieliśmy dojechać do siedziby Prawego Ramienia. W tym czasie zdążyła opowiedzieć nam o swoim odbiciu ze śliskich łapsk DRESZCZU-u oraz o sytuacji obecnej, kiedy to żyło im się znacznie lepiej. Pierwszy raz właściwie od wielu lat te dzieciaki czuły powiew wolności. Nie była to pełna wolność. W końcu DRESZCZ nadal łypał na nich jak na smakowite kąski. To była jakaś wolność. Lepsza jakaś niż nijaka, nie?

Dużo razy podkreślała też znaczenie walki. Harriet ogółem używała słowa walka bardzo często. Walka to, walka tamto, walka siamto. Ciekawiło mnie czy poranny prysznic też był dla niej walką.

— Ale o co ci chodzi, co?

Spojrzałam na Minho oczywistym wzrokiem. Irytowało mnie, że śmiał się pytać. Przecież to było jasne jak kiczowate kudły Paige. Niemożliwe, żeby tak wolno kumał.

Ellie, uspokój się, szeptał rozum. Radził policzyć do dziesięciu. Raz, dwa, trzy, cztery...

— El — coś dźgnęło mnie w policzek.

Cholera jasna, fuj mi pomylił.

— Zaraz ci strzelę.

Minho i Thomas wymienili się ze sobą sceptycznymi spojrzeniami. Oboje zajmowali miejsca przy oknach, a ja dusiłam się w środku między nimi, starając się jakoś ogarnąć moje obrażone wewnętrzne ja, któremu znów poszło nie po myśli.

— Chyba krwawi — szepnął konspiracyjnie Minho. — Wiesz...

— Nawet, purwa, nie kończ — warknęłam. — O ile chcesz dojechać do Prawego Ramienia w kawałku, nie miel dalej jęzorem.

Opadłam z siłą na siedzenie, słysząc jak jedna z moich podświadomości głośno stęka i tupie nogą. Naprawdę byłam zła, że znów posadzono mnie między nimi. Jakbym odbywała karę za niewinność. Bo nic nie zrobiłam. Nawet Teresie, choć tej to czasem miałam ochotę powyrywać włosy z cebulkami.

— Ale El, co...

— Nie Tommy — wtrącił się Minho. Jego twarz wykrzywiała się w zadziornym uśmieszku, który jeszcze nigdy nie zwiastował niczego dobrego. — Kapujemy.

— Poważnie?

— Oh, poważnie? — spytałam jednocześnie z Thomasem, tyle że mój głos ociekał sarkazmem, a jego... zagubieniem. Właściwie to on chyba wcale nie ogarniał.

— Rusz mózgownicą — Minho westchnął i walnął bruneta w głowę. — My po prostu nie spełniamy jej oczekiwań.

— Co?

— Hę?

W tamtym momencie już nie wiedziałam, kto dokładnie był tym głupszym; ja i Thomas, bo kompletnie nie łapaliśmy o co biega czy może Minho, bredzący od rzeczy.

— My nie jesteśmy wysokimi, silnymi chłopakami... — sugestywny wzrok w kierunku Thomasa.

— ...o cudownym uśmiechu... — dołączył brunet.

— ...z blond czupryną wpadającą w złoto...

—...i czekoladowymi oczami, w których idzie zatonąć...

Inne Oblicza Lęku • Newt TMROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz