¹¹ - ɪꜰ ᴍy ᴍᴏᴜᴛʜ ᴡᴏɴ'ᴛ ꜱᴀy ɪᴛ, ᴍy ᴇyᴇꜱ ᴅᴇꜰɪɴɪᴛᴇʟy ᴡɪʟʟ

956 118 15
                                    

↷ 슬픔은 영원 할 것이다

↷ 슬픔은 영원 할 것이다

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───

Obudził się z dziwnego snu, o którym nie mógł przestać myśleć.

Było to dla niego okropnie niecodzienne uczucie mając sen o kimś, kogo nawet nie lubi.

Nie ma nawet bladego pojęcia, dlaczego w ogóle śnił o oczach nauczyciela historii sztuki.

Ten sen nie powinien mieć miejsca i zganiał się za to w myślach, jedząc śniadanie.

Yuta nie darzył mężczyzny sympatią, w dalszym ciągu uważając, iż jest on dla niego wredny i to przeważnie celowo.

No cóż, nie był to jego problem.

Mozolnie co prawda, jednak z pozytywnym skutkiem, udał się do szkoły, gdzie czekał na niego Chittaphon.

— Czy ja mam się do ciebie płaszczyć o jakieś szczegóły, jak Tzuyu o jakąkolwiek uwagę z twojej strony, czy łaskawie mi opowiesz? — Usłyszał na przywitanie, przewracając oczami na słowa swojego przyjaciela.

Tajlandczyk był straszną plotkarą, która nie potrafiła długo wytrzymać bez sensacji i codziennej porcji ploteczek.

Nie wiedział, co było tak ciekawego w słuchaniu o problemach innych, przekręcając kilkukrotnie wersję wydarzeń, tylko po to, by współgrało to z ich poziomem uwagi i zainteresowania.

— Co mam ci powiedzieć?
Tematów do plotek już nie masz?

— Mam, ale wolałbym słuchać o twoim byciu kretynem — Odciął, uśmiechając się do niego sztucznie.

Stanęli obok swoich szafek, z których musieli wyciągnąć podręcznik potrzebny im do pierwszej lekcji.

Chłopak nie zamierzał tak łatwo mu tego odpuścić, mając zamiar tak długo kręcić mu o to dziurę w brzuchu, że sam pęknie, denerwując się, jak zwykle.

— To jak będzie, powiesz mi? — Zaczął jeszcze raz, jednak japończyk nie podniósł wzroku znad zawartości swojej szafki, szukając czegoś bez celu.

Nie miał ochoty na rozmowę.

Myślał o profesorze Dongu.

Nie żeby chciał go od razu gdzieś zobaczyć, śląc mu po drodze masę serduszek i zachowując się jak napalona na niego nastolatka.

Jego umysł płatał mu figle, pogrywając z nim w ten sposób.

Ten sen był najwidoczniej przepowiednią, że musi się uczyć, jeśli chce skończyć szkołę i uwolnić się od jej najbardziej denerwujących elementów.

Oczywiście miał na myśli Tzuyu, która zamieniała się w jego psychofankę i jeśli jej obsesja nie ewoluuje, to nie będzie musiał czuć się jak członek taniego boysbandu, jego przyjaciela, który z dnia na dzień był coraz gorszym i mocniej rozwydrzonym człowiekiem, niż do tej pory.

Kochał go, jak brata, ale słowa, które wypowiadał i gust, o którym mówił głośno nie zawsze pokrywały się z jego wyborami.

Nie przepadał też za wtrącaniem się w czyjeś sprawy.

Jeśli ktoś miał romans ze starszym o sześć lat facetem, to był to biznes tej osoby.

Nie jego, czy pani woźnej.

Ludzie nauczyli się tłumaczyć swoje wcibstwo, jako troska o drugą osobę.

Gówno prawda.

Jesteśmy zakłamanym gatunkiem, który karmi się sensacją, krzywdą i pechem innych ludzi.

Nakamoto czuł się w tej szkole jak kosmita, gdy odmawiał poznania informacji, które nic nie zmieniały w jego życiu, a tylko zabierały mu czas.

Tak, uczniowie go kochali i był dzieciakiem, który mógł zaliczać się do osób popularnych, albo na topie, jak kto woli.

Sportowiec z piękną, symetryczną twarzą, noszący Fendi jak coś nie wartego jego uwagi.

Miał coś prosto od projektanta?

Nie patrzył na metki, zakładał to, co miał pod ręką.

Jednak dziewczyny zawsze szalały, gdy przechodził obok nich.

Uśmiechały się nieśmiało, poprawiając włosy, by tylko zrobić na nim jak najlepsze wrażenie.

Szkoda tylko, że miał je gdzieś i nie zwracał na nie uwagi.

— Byłem u niego, odrobiłem pracę domową i poszedłem do domu, zaraz po tym, jak zwyzywał mnie od tumanów z małym móżdżkiem — Powiedział na jednym tchu, zamykając swoją szafkę i patrząc na chłopaka obojętnym wzrokiem.

To nie była do końca prawda, jednak zdecydował, że lepiej było zdradzić mu jeden procent informacji mniej, niż dwa procent za dużo.

Widząc jego mnie, to w pełni mu to wystarczyło.

Pewnie dorobi sobie do tego własną historię, dlatego mógł już spokojnie cieszyć się spokojem, który nie potrwa tak długo, jakby tego chciał.

Takie miał przeczucie.

A czy było one prawdziwe, to nie miał pojęcia.

Wkrótce się dowie.

— Zero romansu z waszej strony, jesteście nudni — Burknął, nie pocieszony tym, iż jego najlepszy przyjaciel nie zachowywał się jak postać wyciągnięta z fanfiction, które tak chętnie czytał.

— To nasz nauczyciel, matole

— Ale gorący nauczyciel, zwłaszcza, gdy jest ubrany w normalne ciuchy — Yucie przetworzenie informacji zajęło kilka minut.

Gdy w końcu zrozumiał, co palnął  Tajlandczyk, o mało nie wyłożył się na szkolnym korytarzu.

Skąd on niby wiedział, jak ubierał się Sicheng, gdy kończył pracę?

Czując, jak coś zaczyna się w nim gotować, planował zapytać go, skąd on to wie, ale jednak udaremniła mu to para malutkich, nieco bladych rąk.

Lekko zdziwiony odwrócił się do tyłu, widząc nikogo innego, jak...

Czy Tzuyu się do niego właśnie przytulała, wprawiając go w zakłopotanie i złość jednocześnie?

Przyszedł do szkoły, by przeżyć ten dzień spokojnie i bez żadnych problemów.

Planował oderwać swoje myśli, które tylko mu wadziły, ale zamiast tego wpadł w same sidła pułapki, która jest w stanie go udusić, z domniemanej "miłości" oczywiście.
















Planował oderwać swoje myśli, które tylko mu wadziły, ale zamiast tego wpadł w same sidła pułapki, która jest w stanie go udusić, z domniemanej "miłości" oczywiście

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
renaissance | n.yt + d.shOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz