12. Mała tajemnica dworu Polski

2.7K 161 167
                                    

Nie rozumiałem o co chodzi Ruskowi. Jakie skrzydełka? Patrzyłem się pytająco na Polskę na co on tylko westchnął.

-Porozmawiamy o tym ale nie w takim towarzystwie - odpowiedział Polska Ruskowi równie cicho.

-Koniec imprezy! - zawołał Rosja i zaczął wszystkich wyganiać z domu.

Kiedy wywlekł wszystkich za próg swojego domu, tak, że zostałem tylko ja, Polska, Ame i on zaczął dyskutować o czymś ze swoim kuzynem, a ja z Ameryką tylko się na nich patrzyliśmy z miną podobną do tej "wtf". Po chwili obserwowana przeze mnie i Amerykę dwójka postanowiła się odwrócić.

-Wiemy, że możecie mieć duży mętlik w głowie, ale wszystko wam wytłumaczymy - zaczął mówić Rosja.

-W tym temacie wszystko wam wyjaśnimy tylko na naszych zasadach oraz osobno - dokończył Polska za Rosje.

-"W tym temacie"? To jest ich więcej? - zapytałem dalej nie specjalnie orientując się w sytuacji.

-Wszystko w swoim czasie - odpowiedział mi Polska i pociągnął za sobą w stronę wyjścia, przedtem zostawiając hełm. - Najpierw odpocznijmy po imprezie, a jutro ci to wyjaśnię.

Nie zadawałem mu żadnych pytań. Po prostu wolałam je zostawić na następny dzień aby go wtedy dokładniej wypytywać. Reszta dnia... a raczej nocy minęła zwyczajnie. Nikt nic nie wspominał na temat tych skrzydeł, ani na żaden podobny temat. Kiedy Polska robił nam kolacje, ja poszedłem się ogarnąć do łazienki. Zjedliśmy w wyjątkowej ciszy. Po kolacji poszedłem się już położyć, bo bądź co bądź ale i tak było cholernie późno. Chwile później poczułem jak łóżko zapada się pod kimś jeszcze. Otworzyłem oczy i zobaczyłem jak Polska kładzie się koło mnie. Patrzyliśmy sobie nawzajem oczy do momentu kiedy on nie wtulił się w mój tors. Mimowolnie uśmiechnąłem się i objąłem go ramieniem. 

Rankiem obudziłem się bez nikogo u boku. Westchnąłem i zacząłem się ogarniać. Później zacząłem szukać Polski po całym domu, jednak nigdzie go nie znalazłem. Kiedy już zrezygnowany  poszedłem do kuchni z zamysłem zrobienia sobie śniadania zauważyłem omlet, a obok niego kartkę z napisem:

"Wybacz, że mnie teraz nie ma w domu ale nie martw się, za niedługo wrócę. Smacznego! ;*

~Polska"

Uśmiechnąłem się i zacząłem jeść rozmyślając dlaczego Polska wyszedł nie mówiąc mi słowa. Czuje się teraz trochę jak nadopiekuńczy rodzic. Idealnie w momencie kiedy skończyłem jeść Polska wszedł do domu. Patrzyliśmy tak na siebie przez chwilę. Nikt nie wiedział od czego zacząć.

-Choć. Wszystko pokaże ci w moim ulubionym miejscu - odezwał się Polska.

Bez słowa wstałem, ubrałem buty i dałem się kierować Polsce. Szliśmy  w ciszy. Nie pasowało mi to więc postanowiłem ją przerwać.

-Więc gdzie byłeś? - zapytałem.

-Musiałem coś załatwić u Rosji - odpowiedział krótko.

I klapa. Koniec tematu. Nie przepadam za takimi ciszami. Postanowiłem ją więc znowu przerwać z nadzieją na rozwinięcie jakiegoś tematu.

-A więc gdzie idziemy? - zadałem kolejne pytanie.

-Już ci mówiłem, że do mojego ulubionego miejsca - po wypowiedzi Polski zapadła chwila ciszy. - Przepraszam jeśli mogło to zabrzmieć chamsko. Po prostu się stresuję - dodał spuszczając głowę.

-Nic się nie dzieje - uśmiechnąłem się czochrając ręką jego włosy.

Pogodziłem się już z myślą, że droga odbędzie się w ciszy. Podróż przebiegała spokojnie. Szliśmy cały czas prosto chodnikiem. Polska wpuścił nas na jego dwór. I zaczął się rozglądać po drzewach. Cały czas za nim patrzyłem czekając na to co zrobi. W pewnym momencie zrobił coś czego się nie spodziewałem. Podskoczył strasznie wysoko i chwycił za gałąź, która podczas spadania Polski ugięła się aż do ziemi, a przed nami zaczęła się zapadać ziemia ukazując podziemny tunel. Szczęka mi opadła, a Polska widząc to tylko się zaśmiał i gestem wskazał mi, że mam iść za nim, a sam wszedł do tego tunelu. Kiedy obaj byliśmy na oko dwa metry od wejścia zaczął się przyglądać ścianie zrobionej z kamieni. Pociągnął za jeden, a przejście za nami zaczęło się zamykać. Popatrzyłem na niego pytająco.

-To tak dla bezpieczeństwa - powiedział widząc moje nie zrozumienie.

-Planujesz mnie porwać? - zapytałem ze śmiechem.

-Coś ty?! Nie! - oburzył się niższy.

Cały czas szedłem blisko Polski aby się nie zgubić, bo to wszystko wyglądało jak jeden wielki podziemny labirynt. W pewnym momencie doszliśmy do końca ścieżki i zaczynałem myśleć, że się zgubiliśmy. Wtedy on znowu pociągną za kamień, a przed nami zaczęło się robić przejście na powierzchnię. Jakie jeszcze tajemnice on ukrywa? Cały czas dowiaduje się o nim czegoś nowego i zawsze potrafi mnie zaskoczyć. Kiedy się myśli, że się go za to nagle pojawia się nowe pytanie czasami nie mające sensu ale jest na nie odpowiedź, którą zna tylko on. Zadziwia mnie ten chłopak. Wyszliśmy na powierzchnie, a moim oczom ukazało się istne zoo, tylko tyle, że te zwierzęta były wypuszczone oraz wszystkie razem ze sobą. Zamknięte były tylko kury i świnie, co dla mnie nie ma sensu. Wolałbym zamknąć niedźwiedzia który właśnie obojętnie koło nas przeszedł niż zwierzęta hodowlane.

-Co to za miejsce? - zapytałem cały czas analizując jakie zwierzęta kręcą się koło nas tak, jakby nas tu nie było.

-Mój mały raj - odpowiedział krótko.

Staliśmy tak chwile. Ja starałem się nie robić nic co by przykuło uwagę zwierząt.

-Nie będę cię już dłużej niecierpliwić - zaczął Polska odwracając się do mnie przodem. - Pamiętasz jak widziałeś mnie kiedyś w samych gaciach i widziałeś wszystkie te blizny? - zaśmiał się krótko kiedy skończył mówić.

-Tak - odpowiedziałem szybko uśmiechając się przypominając sobie tamto zdarzenie.

-Większość blizn mam przez wojny... - w trakcie mówienie ściągnął z siebie koszulkę na co zesłupiałem. - ...Dwie największe sam sobie zrobiłem uwalniając rodzinną krew - po ty słowach rozwinął ogromne białe skrzydła które miejscami były podniszczone.

-Jesteś aniołem? - Polska zaśmiał się na moje pytanie.

-Z kąd ten pomysł? - nadal się śmiał. - Po prostu to taki znak rodzinny. Wyrastają nam w najtrudniejszych chwilach i pomagają wygrać. Kiedy wyrosną żyją tak jakby własnym życiem. Uspokajają się dopiero wtedy kiedy ich właściciel będzie bezpieczny. Trochę długo mi zajęło nauczenie się ich kontrolować. Ale teraz na szczęście są całkowicie pod moją wodzą i mogę je chować i rozwijać na pstryknięcie palcem.

-Boli kiedy je rozwijasz, chowasz i  ogólnie cokolwiek robisz? - zapytałem dotykając jego skrzydła, na co ten się wzdrygnął i chyba zarumienił.

-Miałeś kiedyś zawał? - odpowiedział pytaniem.

-Nie - popatrzyłem na niego domyślając się, że aż tak bardzo musi go to boleć.

-Ja też nie - zaśmiałem się na te słowa. - Ale biorąc pod uwagę wszystkie opisy to coś takiego czuje tylko kiedy je chowam czy rozwijam - pogłaskałem go po głowie.

-Przepraszam, że musiałeś przeżyć taki ból tylko po to aby zaspokoić moją ciekawość - popatrzyłem na niego z troską.

-To nic. Przyzwyczaiłem się już - uśmiechnął się szeroko.

Ich liebe dich || GerpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz