Rozdział 19

1.8K 147 4
                                    

Hayashi przykucnęła na krawędzi dachu. Jej zadanie było proste - wyeliminować kopie Ectoplasma, które miały odgrywać role przestępców. Dziewczyna wiedziała, że sobie poradzi. Wyostrzyła pazury na dłoniach i stopach, po czym wczepiła je w ścianę i zaczęła po niej schodzić na dół, jak jaszczurka. Będąc za jednym z klonów Ectoplasma, wypuściła kły i skoczyła na swojego przeciwnika. Jedno cięcie pazurami i klon się rozpłynął. Zaraz skoczyła na kolejnego i również się go pozbyła. Została jedynie poinformowana, że będzie ich czternaście. Dwa miała z głowy. Rozejrzała się. Nikogo więcej tu nie było.

Wdrapała się po ścianie na dach, wykształciła jelenie uszy i wsłuchała się w otoczenie. Szybko usłyszała jakiś trzask rury i tam właśnie się skierowała. Sprawnie przeskakiwała z dachu na dach. Nagle wyskoczył przed nią klon. Hayashi bez wahania przecięła go wpół.
Usilnie starała się nie myśleć o tamtej rozmowie z Bakugou. Ale siłą rzeczy, wciąż w jej głowie rozbrzmiewały jego słowa. „W życiu nienawidziłem tak nikogo jak ciebie". Czy była aż taka zła? Okropna? Gdzie popełniła błąd? Przecież jeszcze kilka dni temu Katsuki powiedział, że jest ważna w jego życiu. A teraz... Było jej przykro, że tak się to potoczyło. Znowu czuła, że coś zepsuła. Może nie powinna wspominać o Midoriyi. Ale dlaczego Bakugou tak na to wszystko reagował? Co go tak uwierało, że nie potrafił nie nienawidzić Izuku, którego znał przecież od dzieciństwa?

Nie mogła o tym myśleć, a jednak wciąż to robiła. Powinna się skupić na egzaminie. Sięgnęła po malutką cząstkę Furii i wykształciła jelenie poroże. W samą porę, bo pojawił się przed nią kolejny klon. Rogi szybko go przebiły i wróg się rozpłynął.
Hayashi w końcu dotarła do miejsca, gdzie się kierowała. Czterech klonów się pozbyła. Przykucnęła na dachu i policzyła klony. Siedem. Jeśli weźmie ich z zaskoczenia, da sobie radę.
Zeskoczyła na dół. Spadła na jednego z klonów, który od razu się rozpłynął. Pazurami przecięła kolejnego, następnego nadziała na rogi. Wykształciła ogon i uderzyła nim napastnika, który próbował zaskoczyć ją z tyłu. Furia wzbierała w niej, ale Kimiko miała ją pod kontrolą. Panowała nad sowim ciałem, gdy się powiększyło i spojrzała na świat czerwonymi oczami zza wilczej czaszki.
Jakikolwiek klon się zbliżył, kończył rozpływając się w powietrzu. Kimiko wykonywała szybkie, dzikie ruchy, częściowo oddając kontrolę swoim instynktom. Nauczyła się jak korzystać z Furii. Była świadoma, ale oddając walkę swoim instynktom, zwiększała swoje szanse na wygraną.

Gdy załatwiła już całą siódemkę klonów, z cienia wyskoczyła ostatnia trójkę. Kimiko warknęła i skoczyła w ich kierunku. Błyskawicznie przecięła pazurami jednego, drugiego chwyciła w zęby. Gdy ostatni chciał na nią skoczyć od tyłu, szpiczasty ogon przebił go na wylot.
Hayashi chwilę jeszcze ciężko dyszała, powoli uspokajając Furię. W końcu zamknęła oczy i powoli wróciła do postaci człowieka. Rozległ się głos pana Aizawy z głośników:

- W porządku, Hayashi. - powiedział. - Zdałaś.

Dziewczyna uśmiechnęła się. Tak naprawdę nie kontrolowała czasu. Chyba była zbyt zdenerwowana, by to robić.
Skierowała się do wyjścia, myśląc, co ma zrobić w sprawie Bakugou.

~*~

Kimiko z niemałym zaskoczeniem spostrzegła Kirishimę, który... stał sam. Chłopak szybko również ją zauważył, a po jego wyrazie twarzy, Hayashi szybko się zorientowała, że Bakugou z nimi nie pójdzie. Podeszła do Kirishimy.

- Poszedł już? - zapytała, mając malutką nadzieję, że jednak nie.

- Poszedł. - odparł jednak Kirishima. - Kazał mi go zostawić w spokoju. Był... Bardziej wkurzony niż zwykle.

- Och... - powiedziała tylko i spuściła wzrok. - Chyba... Powinniśmy już iść. - skinęła w stronę wyjścia z terenu szkoły.

- Ta...

Kirishima nie wytrzymał jednak dziwnej ciszy, w której szli, i po krótkim czasie zwrócił się do Kimiko:

- To... Co się stało?

- Nie jestem pewna. - odparła Hayashi. - Wydaje mi się... Że my... My się chyba pokłóciliśmy.

- Chyba? - chłopak uniósł brew. - Co to znaczy?

- To znaczy, że ja nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy się na siebie obrazić. - odparła. - Ale Bakugou najwyraźniej tak.

- A... O co poszło?

Kirishima starał się nie pokazać po sobie, jak bardzo zmartwiły go słowa Kimiko. Bo skoro ona nie rozumiała, dlaczego właściwie się pokłócili, to proces przeprosin może być bardziej skomplikowany niż zwykle...

- Nie wiem dokładnie. - powiedziała ostrożnie. - Ale wydaje mi się, że obraził się za to, że stanęłam w obronie Midoriyi. - spojrzała na Kirishimę. - Nie zamierzam go za to przepraszać. - powiedziała.

- No tak... - Eijiro spuścił wzrok. - Ale może z nim porozmawiasz?

- O czym? - Kimiko nagle posmutniała. - On już chyba powiedział mi wszystko, co chciał.

Kirishima nie miał pojęcia, co powiedział jej Bakugou, ale jeśli sprawił tym Kimiko aż taką przykrość, nie mogło to być zwykłe wyzwisko.
Zatrzymali się w miejscu, gdzie zawsze się rozdzielali. Kirishima posłał Hayashi pokrzepiający uśmiech.

- Nie martw się, Hayashi! - poklepał ją po ramieniu. - Za chwilę wszystko sobie wyjaśnicie i będzie jak dawniej!

Kimiko jedynie pokiwała głową, jakoś niespecjalnie przekonana.

- Zobaczymy. - powiedziała. - Do zobaczenia.

Kirishima pomachał jej na pożegnanie i każde z nich poszło w swoją stronę. Kimiko nie odważyła się napisać do Bakugou. Zresztą, co mogła napisać? Przecież jej nienawidził. Jak mogłaby teraz z nim normalnie porozmawiać?

Furia - Bakugou Katsuki x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz