[40] Finalne strzały

219 12 22
                                    

Nareszcie doczekaliście się rozdziału. Po kolejnym prawie, albo już, pół roku dostajecie kontynuację, która myślę, że dostarczy również sporo wrażeń i emocji. Rozdział może być troszkę stresujący przez pryzmat poważnych wydarzeń, więc polecam mieć przy sobie coś na uspokojenie, jeśli łatwo się stresujecie. Przed wami nieco ponad 35k słów.

Liczę na jak najwięcej komentarzy, bo nie ukrywam, że cholernie mocno chcę wiedzieć co o tym rozdziale sądzicie, o poszczególnych wydarzeniach, jakie są wasze odczucia, co wam się podoba, co niekoniecznie i ogólnie wasza opinia znaczy dla mnie ogromnie dużo. Chętnie z wami w komentarzach porozmawiam!

I nie ukrywam, że strasznie się stresuję tą publikacją. To żadna nowość, lecz może się okazać, że tyle tu spierdoliłem, że aż głowa boli. Jednak pozostaję dobrej myśli!

I WAŻNA PYTANIE, NA KTÓRE CHCIAŁBYM JAK NAJWIĘCEJ ODPOWIEDZI. Czy po zakończeniu Panaceum chcielibyście Q&A? Wiem, że format przeruchany i już raz coś takiego zrobiłem przy okazji końca "Wycieczka po miłość", ale od tamtego czasu minęło bardzo dużo miesięcy i sporo uległo zmianie. Więc chcielibyście? Na razie tylko odpowiedzcie tak lub nie, a jeśli wykażecie zainteresowanie, to kolejnym rozdziale znajdzie się miejsce na pytania.

Ja już wam życzę miłego czytania.

*** 8 maja ***

          Ciała druzgoczyło gorąco rozniesione precyzyjnie po domu, który jeszcze ledwie parę minut temu nie przewidywał sobie, że skończy jako stos dla wieloletnich mieszkańców. Ściany nie sądziły, że usłyszą groźbę śmierci, że ostatnią melodią będzie triumfalny śmiech, że ogień będzie plądrować podłogi, ściany, czy meble, a nie ugaszą ich nawet największe łzy.

          Na samym początku o uszy obiło się wariackie walenie w drzwi, błagania o pomoc, litość, jak i groźby, że na końcu tego pożałują i nikt nie odpuści im tego łatwo. Żadne pieniądze nie załagodzą próby spalenia kogoś żywcem; złączenia ze śmiercią pod pretekstem, że "tak przecież będzie lepiej". Momentami pragnęli umrzeć, ale kiedy już mieli, to rozumieli jak bezsensownym rozwiązaniem koniec był.

          Lecz benzyna już została rozlana. Nie będzie jak jej ugasić.

          Wyskok z okna brzmiał kusząco, lecz kiedy sił nie starczało na samo oddychanie, dłonie trzęsły się ze strachu, przed oczami widniały mroczki, a wspomniane okna zagrodzone zostały ciężkimi meblami, trudno się mówiło o ucieczce. Dodatkowo drzwi zamknięte błyszczącym kluczem, w którego posiadaniu nie byli.

          Jak gdyby w posiadaniu byli czegokolwiek. Ich prawo do życia zostało odebrane, a im bliżej gorący płomień był, tym bardziej nieruchomo siedzieli w przeświadczeniu końca.

          Nikt nie usłyszy krzyku. Nikt nie usłyszy błagania. Odpowie im co najwyżej śmiech. Żałosne jak dali się zmanipulować.

          Ponoć wszystko da się wybaczyć. Cóż, po drugiej stronie na pewno nie będzie ich dłużej obchodzić istnienie śmiertelników. Na skórze nie poczują dłużej chorobliwego palenia, w płucach nie wyląduje trujący dym, a między czaszką nie odbije się ani razu więcej spostrzeżenie "przegraliście". Można rzec, że będą mieli gdzieś swoje ludzkie cierpienie. Przynajmniej z góry obejrzą jak Maria z Adamem cieszą się swoim sukcesem. Czy to nie pocieszające?

          Nie.

          Marzeniem nie było umrzeć, a przeżyć. Lecz z nieznanych im przyczyn ludzka psychika działała tak, że gdy każde wyjście zdawało się być zamknięte podsuwała propozycję samobójstwa. Szybkiego odejścia w śnie po zażyciu śmiertelnych leków albo strzelenia sobie w głowę, bo to najskuteczniejsze. Aczkolwiek kiedy upragniona śmierć stawała przed zmęczoną egzystencją, źrenice rozszerzały się, a suche gardło prosiło o wybaczenie infantylnych marzeń.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 20, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Panaceum [aph] [PrusPol GerIta AusHun]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz