7.

349 24 8
                                    

_______________________________________

                              ''Liv?''

_______________________________________

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

_______________________________________

~~~TRZY DNI PÓŹNIEJ~~~

LILIANA POV :

-Jak się trzymasz ?-spytał męski ochrypnięty głos. Zapach pergaminu szybko dotarł do moich nozdrzy dodatkowo je pieszcząc.

-Nie rozmawiajmy teraz o tym. - odchrząknęłam nie spuszczając wzroku z książki zawieszoną tuż nad głową. Kiedy to na czytającym fragmencie utrzymywała się dłoń zasłaniając mi dalsza część. Wiedziałam, że będzie chciał drążyć temat na różne sposoby nie byłby sobą gdyby tego nie zrobił. Trzymaliśmy się jak na razie zasady  by nikt oprócz nas nie wiedział o odkryciu szkatułki.

-Wiesz już jak kocha Ślizgon. Nie chciałabyś zobaczyć to uczucie od strony Gryfona? -wypalił po chwili wpatrywania się z góry na mnie. Jego czarny golf idealnie opinał się na wysportowanej klatce. Wyglądał jak rzeźba w ciepły dzień miesiąca. Jak perfekcyjnie wykonany obraz na niebieskim niebie, z którego go teraz obserwowałam. Ostro uwydatniona żuchwa mająca lekkie przetarcia od spotkania z ziemią po treningach , czekoladowe tęczówki przypominające karmelowe dropsy, a jego kontur twarzy pasował do niego idealnie.

-Nawdychałeś się Amortencji, że jesteś aż tak dosłowny? Poza tym nigdy nie byłam z Draco. To była podpucha. - wyrecytowałam podnosząc na sekundkę wzrok na bruneta zwisającego nade mną. - Nie można też powiedzieć, że to nie  kusząca propozycja. - powiedziałam zatapiając znów wzrok w książce.

-Jedna randka i dam Ci spokój. - nie dając za wygraną  kucnął przy ławce, na której leżałam by zamknąć moją książkę, którą potem odłożył na ziemię chcąc zwrócić moja uwagę.

-Chętnie pójdzie. - kobiecy głos  rozbrzmiał w moich uszach przez co delikatnie się obróciłam. Nie kto inny jak Emilly stała oparta przy drzewie przyglądając się sytuacji z uśmiechem.

-Jeśli..

-Nie naprawdę chętnie pójdę Oliver. To,  o której jesteś wolny? - spytałam otrzepując spódnice z niewidzialnego kurzu, by jednocześnie wyprostować fałdki materiału.

-Jeśli Ci to nie przeszkadza wolałbym iść tam jak najszybciej.

-Ale że teraz ? Nie jestem nawet przebrana. - nie wyprasowana koszula dawała o sobie wyznaki, kiedy  chciałam ją wyprostować dłońmi a moją całą uwagę pochłonęła chęć ukazania dobrego wizerunku. Uniemożliwiła mi to dłoń Gryfon'a oddalająca mój nadgarstek od materiału.

-Uwierz nie potrzebujesz się przebierać. -nawiązując z nim krótki kontakt wzrokowy przytaknęłam ruszając za brunetem do końca błoni.

-Złap mnie za rękę.

-Teleportacja?! Gdzie ty mnie ciągniesz?

- Chcę cię gdzieś zabrać. - za radą chłopaka zacisnęłam dłoń na jego ręce po czym poczułam ostre wirowanie w okolicy brzucha.

Obraz przed oczami lekko  się normował a moje oczy mogły już wyostrzać małe detale.
Teleportowaliśmy się do ogrodu ? Parę par ubranych w dostojne stroje spacerowało po olbrzymim tarasie widokowym. W tym momencie, kiedy widziałam kobiety w cudnych sukniach karciłam Wood'a  w myślach ,że nie dał mi nawet chwili na przebranie. Niezgrabnie przemierzając kolejne wyklepane w ziemi alejki można było już dojrzeć gdzie nie gdzie  krzaczki goździków lub wielkie fontannę. Wszystkie większe drzewa były idealnie przycięte w różne figury. My natomiast zmierzaliśmy w przeciwną stronę od ludzi by po chwili ukazał nam się mało metrażowy kącik z holem. Mała ścieżka prowadziła do okrągłej białej drewnianej zadaszonej wysepki pokrytej identycznymi goździkami, które przed chwilką widziałam.

Chłopak czekał oparty o balustradę  na wysepce, kiedy ja próbowałam zapamiętać, chociaż najmniejszy szczegół ogrodu. Stawiając powolne kroki  na skrzeczący parkiet, ślimazarnie przeciągnęłam dłoń na jego łopatce trąc ją po to by rozładować nieprzyjemna ciszę.
Trzymając drugą dłoń na barierce  obserwowaliśmy odbijającą się tafle wody na której unosiły się lilie.

-Pięknie tu.

-Podoba Ci się?

-Podoba. Jest tu ślicznie. Wręcz bajkowo, ale dlaczego tu jesteśmy? - wypościł powietrze jakby coś od środka go gryzło i nie mógł nic wydusić podnosząc łokcie z barierki zmniejszając tym samym  dzielącą nas odległość.

- Chce dawać Ci szczęście  Liv.

-Liv? - spytałam podnosząc lekko brew ku górze. Nic mi nie odpowiadając uśmiechnął się. W myślach palnęłam się prosto w głowę. OLIVER =O''LIV''ER wyciągnął ze swojego imienia zdrobnienie, które łączy się z moim. Jego brązowe tęczówki przypominały mi kolorem najsłodsze karmelowe dropsy. Kiedy przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, wyrzucił z siebie. - Naprawdę chcę cię pocałować.

Moje oczy rozszerzyły się jak spodki i byłam bliska zapytania go, czy dobrze usłyszałam. Gapiłam się na Olivera, kiedy on patrzył na mnie spod rzęs .

- Ohh. .. - Wymamrotałam dotykając palcami warg.

- Powinienem był po prostu to zrobić?- zapytał, wymuszając uśmiech i próbując udawać, że nie zabolało go to, że nie zgodziłam się od razu. - Dać ci mniej czasu na postanowienie ?

OLIVER POV:

To było jedyne o czym myślałem od  czwartego roku nauki w Hogwarcie.   Spojrzałem w jej oczy, były takie hipnotyzujące jak ocean w którym się właśnie zanurzałem . Uniosłem wzrok na jej twarz, delikatnie i nieśmiało uśmiechała się do mnie, wiedziałem, że była zakłopotana podobnie jak ja, bo jej policzki zrobiły się delikatnie czerwone. Wyglądała słodko, kiedy próbowała ukryć krwiste placki.

-Myślę, że pozwolę zagościć się tu  zakazanemu owocu  domu Lwa.-cały czas trzymała mnie za rękę, ale widziałem, że jest strasznie zakłopotana więc postanowiłem przejąć inicjatywę, drugą ręką złapałem ją w talii i delikatnie pociągnąłem w swoją stronę, ona położyła swoją dłoń na mojej szyi. Jej dotyk dosłownie wiercił we mnie dziurę a brzuch wykręcał się w nieregularne struktury.

Mówią że jeśli człowiek się zakocha nie dostrzega wad wybranki. A te wady  doprowadziły do destrukcji. Bo w końcu miłość to dobry powód do wojny.

Jak kocha Gryfon a jak Ślizgon?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz