Kimiko zdzieliła Katsukiego w głowę.
- Idiota. - powiedziała.
- Hę?! - wrzasnął, patrząc na nią wściekły. - Co mnie bijesz, mutancie?!
- Ty pobiłeś Midoriyę. - wzruszyła ramionami.
- Tak co do zasady, to oboje się pobiliśmy. - wtrącił Izuku.
- Ale on zaczął. - skinęła w kierunku Katsukiego. - W końcu ma dłuższy areszt domowy.
- Cicho. - burknął blondyn.
- Ale bardziej mnie interesuje, jak Midoriya to przeżył. - zastanawiała się na głos dziewczyna. - Bo wiesz, tak wiele razy obiecywałeś mu śmierć, że teoretycznie, to już powinniśmy go grzebać.
- Zamknij się.
- I ciekawi mnie, czy to przejaw litości, a może po prostu Midoriya jednak był za silny, byś go zabił i...
- Morda! - Katsuki rzucił w nią szmatką do wycierania kurzu.
- Uważaj sobie. - Kimiko ściągnęła ją ze swojej twarzy. - Jeszcze przedłużysz sobie areszt domowy. - uśmiechnęła się delikatnie.
Nawet nie potrafiła sobie wyobrazić, jak bardzo Bakugou się w środku gotował.
Przez całą tę sprawę nie będzie mógł iść na lekcje, przegapi tyle materiału i jeszcze będzie spędzał mniej czasu niż zwykle w jej towarzystwie... Nie, żeby koniecznie musiał siedzieć na lekcji ławkę obok, ale... A zresztą, nawet jeśli musiał, to co z tego? To nic nie znaczy. To przecież tylko jego przyjaciółka. Kiedy jednak bił się wtedy z Deku, był moment, kiedy o niej pomyślał. Gdy Midoriya prawie go pokonał. Bakugou pomyślał wtedy, że Kimiko na pewno wolałaby wtedy tego zasranego nerda od niego. I... Przeraziło go to. Że mógł znów stracić kogoś tak ważnego. Dlatego nie przegrał.- Kimiko-chan! - zawołała Tsuyu. - Musimy już iść na lekcje.
- Jasne, już idę. - Kimiko pokiwała głową, a potem splotła ręce za plecami i uśmiechnęła się spokojnie do Bakugou. - Do zobaczenia, uziemiony.
- Spadaj już! - wrzasnął Katsuki.
Hayashi odbiegła, chichocząc pod nosem, a on odprowadził ją dyskretnie wzrokiem. Czy Kimiko była ważna? Oczywiście. Na to pytanie Bakugou już dawno znał odpowiedź. Ale dręczyło go coś innego....
Jak bardzo była dla niego ważna?~*~
- Puk, puk! - Kimiko zastukała dwukrotnie do drzwi i weszła do pokoju Bakugou. - Czy jest tu moja uziemiona bombeczka?
Odpowiedziało jej wściekłe prychnięcie. Bakugou leżał na swoim łóżku, wpatrując się w sufit. Jednak gdy tylko usłyszał znajomy, spokojny głos i zbliżające się kroki, podniósł się na łokciach, by spojrzeć na Kimiko. Hayashi położyła kubek z herbatą na stoliku przy łóżku i usiadła na brzegu. Uśmiechnęła się do niego spokojnie.
- Pan Aizawa zabronił nam mówić tobie i Midoriyi, co się dzieje w szkole. - powiedziała.
- A ty, jak ten piesek, będziesz go słuchała. - Katsuki spróbował ją sprowokować.
- Nie próbuj mnie podpuścić. - zaśmiała się Kimiko i usiadła po turecku. - Chyba nie doceniasz mojej domyślności.
- Mówię tylko jak jest. - burknął nieco zawiedziony.
- Przyniosłam ci herbatę. - powiedziała Kimiko, lekko rozbawiona jego próbą wyciągnięcia informacji. - Na pewno jesteś zmęczony tym sprzątaniem.
- Nie jestem! - wrzasnął, ale wziął kubek do ręki.
- Oczywiście. - Hayashi z uśmiechem przewróciła oczami.
Bakugou zaczął pić herbatę, ale po chwili się odezwał:
- W szafce w biurku jest torebka z budyniem. - burknął.
Kimiko zeskoczyła z łóżka i w podskokach wyjęła torebkę z proszkiem. Uśmiechnęła się z wdzięcznością do Bakugou i wyszła na chwilę z pokoju, by zrobić sobie budyń.
Po chwili wróciła, dzierżąc miskę i łyżeczkę. Usiadła po turecku na łóżku Bakugou i zaczęła zajadać. Katsuki wiercił się zniecierpliwiony.- Co się dzisiaj działo? - zapytał.
- Nie powiem. - odparła Kimiko.
- Gadaj, mutancie! - krzyknął. - Nie wytrzymam czterech dni bez żadnych informacji!
- Gdybyście się wtedy nie pobili, nie musiałbyś tego znosić. - dziewczyna wzięła kolejną łyżeczkę budyniu do ust. - A tak właściwie, to dlaczego się pobiliście?
Spojrzała na Bakugou kątem oka. Ale to jedno spojrzenie wystarczyło, by Katsuki zauważył ten cień niepokoju w jej oczach. Zmartwił ją. Znowu.
Zacisnął zęby. Przecież już nigdy nie chciał widzieć, jak się o niego martwi. Nie mógł znieść myśli, że mógłby być powodem, dla którego znów coś by jej się stało. Jak wtedy, gdy został porwany, a ona... Ona...
Katsuki spuścił wzrok na dłonie Kimiko. Z wahaniem wyciągnął rękę w kierunku jednej z nich. Hayashi nie opierała się, gdy Bakugou chwycił jej dłoń i splótł ich palce.- To o co wtedy tam poszło? - zapytała jeszcze raz, odkładając już pustą miskę.
- O... Nic takiego ważnego. - odparł Katsuki, wpatrując się w ich splecione dłonie.
Kimiko cicho westchnęła, ale uśmiechnęła się spokojnie.
- Rozumiem. - powiedziała. - Jeśli nie chcesz o tym mówić, to w porządku.
Bakugou zerknął na nią, a potem znów spojrzał na ich ręce. Zmrużył oczy i drugą ręką dotknął palców Kimiko.
- Są... Takie delikatne. - mruknął. - I małe.
- Jak dla mnie to ty masz po prostu duże dłonie. - zaśmiała się Kimiko.
Katsuki poczuł, jak zaczynają piec go policzki. Dlaczego na to zwrócił uwagę? Dlaczego tak mu się podobał jej dotyk? Spojrzał na nią. Kimiko patrzyła gdzieś w bok, pewnie na jego biurko, szukając jeszcze innych torebek z budyniem. Bakugou zdał sobie sprawę, że Hayashi jest tak naprawdę... Ładna. Wcześniej o tym nie pomyślał. A może nie zauważył...
Puścił jej dłoń i położył się na boku na swoim łóżku. Kimiko spojrzała na niego.- Powinnaś już iść. - powiedział chłopak. - Na pewno musisz się przygotować jutro na lekcje. Spadaj.
Kimiko uśmiechnęła się spokojnie i podniosła z łóżka. Poklepała go jeszcze delikatnie po głowie. Pomyślała, że pewnie jest zmęczony po całym dniu sprzątania (i to jeszcze w towarzystwie Deku).
- To idę. - powiedziała, kierując się do wyjścia. - Pa, Bakugou.
Uniósł jedynie dłoń na pożegnanie. Jednak kiedy drzwi zamknęły się za Kimiko, Katsuki wcale nie odpoczywał. Rozmyślał i próbował dociec, dlaczego tak wielu rzeczy wcześniej u niej nie zauważył. Przecież znał ją już tak długo, a nigdy wcześniej nie zwrócił uwagi na to, że jej ciemnoniebieskie oczy są takie piękne i zawsze spokojne. A te elfie uszy, które wcześniej raczej go denerwowały, były... Tak naprawdę całkiem ładne. Wcześniej, w życiu by się nawet nie zastanowił nad tym, że jej sylwetka jest taka zgrabna i w ogóle, Kimiko jest... Ładna?
Dlaczego o tym myślał? Czy on...? Nie, nie, nie. To niemożliwe. To niemożliwe, by się zakochał... I to jeszcze w Kimiko.
Prychnął, gdy zdał sobie sprawę z absurdalności takiej myśli. Niemożliwe. I z tą myślą zasnął.
CZYTASZ
Furia - Bakugou Katsuki x OC
FanfictionStrach. Niepokój. Stres. Presja. To wszystko potrafiła opanować. Ale gdy pojawiała się Furia, zupełnie traciła kontrolę. Spotkała jednak kogoś, kto kilkoma słowami potrafił ją z niej wytrącić. Cóż za dziwny przypadek...