- Nigdy nie rozumiałam do końca idei Festiwalu Sportowego. - powiedziała Hayashi, wyjmując środek pistacji.
- Co w tym niezrozumiałego? - Bakugou uniósł brew.
- Właśnie, wszyscy wiedzą, o co tam chodzi. - dodał z pełnymi ustami Kirishima.
- Tak, ja też rozumiem, co się tam robi. - Kimiko pokiwała głową. - Ale nie rozumiem, po co.
Bakugou przewrócił oczami. Siedzieli na stołówce, znowu cała trójka razem. Kirishimie i Hayashi najwyraźniej spodobało się towarzystwo Katsukiego. Co za dziwne pacany...
- Czego ty nie rozumiesz, hę? - zapytał nieprzyjaznym tonem. - Jedziemy na Festiwal, napierdzielamy się, ja wygrywam i do domu. - uśmiechnął się pewny siebie. - Bohaterowie będą patrzeć na tych najlepszych, a potem dostaniemy oferty na praktyki u nich.
- Ale bardzo dużo uczestników odpada już po pierwszej rundzie. - Kimiko spojrzała na niego. - Jeśli ich Dar nie daje im szansy na przejście dalej, to nawet nie zdążą się zaprezentować.
- To ich problem. - wzruszył ramionami blondyn.
- Gdyby, na przykład, pierwszą konkurencją byłyby wyścigi, moje szanse byłyby marne i pewnie bym...
- Zamknij się już, mutancie! - Bakugou wepchnął jej pączka do buzi. - Zgiń!
Kimiko umilkła, będąc zatkaną słodkim pączkiem. Kirishima pokręcił głową z rozbawieniem. Cokolwiek twierdziłby Bakugou, Eijiro wiedział, że jakimś cudem Hayashi udało się zakolegować z Katsukim. Sam wiedział, że dotarcie do Katsukiego było prawdziwą sztuką. Dlatego fakt, że komuś o tak odmiennym charakterze (i płci) od wybuchowego blondyna, jak Kimiko udało się wkupić w jego łaski, niezmiernie go dziwił i zaskakiwał.
Przerwa obiadowa się skończyła. Trójka kolegów poszła na lekcje. Hayashi sama tak naprawdę była zaskoczona, że Bakugou tolerował jej obecność. Oczywiście, stale straszył ją wybuchami i groził słynną śmiercią, ale to Kimiko nie obchodziło. Tym, na co zwracała uwagę, było jego podejście do niej, pozbawione strachu i obawy. Wyzywał ją, traktował jak każdego innego, a nie jak jakiś ewenement. I to było dla Hayashi bardzo ważne. Dlatego wciąż trzymała się tego, tak bardzo innego od niej samej, faceta z wiecznym okresem.
Na lekcjach, siedząc obok siebie, nigdy im się nie nudziło:- Bakugou, nie żartuj sobie. - zachichotała Hayashi.
- Nie śmiej się, głupia. - warknął blondyn i jeszcze intensywniej zaczął się wpatrywać w Iidę.
- Dasz radę. Wierzę w ciebie. - szeptała tymczasem spokojnie Kimiko.
- Daj mi chwilę, zaraz sobie przypomnę. - Katsuki nie chciał pozwolić na takie upokorzenie.
- Nie wygłupiaj się. - Kimiko ledwo powstrzymywała śmiech. - No jak on ma na imię?
- Skąd mam wiedzieć? - prychnął. - Nigdy go nie wołam po imieniu.
- Ty nigdy nikogo nie wołasz po imieniu. - powiedziała Hayashi.
- Zgiń. - syknął w jej stronę. - Ty i tak zawsze będziesz mutantem. Nawet jak będę pamiętał twoje zasrane imię.
- Czyli jeszcze go nie pamiętasz? - dziewczyna uniosła brew, ze spokojnym uśmiechem na ustach.
- Oczywiście, że pamiętam. Za kogo ty mnie masz? - spiorunował ją wzrokiem. - Hayashi Kimiko.
Szarowłosa aż uniosła brwi ze zdziwienia. Pokiwała głową z aprobatą, nie wiedząc, czym sobie zasłużyła na to, by Bakugou Katsuki pamiętał jej imię. Zaraz jednak obróciła się z powrotem w stronę Iidy i ponownie zadała pytanie:
CZYTASZ
Furia - Bakugou Katsuki x OC
FanfictionStrach. Niepokój. Stres. Presja. To wszystko potrafiła opanować. Ale gdy pojawiała się Furia, zupełnie traciła kontrolę. Spotkała jednak kogoś, kto kilkoma słowami potrafił ją z niej wytrącić. Cóż za dziwny przypadek...