Kiedy się obudziłem Francja jeszcze spała. Słońce za oknem wychylało swoje pierwsze promyki, a ptaki zaczynały śpiewać. Nie chciałem jej budzić tylko po to aby powiedzieć, że wychodzę z domu i wrócę pewnie późnym wieczorem. Wyciągnąłem notes i długopis z mojej szafki nocnej, następnie pisząc na nim wiadomość do Francji, że dzisiaj nie będzie mnie w domu i nie zabieram telefonu, aby mnie nie rozpraszały wiadomości. Wyrwałem kartkę z notesu i postawiłem na toaletce Francji, po czym zacząłem swoją poranną rutynę.
Kiedy skończyłem się szykować, wsiadłem do auta i pojechałem w stronę willi Polski. Zatrzymałem się dopiero przed bramą aby ją otworzyć. Wjechałem. Znowu wyszedłem z auta, tym razem aby ją zamknąć. Rozejrzałem się po jego posiadłości i faktycznie pułapki się znacznie przerzedziły. Wsiadłem z powrotem do auta i podjechałem pod sam dom Polski. Tym razem już na dłuższy czas wysiadłem z samochodu i podszedłem do drzwi Polski, następnie w nie pukając. Czekałem z około 5 minut. Otworzył mi drzwi zaspany Polska patrząc na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
-Co tak wcześnie? - zapytał.
-Wcześnie? - jak dla mnie było idealnie.
-Ranny ptaszek mi się skapną - zaśmiał się krótko Polska, przecierając oczy.
-Najwyraźniej - uśmiechnąłem się wchodząc do środka. - Masz plany budowy twojego domu? -zapytałem.
-W czasach kiedy go robiłem nie były mi potrzebne - odpowiedział idąc w kierunku kuchni chwiejnym krokiem.
-Pozwolisz w takim razie, że je zrobię? Pokręcę się tylko trochę i zbiorę wymiary. Ty w tym czasie możesz wrócić do łóżka - zaproponowałem widząc, że ledwo stoi na nogach.
-Wspaniały pomysł! - klasną w ręce i poszedł na górę.
W tym czasie kiedy on wracał do spania, ja przygotowałem wszystkie potrzebne rzeczy i zabrałem się do roboty. Praca szła szybko, głównie przez to, że miał mało mebli. Przy okazji robiłem notatki w jakim stanie są niektóre rzeczy oraz ile czego potrzeba do naprawy czy całkowitej wymiany. Skończyłem cały dom oprócz pokoju w którym spał. Wyglądał spokojnie i uroczo. Patrzyłem się na niego chwilę oparty o framugę. Polska najwyraźniej wyczuł mój wzrok na sobie, bo zaczął się budzić.
-Co tu jest takiego ciekawego, że się tak patrzysz? - zapytał wyraźnie nie zadowolony Polska.
-Ty i nie zmierzone pomieszczenie - Uśmiechnąłem się do niego i wszedłem głębiej w pomieszczenie.
-Hm - mrukną patrząc na zegar wiszący na ścianie. - Długo spałem... Jest już jedenasta - stwierdził.
-Faktycznie - również popatrzyłem w stronę zegara.
Polska siedział chwilę na łóżku i zbierał powoli wszystkie swoje zmysły. Ja w tym czasie byłem już w połowie zbierania pomiarów i robienia notatek. W pewnym momencie mój towarzysz staną na równe nogi, robiąc przy tym minę jakby zauważył świeżego trupa. Przestraszyłem się trochę tym jego gwałtownym ruchem.
-Co się stało? - spytałem przejęty.
-Ty mi tu pracujesz ze 6 godzin! A ja sobie śpię jak gdyby nic! Idę zrobić nam obiad! - Wykrzyczał i niczym struś pędziwiatr zbiegł na dół.
Zaśmiałem się cicho pod nosem i dokończyłem swoje zajęcie. Uwinąłem się z tym równie szybko jak z resztą, już zrobionych, pomieszczeń. Z chodząc na dół zacząłem czuć przyjemny zapach. Zastanawiałem się jak on tak szybko to zrobił. Postawiłem wszystkie rzeczy na stole idąc w stronę kuchni. Kiedy się już w niej znajdowałem zauważyłem Polskę w fartuszku skaczącego z jednej strony na drugą. Takich ładnych widoczków to nawet w domu nie mam. Zaśmiałem się na ten widok.
-Pomóc ci? - zaproponowałem.
-Nie nie! Ogarnę to sam. Już wystarczająco dużo dzisiaj zrobiłeś - mówiąc odwrócił się do mnie przodem uśmiechając się wesoło.
Patrzyłem na niego jeszcze chwilę. Nagle zahaczył nogą o nogę i padłby jak długi na ziemi, ale na szczęście szybko zareagowałem podbiegając do niego i łapiąc go w tali. Chcąc postawić go na równe nogi przyciągnąłem go do siebie co za skutkowało tym, że byliśmy ze sobą tak blisko, że gdyby ktoś by się na nas z boku popatrzył, pomyślał by, że jakaś para się przytula. Był do mnie tyłem przez co nie widziałem jego wyrazu twarzy. Puściłem go i w tym momencie zauważyłem kawałek jego rumieńca. Oboje staliśmy chwile nie odzywając się.
-Dziękuję - podziękował Polska, tym samym przerywając ciszę.
-To nic - powiedziałem łapiąc się dłonią za kark. - Too ja pójdę zanieść rzeczy do auta - Polska skiną głową i wrócił do swojego zajęcia, a ja zrobiłem jak powiedziałem.
Kiedy wróciłem z powrotem do Polski, siedział on już przy stole. Był wpatrzony w swój talerz. Na przeciwko niego leżała druga porcja. Podszedłem i zająłem miejsce przed nim. Podniósł na mnie wzrok.
-Zrobiłem nam tortille. Tylko jest bez mięsa, bo nie mam - uśmiechnął się smutno.
-Nic nie szkodzi na pewno jest pyszna - uśmiechnąłem się do niego, przez co Polsce poprawił się trochę humor.
W trakcie jedzenia, jak i po nim, kolejny raz rozmawialiśmy na wszystkie tematy, śmiejąc się przy tym. Ale kiedyś musiał przecież wlecieć mniej przyjazny temat. Zaczął się on zwykłym pytaniem Polski.
-Naprawdę nie przeszkadza ci to, że siedzisz tu ze mną cały dzień? - zapytał podpierając podbródek na dłoniach.
-Nie, wręcz przeciwnie - zaśmiałem się krótko.
-Aaaa ta Francja? - wypowiedział jej imię niepewnie.
-Co z nią? - zapytałem nie wiedząc o co dokładnie mu chodzi.
-No to twoja dziewczyna... Nie wolisz z nią spędzić dnia? - zapytał niepewne.
-Twoje towarzystwo jest o wiele przyjemniejsze od tego jej - powiedziałem zgodnie z prawdą.
-Chociaż to nie typowe miło mi to słyszeć - uśmiechną się do mnie naprawdę przepięknie.
Nastała chwila ciszy. To jedzenie było naprawdę dobre! W końcu postanowiłem poruszyć temat jego domu.
-Co do remontu... Mam dwie propozycje - zacząłem.
-Jakie? - zapytał wyraźnie zaciekawiony.
-Opcja pierwsza jest taka, że przeniosę cię gdzie indziej na czas remontu, aby to szybko skończyć. Oczywiście będzie tu wtedy cała ekipa budowlana - przedstawiłem mu opcje pierwszą. - A opcja druga jest taka, że zostajesz tu, a ja postaram się tutaj wszystko ogarnąć od A do Z.
-Wolałbym, jeśli to nie problem, opcje drugą - uśmiechną się niepewnie.
-Jasne nie ma problemu - odwzajemniłem uśmiech. - W takim razie mam jedno pytanie.
-Tak? - zapytał Polska kończąc tym samym jeść.
-Kiedy mogę do ciebie przyjeżdżać?
-Szczerze, to kiedy tylko zechcesz, nawet o północy. Wiesz ja będę tu zawsze, a twoje osoba będzie tu również zawsze mile widziana. - powiedział wstając od stołu i zabierając puste talerze.
-To ja już będę wracał aby jak najszybciej ogarnąć dla ciebie wszystko co niezbędne na początek. Nie wiem kiedy skończę zbierać te rzeczy i przyjadę więc spodziewaj się mnie w każdej chwili - zaśmiałem się krótko.
-Jasne, jedź, nie będę cię zatrzymywał. A przychodź kiedy masz tylko ochotę, nie tylko na remont - spojrzał się na mnie z jakby przygnębieniem?
-Przyjadę jak najszybciej mogę - mówiąc to zamykałem już za sobą duże białe drzwi.
Wsiadłem do auta i skierowałem się w stronę domu z zamiarem zrobienia wielkich zakupów internetowych.
CZYTASZ
Ich liebe dich || Gerpol
Ficção AdolescenteNiemcy przeprowadza się razem z Francją (jego dziewczyną) w nową, podobno lepszą, okolicę. Tam od miejscowych dowiaduje się o tajemniczym domu na końcu ulicy ze zamkniętymi wielkimi wrotami. Z każdą nową informacją na temat tej tajemniczej posiadłoś...