²³ - ɪ ꜰᴇᴇʟ ᴋɪɴᴅᴀ ɢʀᴇᴀᴛ... ʟɪᴋᴇ ᴛʜɪꜱ

655 110 23
                                    

↷ 슬픔은 영원 할 것이다

↷ 슬픔은 영원 할 것이다

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───


— Jest dwudziesta pierwsza godzina. Z jednej strony chcę wiedzieć, dlaczego znajdujesz się w drzwiach mojego domu z jakimś pudełeczkiem w ręku, a z drugiej strony wolę chyba nie pytać

Yuta nie mógł czekać do rana, by dać mu filiżankę, którą kupił z Chittaphonem kilka godzin wcześniej.

Niczym małe dziecko nie mógł doczekać się, by zobaczyć reakcję swojego nauczyciela.

Nigdy wcześniej nie dawał komuś przemyślanych prezentów od serca.

Rodzice wysyłali mu prezenty przez swoich asystentów, których widział częściej, niż ich, zaś jeśli chodzi o Tena, to szli do galerii gdzie kupował mu pierwsze dziesięć rzeczy, jakie sobie wybrał.

Urodziny, jak i święta spędzał u swojego przyjaciela i jego mamy, u których czuł się... dobrze?

Pomagał przy pieczeniu ciastek oraz ubieraniu choinki, sprzątał naczynia i bawił się z ich psem.

Kobieta dawała mu i zawsze własnoręcznie robione rzeczy, które podobały mu się bardziej, niż piąty nowy iPad od ojca.

Zazdrościł Tenowi tej domowości i miłości rodzicielskiej.

Tego, że był kochany.

Państwo Nakamoto mieli swoją firmę, która zajmowała się pr-em i zobowiązywała ich do ciągłych delegacji i podróży.

Przez długie miesiące mieszkał sam albo u Chittaphona.

Zdaniem matki był na tyle duży, by zająć się samym sobą.

Sicheng oczywiście wpuścił go do środka, dając coś ciepłego do picia oraz proponując resztki z obiadu do zjedzenia.

Japończyk grzecznie odmówił i poprosił o chwilę rozmowy.

Wyglądał nieco inaczej, niż zwykle.

Nie mógł określić dokładnie co się zmieniło, ale czuł, że ten na coś czeka.

Zerkał to na niego, to na pudełko, lekko się uśmiechając.

— Przechodziłem w okolicy i pomyślałem, że zajrzę na chwilę — Odpowiedział, wzruszając ramionami, sięgając po kubek z gorącą czekoladą, który dostał dwie minuty temu od Donga.

Była dobra, chociaż nieco słodka jak dla niego.

Nie można też zapomnieć o piankach, które pływały w środku i zachęcały go mocno do wypicia wszystkiego za jednym zamachem.

— Znam cię na tyle dobrze, by wiedzieć, że z własnej nieprzymuszonej woli tu nie przyszedłeś. No chyba, że coś ode mnie chcesz

— Aż tak jestem przewidywalny? — Westchnął, zerkając po raz kolejny na paczkę, która leżała niedaleko.

renaissance | n.yt + d.shOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz