-Wiesz, że jesteś pierwszą osobą którą przyprowadziłem do tego miejsca? - zapytał gdzieś mnie prowadząc.
-Teraz już wiem - uśmiechnąłem się w jego stronę.
Resztę drogi obserwowałem jak prze różne zwierzęta nas mijają i dziwiłem się, że traktują nas jak swoich i nawet nie próbują atakować. Polska zaś szedł skocznym krokiem nucąc sobie pod nosem. W pewnym momencie Polska się gwałtownie zatrzymał przez co na niego wpadłem, bo cały czas byłem zagapiony na zwierzęta.
-Dotarliśmy do mojego małego azylu z którego jest najlepszy widok na mój Eden - uśmiechnął się szeroko wyraźnie dumny z siebie.
-Eden? - powtórzyłem słowo którego nie do końca rozumiałem.
-No tak nazwałem mój ogród. Od raju z biblii. Wiesz o co chodzi nie? - wyglądał na trochę zakłopotanego.
-Tak tak, po prostu dawno nie słyszałem tej nazwy - zaśmiałem się nerwowo.
-Nic nie szkodzi, a teraz idziemy na górę - kiedy wskazał palcem do góry dopiero teraz zauważyłem, że stoimy pod dość sporych rozmiarów domkiem na drzewie.
Wspiąłem się po drabince zaraz za Polską. Kiedy byłem już w środku zacząłem się rozglądać, a w tym czasie Polska deską zakrył wejście do domku. Było tu przytulnie jak w małym górskim domku. Zmieściło się tu łóżko trochę szersze niż jednoosobowe ale węższe niż dwu osobowe. Był też niewielki stół z trzema krzesłami i mała komoda na której stało kilka książek, po których było widać, że mają już parę lat. Na środku znajdował się niewielki dywan. Znajdowała się tu również mała drabinka która prowadziła na dach, gdzie na nim był już Polska. Również wszedłem wyżej i zauważyłem, że jedynie jest tu barierka która chroni jakoś przed spadnięciem z samej góry. Usiadłem obok Polski, a ten oparł się o mnie. W tym momencie poczułem w środku dziwne, nowe i przyjemne uczucie. Objąłem go ramieniem i razem wpatrywaliśmy się w jego ogród. W pewnym momencie zleciały się różne ptaki i zaczęły śpiewać z czego wyszła piękna melodia. Polska szybko się do nich dołączył i również zaczął śpiewać. Uwielbiałem jego śpiew. Siedzieliśmy tak dłuższą chwile. Wystarczająco długo tu byliśmy aby już móc obserwować zachód słońca. Jak się okazało Polska miał tu schowek z jedzeniem dzięki czemu nie musieliśmy się daleko fatygować po posiłek.
-Przepiękny widok - powiedziałem przerywając przyjemną ciszę.
-Prawda - przytaknął Polska uśmiechając się lekko.
Odwróciłem wzrok od zachodzącego słońca i wpatrywałem się w Polskę. Nie wiem czemu, ale nie mogłem od niego oderwać wzroku. Nie widziałem w pełni jego twarzy, ponieważ siedział oparty głową o moje ramię. On również zaczął się na mnie patrzeć. Bez słowa wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem. Kiedy Polska splótł nasze palce razem, poczułem coś chyba na wzór motylków w brzuchu. Nie jestem pewien, dlatego, że dawno nic nie czułem podobnego. Patrzyliśmy się na siebie tak jeszcze jakiś czas. Nagle Polska zrobił coś czego się nie spodziewałem. Mianowicie musnął mnie w usta. Prosto mówiąc, mózg mi się zawiesił. Trudno mi się przyznać, ale podobało mi się to.
-Przepraszam! - wykrzyczał Polska chowając twarz w dłoniach. - Nie mam bladego pojęcia co sobie myślałem - w tym momencie wróciła mi świadomość, a razem z nią lekki rumieniec.
-Nie jestem zły - pogłaskałem go po głowie i odkryłem jego twarz.
Tym razem nie miałem bladego pojęcia co się stało. Byłem lekko czerwony, tak zwane motylki w brzuchu chyba urządziły sobie niezłą imprezę, zaczynało mi trochę tchu brakować, a przede wszystkim chciałem go pocałować. Moja ręka, która wcześniej go głaskała, zjechała no jego polik i przyciągnąłem go bardziej do siebie. Dzieliły nas milimetry. W jego oczach widziałem nie małe zaskoczenie. Nie myślałem dużo. Po prostu go pocałowałem. Mój pocałunek został szybko odwzajemniony i zmieniłem go w bardziej głęboki i namiętny. Nasze ciała zbliżyły się do siebie jeszcze bardziej, a ja zawisłem nad, leżącym już pode mną, Polską. Kiedy zabrakło nam tchu, oderwaliśmy się od siebie.
-Przepraszam... jakoś tak wyszło... pod wpływem emocji... - próbowałem zacząć się tłumaczyć.
-Nic nie mów - skrytykował mnie i kolejny raz pocałował.
Tkwiliśmy w takiej serii pocałunków dość długi czas. Jednak w końcu przyszła smutna rzeczywistość i komary zaczęły polowanie na naszą krew. Trochę wkurzeni bzyczeniem komarów zeszliśmy z dachu do środka domku na drzewie. Polska zapalił jakąś starą lampę naftową, aby nie było już tak ciemno.
-Mam parę gier - zaczął Polska. - Chcesz pograć w jakąś? - zaproponował.
-Jasne jakie masz? - usiadłem skrzyżnie na podłodze.
-Karty, Rummikub, Szachy, Warcaby, Kości - zaczął wymieniać.
-Zagrajmy może w karty - wybrałem coś.
-Poker? - uśmiechnął się dwu znacznie.
-Może jeszcze rozbierany? - powiedziałem z ironią.
-Ja jestem na tak - zaśmiałem się na jego słowa.
Jednak w pokera końcowo nie zagraliśmy. Graliśmy jednak w wojnę, osła, świnie, tysiąca, sześćdziesiąt sześć i parę innych takich. W końcu jednak zrobiło się tak późno, że Polska już zasypiał na siedząco. Wziąłem go wtedy jak pannę młodą i położyłem do łóżka. Kiedy chciałem odejść złapał mnie za nadgarstek i poprosił abym położył się razem z nim. Westchnąłem z uśmiechem i wykonałem prośbę Polski, a ten odwrócił się do mnie plecami. Przez chwilę nie rozumiałem jego zachowania, ale później szybko objąłem go od tył przyciągając do siebie i tak zasnęliśmy.
***
Rano jak się obudziłem Polski nie było obok mnie. Rozejrzałem się dookoła, ale też nigdzie go nie widziałem. Wszedłem na dach, a tam też go nie było. Nie myśląc długo wyszedłem z domku i postanowiłem poszukać go po jego ogrodzie. Kolejny raz mijałem dzikie zwierzęta, które mnie nie atakowały. Gdy doszedłem już do miejsca w którym się zjawiłem, zauważyłem, że ziemia znowu wraca do normalnego stanu. Pobiegłem szybko i wślizgnąłem się w szczelinę jaka jeszcze została. Zauważyłem, tam Polskę idącego z torbą jedzenia. Nie mam pojęcia dlaczego zamiast podejść do Polski i spytać się gdzie on idzie i dlaczego mnie zostawił, to go śledziłem. Wchodziłem w każdy zakręt w jaki zanurzył się Polska. W pewnym momencie na środku tunelu się zatrzymał i otworzył przejście. Kiedy się ono zamykało znowu szybko za nim wskoczyłem i zauważyłem jak idzie w stronę czegoś co wyglądało jak połączenie obozu koncentracyjnego z więzieniem. I dopiero kiedy otwierał bramę to mnie zauważył.
-Niemcy?! Co ty tu robisz?! - wyglądał na przerażonego.
-Zniknąłeś, więc poszedłem za tobą - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
CZYTASZ
Ich liebe dich || Gerpol
Teen FictionNiemcy przeprowadza się razem z Francją (jego dziewczyną) w nową, podobno lepszą, okolicę. Tam od miejscowych dowiaduje się o tajemniczym domu na końcu ulicy ze zamkniętymi wielkimi wrotami. Z każdą nową informacją na temat tej tajemniczej posiadłoś...