↷ 슬픔은 영원 할 것이다
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
— Wiesz, nie potrafię zrozumieć co siedzi mu w głowie
Sicheng resztę dnia głowił się, co mogło przydarzyć się Yucie i co stało za zmianą jego zachowania.
Od rana nie mógł pojąć co widzi na swoje oczy.
Mundurek szkolny, okulary i normalna szkolna fryzura.
Wyglądał jakby zamienił się z kimś ciałami i jego Nakamoto poszedł na wagary, bądź zaspał w domu.
Jego zachowanie też nie należało do normalnych.
Czuł, że ten może mieć do niego jakiś żal, co można było zauważyć w głosie chłopaka.
Tylko co się stało?
Zadzwonił w tej sprawie do Johnny'ego by wrócił szybciej z pracy i pomógł poszukać odpowiedzi na męczące go pytania.
— Jak on się zachowywał? — Dopytywał, próbując wyciągnąć coś więcej od swojego przyjaciela.
Mógłby też zaprosić Tena, bo wiedział on zapewne więcej, jednak nie było to chyba odpowiednia chwila.
Jeśli Dong rzeczywiście był czemuś winien, jego chłopak rzuciłby mu się do gardła, nie robiąc sobie nic z tego, że jest on ich nauczycielem.
Zauważył to już na ostatnim meczu koszykówki, gdzie Chittaphon gotowy był wskoczyć w ogień za swoim przyjacielem i jeśli tylko mógł, szedł się bić z każdym, to obrazi Nakamoto.
Był względem niego opiekuńczy, mimo głośnego krytykowania każdego kroku Japończyka i upieraniu się, że nie lubi go tak mocno jak każdy myśli.
Całkiem odwrotna przyjaźń do tej Seo i Donga.
Kwestia różnicy wieku może grała tu rolę, a może ich całkiem inne charaktery?
Japońsko-Tajski duet był głośny, rzucał się w oczy i dawał się wielbić dziesiątką uczniów ich szkoły.
Drugi zaś duet, Koreańsko-Chiński był tymi ludźmi, których współczesna młodzież zwała "starymi dziadami", którzy grali w szachy i pili rumianek.
— Ubrany w szkolny mundurek, którego nie muszą nosić, ułożone włosy i okulary podobne do tych, które ja noszę czasami — Wyliczał, starając się niczego nie pominąć — Nawet swoje perfumy zamienił na coś, co pachniało jak mydło i lilię. Nawet wypowiadał się jak jakiś kujon, który za bardzo się stara
— Przeszkadza ci to?
— Oczywiście, że przeszkadza — Burknął, obdarzając Seo niemiłym spojrzeniem — To nie jest mój Yuta. Nakamoto jakiego znam zasypia po pięciu minutach od rozpoczęcia zajęć albo dźga Tena długopisem, dopóki ten nie zgodzi się grać z nim w kółko i krzyżyk. Yuta którego znam, nie patrzy na mnie jak na wroga, tylko na bliską osobę...
Słysząc slowa swojego przyjaciela, Koreańczyk pokręcił tylko głową, uśmiechając się lekko do siebie.
Już raz widział go w takim stanie, gdy bał się zaprosić koleżankę ze studiów do kina i nabawił się rozstroju żołądka z nerwów.
Wiedział, że chłopak jest dla niego ważny w pewien sposób i boi się zrobić jakikolwiek krok, by nie popełnić błędu.
Nie należał do osób wylewnych, które otwarcie potrafiły rozmawiać o swoich uczuciach i okazywać je na tysiąc różnych sposobów.
Zwierzył się Johnny'emu, że gdy zobaczył Yute po raz pierwszy to nie mógł złapać przez chwilę oddechu, jakby na jego własnych oczach najpiękniejszy obraz ożył.
Każdy centymetr jego twarzy zdawał się być idealny i im dłużej na niego patrzył, tym mniej wad zdawał się mieć.
— Po raz pierwszy czuję coś takiego względem niego... Względem kogoś tej samej płci co ja — Napił się herbaty, czując rosnącą mu gulę w gardle, ktora nie pozwalała mu na dalsze mówienie — Nie wiem, czy to jest właściwe i czy na pewno dobrze robiłem, zaczynając to wszystko
Chciał napisać do Japończyka, nawet próbował zadzwonić, ale nie wiedział czy będzie w stanie pociągnąć tą rozmowę we właściwym kierunku.
W głębi duszy liczył na to, iż to właśnie z jego strony wyjdzie ta chęć kontaktu.
— Nie załamuj się Winnie. Może po prostu miał zły dzień i to był jego sposób na odreagowanie? — Próbował pocieszyć przyjaciela, jednakże widząc jego minę, zaprzestał dalszych starań — Powiedział ci raz, że cię lubi i miał to na myśli. Jutro pojedź do niego i wyjaśnij całą sytuację jak na dorosłych ludzi przystało, co ty na ten pomysl, huh?
— Jaki pomysł? — Rozmowę przerwała kobieta wchodząca do salonu, gdzie usiadła naprzeciw Sichenga i Johnny'ego — Aish, chłopaki co to za grobowe miny?
— Wróciłaś już z miasta, Jieun? — Chińczyk widząc swoją przyjaciółkę, wyprostował się i kiwając głową w stronę Seo tak, by ta tego nie zauważyła uśmiechnął się, chcąc zmienić temat — Jak poszło załatwienie tymczasowej wizy?
— Koszmarnie, Sisi.
Nie wiesz nawet, jak urzędnicy tutaj potrafią być zrzędliwi. Nawet pieniądze na nich nie działają i gdybym mogła, wróciłabym do Chin— To czemu tego nie zrobisz? — Zapytał Johnny — Jak nie chcesz tu mieszkać, to może Pekin jednak będzie właściwym miejscem do osiedlenia?
— Ktoś musi zadbać o Sichenga, jak za starych dobrych czasów. Sam przecież o tym wiesz — Puściła mu oczko, wstając ze swojego miejsca i idąc w nieznanym dla nich kierunku — Za pół godziny wracam z soju i kurczakiem chłopcy. Włączcie coś dla mnie w telewizji!
CZYTASZ
renaissance | n.yt + d.sh
Fanfiction↳❝ and in the end were just a generation of fucked up kids with broken hearts and scars on our wrists❞↲ ▪ gdzie sicheng jest nowym nauczycielem historii sztuki, a yuta nie bardzo rozumie, co ludzie takiego w niej widzą