3.Obietnica

1K 89 29
                                        

Izzy przebudziła się w środku nocy. Głośne rytmiczne odgłosy męskich kroków na drewnianej podłodze były słyszalne bardzo wyraźnie.

Zaraz potem głuchy odgłos jakby coś z impetem uderzyło o podłogę.

—Zostawcie go tu!—Krzyk Issaca zmroził krew w żyłach Izzy. Co z jej bratem? Co oni do cholery zrobili z Alecem?

Zaraz potem usłyszała odgłos zamykanych drzwi i oddalających się kroków.

Izzy leżała w łóżku z sercem bijącym jak po maratonie. Jak nigdy miała ochotę odciąć sobie te przeklęte nogi. Niepotrzebne patyki, które przykuły ją do tego cholernego łóżka.
Jednak to w tej chwili nie było ważne. Usłyszała jęk z pobliskiego pokoju i to dało jej siłę by się otrząsnąć. Tam może był Alec!

Izzy zsunęła się z łóżka i podpełzła z trudem do drzwi. Te kutasy zabrały jej wózek i sądzili że ja zatrzymają! Niedoczekanie!

Z cichym sykiem otworzyła drzwi i czując zdarty na brzuchu i dłoniach naskórek podążyła dalej.

Korytarz był skąpany w cichym mroku. Pusto i mroczno. Isabelle poczuła gęsią skórkę. A co jeśli za drzwiami nie będzie Aleca?

Dziewczyna tak bardzo chciała żeby było tak jak zawsze. Alec wróci z misji i przyjdzie do jej pokoju. Czasem coś opowiadał, czasem pytał jak jej minął dzień, a czasem nawet pomagał jej się ubrać i wychodzili na spacer. Było trudno bo Instytut nie był przystosowany do wózków, więc Alec musiał sam znosić ją na dół. Jednak zawsze był. Cholera, zawsze!

Nawet kiedy darła się jak opętana bo miała już dość, nawet wtedy kiedy rzucała wszystkim co popadnie.
On zawsze był. Był obok. Cichy i smutny, ale zawsze był. Gotowy przytulić, wysłuchać i pocieszyć. Zawsze.

Cześć łowców uważała jej brata za cichego dziwaka. Niegroźny, niepotrzebny. Jednak teraz przesadzili.

Kiedy Izzy w końcu otworzyła pobliskie drzwi jej oczom ukazał się Alec leżący na zimnej, drewnianej podłodze.
Łzy spływały z jego zaczerwionionych policzków a wokół niego utworzyła się już spora kałuża krwi.

Chłopak próbował się podnieść, jednak ciało odmawiało mu posłuszeństwa.

—Alec!

Chłopak ledwo przytomnie spojrzał w jej kierunku i pokręcił głową wyraźnie smutny.
—Nie... Izzy... odejdź... nie patrz na to...

Izzy podpełzła do brata i chwyciła go mocno w objęcia, niezważając na krew.
—Alec... dzięki niech będą Aniołowi... Tak się bałam.

Alec objął siostrę i zatopił twarz w jej długich, ciemnych włosach.

Jeszcze nie tak dawno Izzy chciała je ściąć. Uważała że takie długie są beznadziejne. Zresztą zamknięta na trzy spusty i tak nie ma się komu podobać. Dziewczyna pamiętała wtedy że Alec zabrał jej z dłoni nożyczki i powiedział że jest piękna dla niego i to powinno jej wystarczyć. Isabelle do dziś pamiętała jak potem beczała i Alec musiał ją uspokajać.

Teraz role się odwróciły.
—Co oni ci zrobili...

Isabelle zidentyfikowała w mgnieniu oka miejsce krwotoku. Dłonie. To co dla łucznika najważniejsze.

Dziewczyna delikatnie złapała brata za nadgarstki i przyjrzała się z grozą krwawej miazdze. Czy jej brat będzie mógł kiedykolwiek poruszać palcami?

Isabelle sięgnęła po stelle, którą zawsze nosiła wetkniętą za pasek spodni. Narysowała sprawnym ruchem runę uzdrawiającą na nadgarstkach brata i patrzyła z trudem jak biedak cierpi.

W mroku {Malec}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz