*kładzie chusteczki*
fajna ta piosenka w mediach. pasująca. możecie sobie puścić
···
NEWT
Byłem pustką.
Nie myślałem, nie mówiłem, nie czułem. Byłem pustką zbudowaną ze skóry i kości, która musiała chodzić i męczyć się na świecie, bo nie pozwalano jej ze sobą skończyć. A próbowałem. Wiele razy.
I to od pierwszego dnia, od kiedy jej nie było. Mojej Ellie.
W pierwszej chwili nie uwierzyłem. Patrzyłem na Tommy'ego z gałami wyciągniętymi na wierzch, mając ochotę obić mu mordę za to, że śmiał tak żartować. Jednak z każdą mijaną sekundą, w której przygnębienie w jego oczach rosło wraz ze współczuciem, mnie jakby coś zabijało od środka. To coś podcięło mi nogi, uderzyło młotem w głowę i zgniotło w proch moje serce. Cierpienie. Rozlało się po moim ciele niczym jad, trując wszystko na swojej drodze. Myślałem, że już umieram.
Świat nagle pokruszył się w moich oczach i wiedziałem, że już go nigdy nie poskładam. Stracił na kolorach, jego głos przestał pięknie śpiewać, a istnienie w nim przestało mieć sens. Po prostu był martwy. Bo moim światem była Ellie. Bez niej... nie było i mnie.
Często nie potrafiłem długo spoglądać na ocean. Kolor fal porównywałem do błękitu jej oczu, tak promienistych jak słońce, zawsze po brzegi wypełnionych rozbrajającą radością. Wtedy już były całkowicie puste. Martwe.
Nie mogłem pracować w polu. Złocistość zboża przypominała mi o jej lśniących włosach, falujących w tańcu, przynoszące na myśl zapach pierwszego dnia lata. Niedługo miały uschnąć na wiór, pozbawione po wieki blasku. Martwe.
Ciężko było mi wyjść na zewnątrz. Wiatr lubił upodabniać się do jej śmiechu, słodkiego jak bez, budzącego moje serce do szybszego bicia. W tamtym momencie żaden dźwięk nie opuszczał już jej ust. Martwe.
A potem się dowiedziałem, że to ja wbiłem sztylet w swój świat.
To było dla mnie za wiele. Już nie wystarczył płacz, życie na samym powietrzu i puste gapienie się w ścianę. Ja chciałem umrzeć. Zapłacić jakoś za to, co jej zrobiłem. Próbowałem kulki w łeb, noża na nadgarstkach, a nawet pętli na szyi. Guzik. Obok mnie zawsze znajdował się ktoś, kto by mi w tym przeszkodził. Tommy. Minho. Patelniak. Oni wszyscy trzymali się mnie jak wrzody na dupie, karząc gnić i marnieć w ciele, którego się brzydziłem.
Byłem mordercą. Żadne słowa nie mogły tego zmienić.
Przestałem czyhać na swoje życie dopiero w momencie, w którym dostałem szmacianą lalkę. Nazywała się Ruby. Podobno nie dawano mi jej, bo mogła tylko przygnębić mnie jeszcze bardziej. Ona jednak zrobiła całkowicie co innego.
W kieszonce jej sukienki znalazłem list.
···
Hej Newtie,
Piszę ten list, choć zarazem tak bardzo nie chcę, abyś kiedykolwiek musiał go przeczytać. Poprosiłam nawet o to samego Boga. Jeśli jednak czytasz te słowa, to może oznaczać tylko dwie rzeczy... nie zasłużyłam na wysłuchanie lub po prostu Boga nie ma. Tak samo jak mnie nie ma teraz przy Tobie.
Wiedz tylko, że pogodziłam się z takim zakończeniem. Tym, w którym umieram. Każdy z nas podpisał na siebie wyrok u śmierci, kiedy tylko postanowiliśmy wkraść się do siedziby DRESZCZ-u. Nikt jednak nie wiedział, które z nas zostanie zabrane. Cieszę się, że to byłam ja.
CZYTASZ
Inne Oblicza Lęku • Newt TMR
FanficBo wszyscy mieliśmy swoje lęki, które miały inne oblicza. newt x famele oc [fabuła na podstawie filmów] okładka namalowana przez @Awesome_Stars