Znowu kuchnia. Żółte ściany, ciemne panele, obrazki, szafki, lodówka, czajnik. Jasnowłosa kobieta siedziała przy stole, w jednej ręce trzymając lalkę, w drugiej igłę z nitką, z czego wspólnymi siłami tworzyła najprawdziwsze czary. Tuż obok siedziała jej młodsza kopia; dziewczynka podpierała łokcie o blat, policzek mając ułożony na dłoni, przez co oko rozciągało jej się do małej szparki.
Po kolejnej minucie mała jęknęła głośno.
— Długo jeszcze?
Niewzruszona kobieta nawet na nią nie zerknęła.
— Tak.
Na te słowa dziewczynka walnęła czołem o stół. Mebel podskoczył, a starsza blondynka na moment przerwała swoją pracę, aby skarcić wzrokiem córkę.
— I będzie guz — pokręciła głową.
— Oby był taki jak u jednorożców – mruknęła ta druga niewyraźnie.
Śmiech rozniósł się po pustym domu. Przez następne parę chwil ciszę przerywało jedynie tykanie zegara, wiszącego tuż nad ich głowami, który odliczał czas. Mała przyglądała mu się spod zmrużonych powiek, jakby takim sposobem go poganiała, bo miała już dość czekania. Nie lubiła czekać.
Ona wolała się bawić i tańczyć.
— A teraz? — znów spojrzała na swoją mamę. Lalka nie wyglądała, aby jakoś zmieniła się przez ten cały czas czekania, ale kobieta wciąż coś przy niej majstrowała. — Czy już? Pliska, powiedz że już.
— Sekund pięć — odparła skupiona.
— Raz, dwa, trzy, cztery, pięć — wysapała na jednym wdechu, wszystko licząc na palcach. Potem przytknęła otwartą dłoń przed twarz mamy. — Patrz! Mamy pięć! Czy już?
Wystarczyło jedno rozbawione spojrzenie kobiety, aby poznać, że to jeszcze nie było już. Dziewczynka wydęła wargę i przytuliła policzek do zimnego blatu.
— Masz dla niej imię? — zagadnęła po dłuższej chwili ta starsza.
— Ruby — odparła od razu.
— Czemu Ruby?
— Tata opowiadał mi bajkę o księżniczce i rycerzu, którego zjadł smok — podekscytowała się dziewczynka, nagle unosząc głowę. Stanęła na krześle i rozłożyła ramiona jak do lotu. — Taki był ogromniasty, o taki!
— I ta księżniczka miała na imię Ruby? — domyśliła się z uśmiechem, ale mała blondynka pokręciła prędko głową.
— Nie, bo smok — to była tak oczywista odpowiedź. — Smoki są klawe.
Na moment jej mama przerwała szycie, spoglądając na córkę spod zmarszczonych brwi. Dziewczynka jedynie wzruszyła ramionami.
— Tata tak powiedział.
— Oboje jesteście takimi znawcami jak z koziej dupy trąba — prychnęła, a igła znów poszła w ruch. — Ja od zawsze wolałam księżniczki.
— Nudy — mruknęła przeciągając samogłoski. — Primo, z nas nie jest ani dupa, ani trąba. My to kozacy stojący po ciemnej stronie mocy — dodała tajemniczym tonem, machając wolno dłońmi w powietrzu.
— Skąd ty to wzięłaś?
— No od taty, a skąd.
Nic już więcej nie odpowiadając, kobieta wróciła do wykończania lalki. Kiedy ona odrywała ostatnie wystające niteczki, dziewczynka w tym czasie rysowała palcem po blacie, myślami skacząc po chmurach. I pewnie hasałaby sobie dalej, gdyby nie dostała czymś w twarz.
CZYTASZ
Inne Oblicza Lęku • Newt TMR
FanficBo wszyscy mieliśmy swoje lęki, które miały inne oblicza. newt x famele oc [fabuła na podstawie filmów] okładka namalowana przez @Awesome_Stars