9. Brak kontroli

1.1K 97 43
                                    

Alec sam nie wiedział czy brak obecności Magnusa napawał go bardziej lękiem, a może niepewnością?
Bane nie pokazywał się już prawie tydzień.

Jedno Lightwood wiedział napewno, ten czarownik był dokładnie taki jakim opisywali go łowcy.
Niebezpieczny, zły do szpiku kości i w dodatku zarozumiały i nieprzyjemny. Alec nie chciał wrzucać wszystkich do jednego worka, ponieważ on sam różnił się od typowego łowcy, ale kogo to obchodziło?

Był pewien że urywki wspomnień w których widział bat i świecące się piekielnym blaskiem oczy nie były tylko wytworem jego wyobraźni.

Sam nie wiedział dlaczego to wszystko rozpatruje i po jaką cholerę analizuje zachowanie czarownika.
Bądźmy szczerzy, spędzi większość swojego życia przykuty do tego tyrana. Strach ścisnął mu serce.
Początkowo liczył na to że ten cały czarownik okaże się inny...lepszy.
Jednak tak bardzo sie mylił.

Przetarł dłonią twarz w geście załamania.
Na Anioła, co on najlepszego zrobił? Jego życie okazało się źródłem rozrywki dla jakiegoś idioty.

Nagle Alec usłyszał pukanie.
Uniósł brew. To z pewnością nie był ten czarownik. On wchodził jak do obory, bez pytania, powitania, czy zwykłego pocałuj mnie w dupę.

-Alec? Mogę wejść?
Do środka niepewnie wsunęła się głowa Gerdy.

-Oczywiście. Zapraszam.

Kobieta weszła do środka trzymając w dłoni wyklinowy kosz.
-Choć ze mną. Pójdziemy po zakupy.

Jej słowa były tak nieoczekiwane że Alec o mały włos nie palnął czegoś głupiego.

Gerda, widząc jak wybałusza oczu, zaśmiała się cicho.
-Dość się tu nasiedziałeś sam w czterech ścianach. Chodźmy!

-Ale...ale czarownik... a inni...?
Kobieta machnęła ręką.
-Nikt nie tknie cię palcem, z dwóch powodów. Pierwszy, idziesz ze mną, a każdy wie dla kogo pracuje i jaką mój pracodawca ma moc. Po drugie, piętno na twojej dłoni jest wystarczającym dowodem na to kogo powinni się bać.

Alec przesunął opuszkami palca po inicjałach Magnusa.
-Ostatnio dostałem karę za to że o opuściłem pokój i poszedłem do biblioteki.-Powiedział cicho, w zamyśleniu.

Na twarzy Gerdy pojawiła się złość.
-Wiem. To co zrobił było niewybaczalne. Już mu wygarnęłam. Poza tym jeśli by się czepiał powiem mu że zakupy były bardzo ciężkie, za ciężkie na moje kobiece ramiona, że potrzebowałam męskiej pomocy i takie inne bzdety o słabości kobiet. Łyknie to!

Alec zaśmiał się cicho.
-Skoro tak...

Gerda podeszła do chłopaka i chwyciła go pod ramię i wyszli.

Kobieta robiła zakupy na Głównym Targu, czyli w sercu miasta. Było tłoczno i gwarno. Słońce prześwitywało między szarymi chmurami i było dość chłodno, jednak innym to wcale nie przeszkadzało.

Alec widział wróżki z tęczowymi skrzydłami i skórą jak która drzew. Umięśnione postacie w luźnych ciuchach, które miały groźne miny, to z pewnością wilkołaki.
A pod dachami straganów kłębiły się inne magiczne stwory. Alec chłonął to wszystko. Podziwiał kolory i dźwięki.

Gerda szturchnęła go łokciem w ramię.
-Wiedziałam że humor ci się poprawi, kiedy wyjdziesz na dwór.

Chłopak skinął głową.

Krążyli po kramachi już od pół godziny. Alec przyglądał się jak Gerda kupuje warzywa od zielonoskórego faceta z mnóstwem branzolet na nadgarstku kiedy nagle coś przykuło jego uwagę.

W mroku {Malec}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz