Mijały miesiące.
Co tydzień przenosiliśmy się w inne miejsce. Raz nocowaliśmy w wielkiej grocie u podnóża gór, następnie mokliśmy na deszczu gdzieś na kompletnym pustkowiu, a w okolicach zimy, kiedy sople lodu zwisały nam z czubka nosa, wylądowaliśmy nawet na plaży. Minho na pewno skomentowałby to jakąś sarkastyczną uwagą. Tyle że Minho wtedy z nami nie było. A my wędrowaliśmy właśnie dlatego, ażeby go uratować.
Deptaliśmy DRESZCZ-owi po piętach, choć on zawsze był krok przed nami. Studiowanie map, słuchanie radia oraz przewidywanie ich następnego ruchu było naszą codziennością. Za każdym jednak razem, gdy już myśleliśmy, że trzymamy ich w garści, oni jakimś zwinnym ruchem nam umykali. Zostawiali po sobie puste siedziby, góry śmieci, a także spalone mosty – dosłownie je wyburzali, aby nam utrudnić pogoń.
To była jak zabawa w kotka i myszkę.
Po jakimś czasie przestałam jeździć do przypuszczalnych miejscówek, w których DRESZCZ mógł trzymać Minho i resztę porwanych dzieciaków. Płomień nadziei dawno we mnie wygasł, porażka za porażką wpychała głębiej do dołka, a przygnębione miny Newta, Thomasa czy Vince'a i ten widoczny zawód w ich oczach, kiedy wracali z kolejnej eskapady, tylko bardziej podcinał nam wszystkim skrzydła.
Nadzieja powoli w nas umierała, że jeszcze kiedykolwiek zobaczymy przyjaciół.
Miejsce za miejscem. Kreśliliśmy mapy, radio przygrywało żołnierskimi kodami. Gdy my szliśmy w prawo, DRESZCZ robił ruch w lewo. Igrali z nami. Los z nas kpił.
Mijały cholerne miesiące.
···
Chodziłam nerwowo tam i z powrotem, mocno wbijając zęby w dolną wargę. W pewnym momencie poczułam metaliczny smak krwi na języku, czym nie przejęłam się wcale. Stres ściskał, podrzucał oraz bawił się moim sercem, zbyt przestraszonym, ażeby się stawiać.
— Biedne mrówki — westchnął Patelniak, który na mój pytający wzrok wyrzucił ręce w powietrze. — Już siedemnasty raz zdeptałaś im mrowisko!
Mierząc go wściekłym spojrzeniem, tupnęłam mocno nogą, tym samym wgniatając kupkę piachu jeszcze bardziej w ziemię. Chłopak chwycił się za serce.
— Zbyt długo nie wracają — głos mi zadrżał. — Wyjechali rano, a zaraz słońce się schowa. Powinni już dawno wrócić!
— Może koło od samochodu im odpadło? — rzuciła głupio Emily. — Już raz tak było! Wtedy też wrócili z patrolu strasznie późno, kiedy już spałam. Cody mi potem to opowiedział przy śniadaniu.
— Prędzej poodpadają im głowy niż koła — prychnął kpiąco Patelniak. W sekundę ścisnęłam w pięści garść piachu i rzuciłam nią w chłopaka, który zeskoczył ze skrzynki niczym wystraszony kocur. — Purwa, za co?!
— Za twój cholerny jęzor! — fuknęłam oschle, wracając do krążenia z prawej do lewej.
— Widziałaś Poparzeńców! Ich zębiska nie wyglądają jak po wizycie u dentysty!
Serce podskoczyło mi do gardła. Gdzieś w środku strach skręcił boleśnie moim żołądkiem, który z pewnością zwymiotowałabym wraz z wnętrznościami, gdybym tylko coś w nim miała. Myślami cały czas zawodziłam wokół DRESZCZ-u, ale całkowicie wypadły mi z głowy potwory, czające się w każdym ciemnym kącie. Dopiero Patelniak mnie o tym uświadomił. Oczy zaszły mi łzami.
Cholera, czy ja naprawdę musiałam tyle płakać?
Emily, dostrzegłszy mój marny stan, szybko zeskoczyła ze skrzynki i podbiegła do mnie, aby otulić moją talię ramionami. Przytuliła policzek do mojego brzucha – bo wyżej nie dosięgała – i ścisnęła mnie mocno, prawie powalając na ziemię.
CZYTASZ
Inne Oblicza Lęku • Newt TMR
Fiksi PenggemarBo wszyscy mieliśmy swoje lęki, które miały inne oblicza. newt x famele oc [fabuła na podstawie filmów] okładka namalowana przez @Awesome_Stars