[9] Pierwsze iskry

397 33 460
                                    

*** 11 listopada ***

          Restauracja nie świeciła luksusami, tak samo jak nie miała obecnie wielu gości. Większość była zajęta czymś innym, niż romansowaniem z osobą, u której nie ma się szans. Mimo tego, on się nie poddawał. Ten chłopak był jedynym powodem, dlaczego nadal wierzył, że życie będzie lepsze i będzie mógł uśmiechnął się szczerze. Ostatnio nawet przyjaciele nie potrafili go rozbawić, pocieszyć, pozwolić zapomnieć o smutnej rzeczywistości. Jego uśmiech, spokój w oczach, delikatne rumieńce na policzkach. Trwała w nim radość, nieopisywalna beztroska. 

          -Nie myśl, że coś z tego będzie. - Rzucił Lovino, kończąc przeżuwać ravioli. Schlebiało mu, że Antonio zaprosił go do restauracji i postawił obiad, ale wiedział, że ten się łudzi, że coś z tej relacji powstanie. Tyle lat, tyle powtarzania, a on dalej twierdził, że się w nim zakocha. Musiałby zdarzyć się cud, żeby upadł tak nisko, zakochując się w Carriedo. Nie był taki zdesperowany. 

          -Nie tracę nadziei. Przecież wszystko może się wydarzyć, a ty we mnie zakochać. Nie możesz wyprzeć się tego, że jestem naprawdę atrakcyjny i ładnie byśmy razem wyglądali. - Antonio uśmiechnął się, popijając po chwili wino oraz myśląc nad tym, jakim szczęściarzem jest, skoro taka osoba jak Romano, zgodziła się na wyjście do takiego miejsca. To musiało coś znaczyć. Nie samą litość Vargasa nad nim, a głębsze uczucie. 

          -Wygląd nie jest wszystkim. Może jesteś przystojny, dobrze zbudowany, z twarzy nawet nie głupi, ale twój charakter mnie odstrasza. Jesteś skończonym debilem, bez szans na dobre życie. Potrzebuję kogoś dojrzalszego. Jednak i tak dziękuję za zaproszenie na ten obiad. - Carriedo mógł udawać, że go to nie ruszyło, lecz nie chciał tego robić. Znowu coś w nim pękło, a krople deszczu padające na szybę, nie były w stanie go uspokoić. Panowanie nad sobą było trudne. - Miłość romantyczna nie jest dla mnie. - Dodał szatyn, kończąc posiłek. 

          -Głupoty gadasz. Taka miłość jest dla każdego, wystarczy uwierzyć i poczekać. Po prostu ciężko znaleźć ci kogoś odpowiedniego i stwierdzić, że twój ideał siedzi naprzeciwko ciebie. Ale zauważyłem coś. Widzę, że zabraniasz zakochać się Feliciano. To nie jest dobre zachowanie, jak na starszego brata. - Lovino wolał już rozmawiać o tym, że niby kiedyś będzie z Antoniem, a nie o tym, że wystrzega młodsze rodzeństwo od miłości. To nie był temat odpowiedni na posiedzenie w restauracji. 

          -To nie jest twój interes. Feliciano jeszcze nie ma potrzeby bycia z kimś w związku, więc to nie tak, że mu zabraniam miłości romantycznej, a on jej nie potrzebuje. - Carriedo zaśmiał się w odpowiedzi. Doskonale wiedział, jaka jest sytuacja u Vargasów i nieciężkie było stwierdzenie, że Romano odpycha wszystkich kandydatów na partnera Feliciano. Uroki starszego rodzeństwa. 

          -Rozumiem, że twoje życie romantyczne jest słabe, ale nie musisz od tego bronić brata. On sam doskonale wie, czy ktoś jest jego ideałem, czy może lepiej sobie odpuścić. Praktycznie do każdej osoby, z którą Feli jest nadto blisko, odnosisz się wrogo. Ostatnio nawet do Ludwiga zacząłeś się przyczepiać. - Wiele z tego tematu nie wynikło. Romano nie miał zamiaru kontynuować rozmowy o tym, więc szybko wstał od stołu i prędkim krokiem wyszedł z restauracji, pozostawiając Carriedo samemu sobie. Przynajmniej teraz Antonio wiedział jakich tematów musi unikać w rozmowie z ukochanym, byle ten od niego nie uciekł. 

***

          Feliks doskonale bawił się w swoje urodziny. Nie sądził, że będzie aż tak cudownie, a atmosfera aż sama się prosiła, żeby zacząć szaleć w salonie. Pomijając już doskonałe prezenty, jego ulubione piosenki do tańczenia, i niesamowicie rodzinne klimaty, był tutaj Gilbert. Przyszedł, pozostali nie mieli nic przeciwko jego obecności, a nawet babcia zaczęła się go dopytywać o pewne rzeczy i chyba zaczęła wyobrażać sobie nie wiadomo co, gdyż podejrzliwie patrzyła w jego stronę, gdy obracał się w towarzystwie Beilschmidta. Może powiedzenie o swojej orientacji nie będzie tragedią, skoro nawet babcia najprawdopodobniej zaczyna myśleć o roli zawodowej swatki. 

Panaceum [aph] [PrusPol GerIta AusHun]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz