6. Wkurzona Francja

3.1K 163 353
                                    

Dojechałem do domu. Od razu skierowałem się w stronę swojego biura. Niestety drogę zagrodziła mi Francja. Nic zrobić po prostu nie mogę bez jej wiedzy. Czasami naprawdę doprowadza mnie do szału. W złym, tego słowa, znaczeniu.

-Gdzie byłeś? - zapytała splatając ręce.

-Tam gdzie zawsze - odpowiedziałem obojętnie próbując ją wyminąć. Nie udało mi się.

-Czyli gdzie? Nie ma cię tu całymi dniami - trochę podniosła głos.

-U Polski. Pomagam mu - chwyciłem ją za ramiona i odsunąłem od drzwi do mojego biura.

-Kim on dla ciebie jest? Dlaczego wolisz spędzać z obcym czas niż ze swoją dziewczyną?! - była nieźle zdenerwowana.

-On potrzebuje mojej pomocy i jest naprawdę bardzo fajny - powiedziałem stając bez ruchu. - Zresztą ty dasz sobie radę sama - zamknąłem drzwi za sobą.

-Czy ty mi coś sugerujesz!? - usłyszałem krzyk przez drzwi. - Nie wytrzymam z tobą! - uderzyła czy raczej kopnęła biedne drzwi od pokoju w którym się znajdowałem. - Idę do Białorusi i Ukrainy! Przynajmniej ja dam tu o relacje sąsiedzkie. A ty sobie gnij w pomocy jakiemuś psychopacie - Usłyszałem już tylko trzaśnięcie drzwi frontowych.

Przewróciłem tylko oczami na jej wypowiedź. Usiadłem przy biurku i zacząłem dokładnie analizować krok po kroku, jak będzie przebiegać remont u Polski. Zamówiłem tak trochę dużo potrzebnych rzeczy. Kiedy skończyłem opracowywać szczegółowo punkt pierwszy remontu, wziąłem się za odrabianie zaległości w firmie. 

***

Kiedy skończyłem była około pierwsza w nocy. Nie miałem ochoty dokładniej wyczytać godziny z zegara na ścianie. Wyszedłem ze swojej oazy, ale nigdzie nie widziałem Francji. Pewnie została na noc u sąsiadek. Nie myśląc dłużej o niej zacząłem robić sobie kolację. Wybrałem najprostsze danie jakie mogłem wymyślić. Po prostu wziąłem kromkę chleba i posmarowałem ją masłem. Na kolacje starczy. Oparłem się tyłem o blat kuchenny i zacząłem zajadać się tym wykwintnym daniem wpatrzony w ścianę przed sobą. Kiedy skończyłem jeść zająłem się swoją wieczorną rutyną. Po czym jak najzwyklejsza osoba poszedłem spać. Tylko przystawiłem głowę do poduszki i już zasnąłem.

Nagle zacząłem czuć na sobie ciężar. Przetarłem oczy i powili je otworzyłem. Był już ranek. Popatrzyłem na źródło tego ciężaru. To była Francja z flaszką wina w ręce. Westchnąłem tylko i ściągnąłem ją z siebie.

-Nie idziesz dzisiaj do tego Polaka! - nagle wstała jak w wojsku krzycząc na mnie.

-Musisz tak z samego rana? - zapytałem zatykając swoje uszy.

-Tak - odpowiedziała już nieco spokojniej.

-Nie pojadę dzisiaj do niego bo jeszcze nie przyszły rzeczy które zamówiłem - odparłem. 

-I bardzo dobrze! Bo dzisiaj około o siedemnastej przychodzą do nas moje nowe przyjaciółki - zadowolona zadarła wysoko nos.

-Już masz jakieś przyjaciółki? Chyba to za wcześnie aby kogokolwiek tak nazywać z tej okolicy. Jesteśmy tu nie cały tydzień - załamany pomasowałem się po skroniach.

-Pfff... - obróciła się na pięcie i poszła do łazienki.

Ja natomiast spojrzałem na mój stolik nocny. Dalej był na nim wianek od Polski. Dziwiłem się jakim cudem te kwiaty nie zwiędły. Jak do niego pojadę będę musiał się przy okazji zapytać. Kiedy skończyłem swoje rozmyślenia na temat kwiatów Polski zacząłem się ogarniać. Zszedłem do kuchni dalej myślami będąc daleko, przez co nie zauważyłem Francji plączącej się przy mnie.

Ich liebe dich || GerpolOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz