22. Magiczna wolność

2K 97 138
                                    

Długo nie biegliśmy, a byliśmy już u źródła tego dźwięku. Światło które wytworzył Polska oświetliło tajemniczą postać. Wyglądał on jak... starszy Polska?

-Ojcze! - krzyknął Polska i wtulił się w mężczyznę.

Przez dłuższą chwilę miałem potężnego laga mózgu. Mężczyzna powiedział, że gdzieś tu jest włącznik do świateł, więc Polska poszedł go szukać zostawiając nam swój promyczek światła, a sam wytworzył nowy. Ja w tym czasie zająłem się szukaniem, znowu, odpowiedniego klucza do kajdan ojca Polski. W idealnym momencie kiedy światła rozświetliły salę, ja znalazłem klucz i otworzyłem kajdany i zacząłem otwierać resztę, przy szyi, nogach. Kiedy mężczyzna był wolny Polska pomógł mu wstać i zaczęliśmy szukać wyjścia, bo nie dało się wyjść w ten sam sposób w jaki się tu dostaliśmy.

-Zawsze kiedy on odchodził słyszałem dźwięk jakby windy, może to pomoże - odezwał się mężczyzna.

-Jakoś na pewno pomoże ojcze - uśmiechnął się z nadzieją Polska.

Szukaliśmy dalej, tym razem bardziej przy ścianach. Kiedy ojciec Polski zasłabł bardziej chwycił się jednej z pochodni, ta natomiast przechyliła się pod jego ciężarem i otworzyła nam przejście. Bez zastanowienia weszliśmy do środka i wejście się automatycznie zamknęło sprawiając, że staliśmy w całkowitej ciemności. Następni dało się czuć, że jedziemy do góry. Na to uczucie ojciec Polski zaśmiał się krótko, szczerze i nerwowo. Po paru minutach Wyszliśmy na światło dzienne z szopy za domem. Mężczyzna padł na kolana i zaczął całować ziemię i dziękując chyba słowiańskim bogom, ciężko stwierdzić, bo aż tak się na tym nie znam. Podniosłem go z powrotem dając tym samym odpocząć Polsce i weszliśmy do domu. Polska kazał mi go położyć na kanapie i od razu zaczął mu opatrywać liczne, lecz niewielkie rany. Ja natomiast udałem się do kuchni. Pomyślałem, że najlepiej będzie jak zrobię mój przepis na makaron z serem. Chociaż to ojciec Polski. Może by pierogi wolał? Chyba są jeszcze jakieś w zamrażarce, to je od razu też ugotuję. Pierogi oczywiście zrobiły się pierwsze, bo kiedy one były gotowe dopiero woda na makaron się zagotowała. Wrzuciłem więc makaron do garnka, nałożyłem pierogi na talerz i poszedłem dooo... Polsk? Podałem go ojcu Polski, a ten natychmiastowo zaczął je jeść. Mówił przy tym jak dawno nie miał jedzenia w ustach. Zastanawia mnie tylko dlaczego on w takim razie jeszcze żyje? To trochę nienormalne i przez to straszne. Kiedy skończyłem makaron od razu też go mu zaniosłem. Teraz on poprosił abym przy nich został. Zrobiłem tak, byłem jednak trochę zestresowany. 

-Miałem do ciebie uprzedzenia chłopcze, ponieważ jesteś synem jednego z największych tyranów - zaczął mówić ojciec Polski, na jego słowa się jeszcze bardziej zestresowałem. - Jednak mój kochany syn zaczął mi opowiadać sam z siebie wszystko ze szczegółami - zrobił przerwę na wzięcie makaronu do ust i przeżucie go. - Po tym co usłyszałem, stwierdzam, że  jesteś godny mojego zaufania, a przypomnę tylko, że to nie lada zaszczyt - uśmiechnął się lekko i wrócił do jedzenia.

-Dziękuję panu - nie wiedziałem co mogłem na to odpowiedzieć.

-A i jeszcze - dodał szybko. - Słyszałem, że jesteś jego chłopakiem - popatrzył się na mnie wyczekująco.

-Tak, jestem - odpowiedziałem niepewnie zerkając na Polskę.

-Kochasz go prawdziwie, ale nie psychicznie? - zapytał.

-Myślę, że kocham go normalnie mocno - to była najbardziej pewna siebie odpowiedź w jego kierunku ode mnie.

-Dobrze więc, macie moje błogosławieństwo - Polska na te słowa się strasznie ucieszył, że niemal podskoczył w siadzie, a ja miałem lekkiego laga mózgu, ale również się uśmiechnąłem.

-Dziękujemy - odpowiedziałem za siebie i Polske.

-Mam nadzieję, że nie będziecie mieć nic przeciwko jak zostanę tu jeszcze na noc aby się odpowiednio wykurować? Później was zostawię samych - tym razem zwrócił się do nas obu.

-Jasne ojcze, nie mamy nic przeciwko - zadecydował za mnie Polska, ale nic do tego nie miałem.

-Tak?- to już było skierowane w moją stronę.

-Tak - potwierdziłem.

Reszta tego dnia i noc minęła dość szybko. Rano ojciec Polski zjadł z nami śniadanie, po czym oznajmił, że będzie się już zbierać. Bladego pojęcia nie mam do kąd on miałby zamiar się udać, ale nijak na to wpłynie moja ciekawość więc zostawiłem ten temat w spokoju. Zagwizdał przy użyciu palców, a niebieskawe skrzydła przyleciały do niego i uczepiły mu się pleców z których przez chwilę świeciło złoto-zielone światło. Tak goił rany i zszywał odcięte kończyny. Po czym podskoczył wyżej z pomocą skrzydeł przemieniając się tym samym w orła i wyleciał przez okno. Szczęka mi dosłownie opadła, przez co Polska się ze mnie śmiał. Niedługo po tym i my stwierdzimy, że wrócimy do prawdziwego domu. Spakowaliśmy się w miarę szybko, wzięliśmy jedzenie jakie zostało i Polska wziął jeszcze moje zdjęcia z dzieciństwa. Załadowaliśmy wszystko do auta razem z sobą i ruszyliśmy z powrotem do domu. Jak byliśmy na miejscu wszyscy z wyjątkiem Rosji i Ameryki dalej dziwnie patrzyli się na Polskę. Przez to zostali naszymi bliskimi sąsiadami, jak i przyjaciółmi. 

Po około miesiącu skończyłem remontować willę Polski, a cała okolica mniej więcej traktowała go już neutralnie, tak jakby był kimś nowym kto się dopiero co wprowadził. Apropo przeprowadzek, stwierdziłem razem z Polską, że zamieszkamy u niego w Willi, a mój dom damy na wynajem. Tak jak ustaliliśmy, tak zrobiliśmy. Mój dom wynajęła bardzo energiczna para. Bodajże jest to Japonia i Korea Południowa. Jako drudzy, nasi ukochani sąsiedzi. W imprezowej energii dorównują Ameryce, Rosji już nie bo aż tak nie chlają. Czułem się teraz jak w bajce po tym wszystkim. W końcu spełniony. U boku kogoś kto nigdy mnie nie opuści, a ja jego. Aż zawiało teraz tanim romansem. Ale czasami tak w życiu się zdarza nie? Jednak jestem pewny, że tylko wybrańcy dostają ten zaszczyt. Dalej z Polską żyliśmy dość rutynowo, jednak szczęśliwie. Zdarzyło nam się przygarnąć też wilczura którego zgarnąłem z ulicy wygłodniałego podczas jednej z moich delegacji. To była suczka, nazwaliśmy ją Beta. Czasami też nas odwiedza niewielki kotek, jeszcze nie dorosły, sierść ma we wszystkich możliwych kolorach i również dwu kolorowe oczy. Polska nazywa go Bliss. Po za tym żadnych przygód nie doświadczyliśmy i się na nie nie zapowiada. Aktualnie siedziałem sobie razem z Polską na tarasie niedaleko jego ogrodu gdzie pokazał mi swoje kwiaty, wśród których bawiła się Beta razem z Blissem. Polska uśmiechał się radośnie od ucha do ucha, przez co byłem podwójnie szczęśliwy, a pogoda w ten dzień do tego była jeszcze wspaniała. Odchyliłem głowę do góry i obserwowałem jak delikatne, wełniane chmurki powoli zmieniają kształty. Mógłbym tak spędzić wieczność.



THE END

Ich liebe dich || GerpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz