26 | Dzień sądu

2.5K 124 673
                                    

*stawia chusteczki*

···

Niepewność. To było jedne, co w tamtej chwili czułam.

Wszędzie dookoła nas chodzili żołnierze. Zamaskowani, w czarnych uniformach i z bronią przewieszoną przez ramię, bardziej przypominali spacerującą śmierć niż ludzi. A wtedy my wyglądaliśmy identycznie co oni.

Sami obcowaliśmy ze śmiercią.

— Możesz przestać?

Spojrzałam w bok; na Gally'ego. Ubrany w kombinezon wyglądał jak wszyscy inni żołnierze i gdybym nie wiedziała, że to on przyszedł tam ze mną, to z pewnością nie skapnęłabym się, że on to on. A jeśli każdy żołnierz był tak tępy jak ich przełożony Janson, to na serio widziałam światełko w tunelu dla naszego planu.

Oczywiście, Gally nie mógł zauważyć jak zmarszczyłam brwi, bo sama gotowałam się w czarnej skórze.

— Przestań wierzgać nogą — szepnął poirytowany. — Wydasz nas, purwa.

— Sory — bąknęłam. Mógł mieć rację, ale ja nie byłabym sobą, gdybym nie dodała: — Następnym razem po prostu ci przyfasolę w gębę. Wyjdzie wiarygodnie.

Gally nie skomentował już tego, a tylko pokręcił lekko głową. Cisza znów zadzwoniła mi w uszach. Wróciliśmy oboje do wypatrywania i oczekiwania na znak, który nadszedł niedługo później.

Tuż za szklaną ścianą korytarzem mknęła Teresa w obstawie dwóch żołnierzy. My wiedzieliśmy, że byli to przebrani Newt i Thomas, jednak nikt więcej nawet nie spodziewał się spisku. Jak do wtedy wszystko szło jak z płatka.

Nim się zorientowałam, Gally już był kilkanaście kroków przede mną. Musiałam się potem bardzo natrudzić, aby go dogonić, równocześnie nie wzbudzając podejrzeń. Zadyszka mnie łapała, cholera.

Kiedy doszliśmy do pierwszego przejścia między korytarzem a parkingiem, my szybko przemknęliśmy na drugą stronę ściany. Układ był taki, że ja z Gallym szłam pierwsza, za nami obcasami o podłogę stukała Teresa, a tyły zabezpieczali Newt oraz Thomas.

Teresa nie mogła narzekać na lepszą ochronę.

W końcu dotarliśmy do klatki schodowej, gdzie na ścianie wisiało wiele metalowych skrzynek.

— Czekajcie — zatrzymał nas Gally. — Włamię się tędy.

— Daj krótkofalówkę — zwrócił się do niego Thomas, co blondyn momentalnie uczynił. Urządzenie przeleciało mi przed nosem, z którym Thomas chwilę później zniknął, zbiegając w dół po schodach. Już chciałam iść jego śladem, ale zatrzymał mnie głośny kaszel tuż za plecami.

Z sercem w gardle odwróciłam się w stronę Newta. Blondyn opierał się o barierkę i walczył z kaszlem, który męczył jego płuca, nie chcąc odpuścić. Skórę miał szarą jak papier i lepką od potu, a oczy zaczerwienione; pierwszy raz w czekoladowych oczach dostrzegłam mgłę. Brak płomienia, żadnych iskierek. Tylko mgła.

Jego widok był dla mnie jak uderzenie młotem.

Prędko zdjęłam swój kask i podeszłam do chłopaka. Odgarnęłam jego złote kosmyki, wtedy mokre jak po deszczu, z czoła, tym samym zwracając na siebie jego uwagę.

— Co tam, Newtie? — mruknęłam łagodnie. — Wytrzymaj jeszcze trochę, twardzielu.

Newt zdołał jedynie skinąć głową, bo kolejna fala kaszlu zaatakowała jego płuca. Łzy cisnęły mi się do oczu. Dlaczego to on musiał się tak męczyć? Niczym sobie nie zasłużył. Był takim pięknym człowiekiem; z zewnątrz i w środku.

Inne Oblicza Lęku • Newt TMROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz