7. Ogień i skóra

1K 96 29
                                    

Magnus czekał na Aleca w holu.
Wyglądał jakby zaraz miał mu rozszarpać gardło.
—Nie można było wolniej?
Alec skulił ramiona.
—Przepraszam.
Czarownik prychnął.
—Żałosne.—Mruknął i zaczął wymachiwać rękami tworząc portal.
Alec miał chwilę by mu się przyjrzeć. Wyglądał bosko w czarnym płaszczu, idealnie opinającym szerokie ramiona i wąską talię. Wiśniowe spodnie dodawały mu klasy a zielony szal ze złotymi drobinkami podkreślał kolor oczu Magnusa. Jego włosy zostały dziś ułożone na bok z finezją i dbałością o najmniejszy szczegół. Ich końcówki miały złoty kolor.

Lightwood poprostu patrzył. Co innego mu pozostało? Bane był niedostępny, odległy. Traktował go jak śmiecia, ale Alec o tak czuł dziwne przyciąganie za każdym razem kiedy patrzył w jego kierunku. Mroczny i potężny.

Na samą myśl o potędze Magnusa Alec czuł dreszcze.

Mężczyźni zawsze go pociągali. Kilka razy Lightwood uważał nawet że to coś więcej niż zauroczenie, ale dobrze wiedział że nie mógł sobie na coś takiego pozwolić. To było zakazane, złe i... piekielnie pociągające, kiedy oglądało się jakiegoś przystojnego faceta. Ale z Magnusem było inaczej. Był ponad wszelką skalą. Piękny jak dzieło sztuki, a mimo to zły i oziębły.

Alec sam nie wiedział dlaczego o tym w ogóle myśli. Cóż to za absurd!

Błękitne jęzory magii zwróciły uwagę chłopaka i odciągnęły jego myśli od Magnusa.

Portal migotał delikatną błękitną poświatą. Biła od niego moc i Lightwood, mimo wszystko, poczuł niepokój. Łowcy traktowali magię jako coś złego, spaczonego. Zdaniem Aleca była to hipokryzja, bo często korzystali z usług czasowników. Lightwood czuł strach zaszczepiony mu jeszcze w dzieciństwie. Magia to kłopoty.

Jednak druga natura Aleca, ta która doceniała kolor nieba o poranku i zapach świeżego pieczywa dopiero wyciągniętego z pieca, kazała mu się uspokoić. To było coś nowego. Łowca nigdy nie przechodził przez portal, jednak musiał zaryzykować.

—No? Rusz się!
Magnus pchnął Aleca w kierunku portalu i chwycił go za ramię. Jednak nie było w tym geście niczego miłego, czy uspokajajacego.

Chłopak poczuł szarpnięcie w żołądku kiedy obaj przeszli przez portal. W jednej chwili byli w posiadłości Magnusa a potem znaleźli się na skraju lasu. Alec musiał odetchnąć parę razy żeby nie puścić pawia. Dość dziwne uczucie.

Magnus prychnął.
—Typowe. Widzę że przechodzenie przez portal ci nie służy.
Alec milczał. Nie chciał wdawać się z Bane'm w dyskusję.

Mężczyzna chwycił Aleca za ramiona i odwrócił twarzą do siebie. Lightwood nic nie mógł poradzić na to że jego serce zaczęło szybciej bić.
—Nie ruszaj się.—Warknął czarownik i zaczął otaczać ciało Aleca błękitną mgiełką, która osiadała na nim jak mgła.
—C‐Co mi robisz?
—A jak myślisz? Jeśli ktoś z bliskich cię rozpozna zrobi się zamieszanie. Dzięki temu czarowi zobaczą pospolitego chłopaka  o wypłowiałych włosach. Nic szczególnego.

Magnus zmarszczył z grymasem nos i przyglądał się swojemu dziełu.
—No... może być. Znasz jakieś boczne wejście do Instytutu?
Alec skinął głową.
—Tak. Od zachodniej strony. —Poprowadzę cię, ale...
Spojrzał na Magnusa.
—Ciebie nie rozpoznają?
Czarownik spojrzał na niego jak na idiotę.
—Nie interesuj się rzeczami na które nie masz wpływu. Przemienię się. Wniesiesz mnie do Instytutu na rękach.

Alec wybałuszył oczy.
—Co?!
Magnus wzniósł oczy do nieba.
—Ale z ciebie głupek.

Czarownik zamachał płynnie dłońmi i błękite wstęgi jego magii oplotły go całego rażąc oczy Aleca. Kiedy chłopak spojrzał na mężczyznę po krótkiej chwili Magnusa już nie było. W miejscu w którym wcześniej stał znajdował się wielki, czarny kocur z puchatym ogonem na czubku którego znajdowała się pojedyńcza biała plamka.

W mroku {Malec}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz