8. To nie tylko kwiaty

2.8K 152 174
                                    

Od razu kiedy skończyłem swoją poranną rutynę wziąłem się za robienie jedzenia na wynos dla mnie i Polski. Kiedy skończyłem, spakowałem wszystko i pojechałem jeszcze do sklepu kupić więcej jedzenia i picia na wszelki wypadek. Tak zapewne będzie wyglądała moja rutyna dopóki nie przyjdą kolejne rzeczy do remontu.


***


Ledwo zaparkowałem auto, a Polska rzucił się na mnie. Dokładniej mówiąc, podbiegł do auta, otworzył mi drzwi i wytargał mnie z niego z prędkością światła. Szybko dałem mu kanapkę aby się uspokoił, a on na to tylko coś mruczał pod nosem co mnie rozśmieszyło. Wyjąłem torbę z jedzeniem i poszedłem za Polską do środka jego posiadłości. 

-To opowiadaj co się działo - zaczął niższy już praktycznie kończąc jeść kanapkę.

-Chodzi ci o ten wianek? - dopytałem dla pewności.

-A o co innego? - spojrzał na mnie z rozbawieniem pomieszanym z wyrazem twarzy "serio?", na co się zaśmiałem.

-Jak dałem go Francji to w strasznie szybkim tempie zrobił się czarny, a później rozsypał w drobny mak - również wyjąłem sobie coś do zjedzenia.

Polska na moje słowa zaśmiał się krótko.

-To powiesz mi co dolega tym kwiatom? - no nie powiem byłem dość mocno ciekawy.

-One są żywym wykrywaczem kłamstw... tylko tyle że wykrywają one poprawną odpowiedź tylko na jedne pytanie. Jeśli odpowiedź jest negatywna - więdną, jeśli pozytywna - stają się wręcz nie śmiertelne dopóki odpowiedź nie zmieni się na tą negatywną - mówił patrząc na wianek ode mnie.

-To jakie to jest pytanie, że poprawna odpowiedź potrafi się zmieniać? - nie rozumiałem tego co chciał mi przekazać.

-Ponieważ to nie jest pytanie typu na przykład... "pierdnąłeś kiedyś w miejscu publicznym?" czy "zjadłeś kiedyś naleśniki z błotem?" - zaśmiałem się na jego przykłady. - To jest pytanie bardziej w stylu "czy masz ochotę na coś tam?", zawsze ta ochota może się zmienić. Rozumiesz?

-Czyli te pytanie dotyczy uczuć? - zapytałem niepewny czy dobrze zrozumiałem.

-Dokładnie! Ponieważ uczucia mogą się zmieniać! - z szerokim uśmiechem roztrzepał mi włosy na głowie, wyraźnie ze mnie dumny.

-A jak brzmi to pytanie, że u ciebie z kwiatami wszystko jest w porządku, a kwiaty Francji zniszczyły się jakby wymazane przez Thanosa? - zaśmiałem się krótko.

-Możliwe, że kiedyś się domyślisz, bo to naprawdę nie jest trudne i nie którzy sami by się już wcześniej może domyślili bez mojego tłumaczenia - zaśmiał się cicho. - Chyba, że jeszcze sam nie rozumiesz swoich uczuć, to możesz mieć z tym problem - uśmiechną się lekko.

-Dlaczego myślisz, że ich nie rozumiem? - zachichotał na moje pytanie.

-Ponieważ dalej nie wiesz na jakie pytanie odpowiadają - odpowiedział ze śmiechem. - Mam pewien pomysł na dziś - dodał po chwili - Będziesz mógł zostać ze mną do jutra?

-Nie wziąłem wystarczająco dużo jedzenia - popatrzyłem się na torbę z jednodniowym prowiantem.

-Nie szkodzi. Rano mogę z tobą pojechać po coś do jedzenia - uśmiechnął się. - Oczywiście jeśli to nie problem.

-Nie skąd! Chętnie zostanę i wywiozę cię jutro poza mury twojej willi - zaśmiałem się, a Polska zaraz za mną. - A więc co chcesz robić? Mamy w końcu cały i jeszcze więcej dnia wolnego.

-Hmmm... - zamyślił się. - Mam kilka pomysłów oraz rzeczy które muszę po ogarniać... - myślał na głos. - Może byś mi pomógł w ogrodzie? Jest już odpowiednia pora roku aby coś zasadzić.

-Jasne - zgodziłem się szybko.

Polska tylko z uśmiechem pobiegł do góry i zaraz tak szybko jak zniknął - wrócił. Zbiegł ze schodów z siatką z nasionami i nie tylko. Złapał mnie za obie ręce i zakręcił mną w około siebie, po czym dalej mnie trzymając wybiegł z domu i zaczął prowadzić w miejsce niedaleko tego, gdzie robiliśmy wianki. 

Od razu na miejscu gdzie był zaorany trochę duży kawałek ziemi, Polska położył siatkę i skierował się w stronę szopki ukrytej za dłuższą trawą i wyją z niej parę rzeczy. Kiedy do mnie wrócił dał mi... sam nie wiem co to było. Pokazał mi jak się tego czegoś używa i zacząłem wzdłuż wyznaczonej linii sadzić cebulki kwiatów, a on sadził ziemniaki. Potem razem sadziliśmy resztę z normalnych nasion. Pokazał mi też studnie przy której dobrze się bawiłem wyciągając wodę, a Polska wyzywał mnie przez to od pracoholików. Skończyliśmy trochę po południu i troszkę styrani wróciliśmy do środka jego domu. Zjedliśmy trochę dużo, a to znaczy, że na kolacje została nam sama kanapka i mniejsze przekąski.

Postanowiliśmy już poleniuchować i nic więcej nie robić produktywnego. Okazało się, że Polska posiadał telewizor, tylko był to bardzo stary, mały i piszczący telewizor. Ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Kiedy powiedziałem mu jakie teraz są technologie to nie chciał mi wierzyć. Koniec końców w końcu postanowiłem zadzwonić do Francji, że nie wrócę do domu na noc. Szybko rozłożyłem się razem z Polską na jego łóżku, ponieważ przed nim stał ten wiekowy sprzęt. Oglądaliśmy jakiś film o naukowcach w kosmosie, którzy chcieli ocalić ziemię przed apokalipsą. Spodziewałem się gorszej jakości, ale było dobrze. Obraz był kolorowy i nie jakoś super zły i też jakoś bardzo nie piszczał. Gdzieś w połowie filmu Polska się do mnie przybliżył i prawie, że na mnie położył. Nie wiedziałem jak na to zareagować, ale też nie protestowałem. Po chwili dezorientacji i laga mojego mózgu po prostu go objąłem, tak aby było nam obu wygodniej.

Czas przeleciał szybko tak samo jak film za filmem. Była już około 23. Zeszliśmy na dół i zjedliśmy resztę jedzenia jakie nam zostało.

-Niemcyyy - zaczął Polska który już wszystko zjadł.

-Tak? - popatrzyłem się na niego pytająco.

-Wyjdźmy na spacer - strzelił prosto z mostu.

-Teraz? Przecież zaraz środek nocy - byłem zdziwiony jego propozycją.

-Ubieraj buty - powiedział zakładając na siebie ciemniejszą bluzę, której kaptur założył na głowę, do tego jeszcze ubrał maskę.

-Po co się tak zakrywasz? - zapytałem posłusznie ubierając buty.

-Nie widzi mi się bycie rozpoznanym - odpowiedział otwierając drzwi.

-To po co chcesz wyjść na spacer? Nie wygodniej było by zostać po prostu w domu? - nie rozumiałem jego postawy.

-Przestań marudzić i zostaw auto. Idziemy na piechtę. - pociągną mnie w stronę bramy.

-No dobrze, dobrze. Spokojnie - zaśmiałem się krótko, na co Polska się uśmiechną. - Jaki masz plan?

-Ogarniemy jakieś jedzonko na spontanie - kiedy zbliżaliśmy się już do bramy naciągnął maseczkę i kaptur tak, że trzeba by było się przyglądać aby zobaczyć chociaż oczy, bo na pierwszy rzut oka nie widać mu twarzy.

Ich liebe dich || GerpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz