Rozdział 6

203 35 5
                                    

Przez kolejne piętnaście minut Ala zastanawiała się, jakie kroki powinna podjąć, by wyjść z tej konfrontacji bez szwanku. Nerwowo przesypywała ziarenka rozgrzanego piasku z jednej dłoni do drugiej tak szybko, że po krótkim czasie między jej nogami utworzyła się kilkucentymetrowa górka. Zerkając na wyświetlacz telefonu, z przerażeniem zaobserwowała, że do umówionego spotkania zostało jej mniej niż pięć minut. Przecierając mokre od potu czoło, starała się uspokoić drżenie dłoni i galopujące serce. Otwierając plastikowe, wyjęte z niebieskiej lodówki pudełko, z trudem przełknęła gulę, która uwięzła jej w gardle. Sięgając po truskawkę, szybko oderwała ogonek, po czym otrzepała ręce, i wstając, udała się w kierunku siedzącego na pomoście mężczyzny.

Od drewnianej konstrukcji dzieliło Alicję jakieś siedem, osiem metrów, to też szła powoli, a woda, która delikatnie łaskotała jej bose stopy, rozchlapywała się na boki. W tamtym momencie kaczka płynąca po powierzchni jeziora wydała się dużo bardziej interesująca, a niżeli wszystko wokół. Skupiając się na ptaku, który akurat brał nura, kobieta nie zauważyła psa, który wybiegł z wody tuż przed nią, po czym bezkarnie otrzepał się, ochlapując śmierdzącą cieczą ciało Ali. Z ust zaskoczonej brunetki wyrwał się okrzyk, po czym tracąc równowagę, wylądowała w wodzie.

– Cezar!

No masz, jeszcze ludzie się zlecą – pomyślała dostrzegając, jak brunet, na spotkanie z którym tak dzielnie zmierzała odciąga szczerzącego ociekające śliną zęby psa na bok.

Gdy osłupiona kobieta w końcu znalazła sobie tyle samozaparcia, by wstać, obmyła uda, które były brudne od błota, a gdy wreszcie uniosła wzrok, jej oczy natrafiły na inne, błękitne, których właściciel dokładnie śledził każdy ruch Ali, przypatrując się jej spod wachlarza ciemnych, długich rzęs. Kobieta wbiła zakłopotany wzrok w dwójkę dzieci lepiących babki z piasku, po czym wilgotną dłonią odgarnęła z karku włosy.

– W porządku? – Zapytał jakby od niechcenia, gładząc po grzbiecie psa, którego jak się Alicji zdawało szydercze spojrzenie wywiercało w niej dziurę.

– Tak. – Odpowiedź brunetki była tak cicha, że aż sama zwątpiła, czy Konrad aby na pewno ją usłyszał.

– Przepraszam, mam spotkanie – rzucił, odwracając się i podnosząc z dłoni zieloną piłeczkę, począł oddalać się w stronę, z której nadbiegł.

Masz ci los. Teraz nawet głębokie wdechy nie pomogły Ali uspokoić drżących z niepokoju rąk. Ton Konrada był lodowaty i oschły.

– Ze mną. – Niespodziewany przypływ odwagi sprawił, że dwa niezwykle ważne słowa wydostały się z pomiędzy zaciśniętych ust brunetki sprawiając, że jej niedoszły rozmówca zatrzymał się w pół kroku, a następnie odwrócił z wyrazem niekrytego szoku na twarzy. – Ze mną – dodała nieco ciszej, gdy brunet, którego biała koszulka powiewała pod wpływem wiatru przetarł twarz dłonią.

Ala dopiero teraz dostrzegła podobieństwo łączące obu braci. Mieli niemal identyczny kolor oczu i włosów, z tą różnicą, że twarz Jacka była nieco bardziej okrągła, a niżeli u Konrada, który mógł pochwalić się smukłą twarzą, na której delikatnie odznaczały się kości policzkowe i dołeczki, które pojawiały się, gdy mężczyzna mówił. Krótko mówiąc, jeden nie mógł wyprzeć się drugiego.

– W takim razie zapraszam. – Wskazał dłonią na unoszącą się na wodzie drewnianą konstrukcję, której większa cześć zastawiona była sprzętem nurkowym-butlami, rękawicami i maskami. Ali ciężko było nadążyć za Konradem, to też trzymała się kilka metrów za jego plecami.

Stojąc naprzeciw bruneta, który przysiadł na krawędzi pomostu, Ala splotła dłonie za plecami. W zasadzie czuła się, jak dziecko, które zostało wezwane na rozmowę, gdy ojciec wrócił z wywiadówki.

– Ja chciałabym... – zaczęła, lecz jej starania szybko zostały ukrócone, poprzez gest, który mężczyzna wykonał swoją lewą dłonią.

– Szukałem pani przez dwie godziny – mówił powoli, dokładnie akcentując każdy z wypowiedzianych wyrazów zupełnie tak, jakby chciał wbić Ali jeszcze jedną szpileczkę. – Nie miałem pojęcia, czy wróciła pani do domu, czy może kona gdzieś w rowie z bólu i odwodnienia. – Choć mina Konrada jednoznacznie wskazywała na targającą nim wściekłość, w oczach dostrzegła zupełnie coś innego. Coś, czego mimo swojego dziennikarskiego instynktu nie była w stanie rozszyfrować. Jej rozmówca odchrząknął, co momentalnie sprawiło, że przestała z taką wnikliwością wpatrywać się w jego twarz. – Zachowała się pani skrajnie nieodpowiedzialnie, czego konsekwencje mogły być fatalne. – Wytarł dłonie w szorty, które opinały jego umięśnione uda, po czym wyjął z tylnej kieszeni spodni niewielkich rozmiarów notesik w skórzanej, brązowej oprawie. Wyprostował rękę, wciskając Ali kajet. – Wewnątrz znajdzie pani wszystkie informacje dotyczące firmy, od początków funkcjonowania, aż do teraz. Chciałbym, żeby zapoznała się pani z tymi wiadomościami. Gdzieś pod koniec są, numery telefonów i adresy. Około pięć, czy sześć. Proszę skontaktować się ze zleceniodawcami i umówić się z nimi na konkretny termin, który rzecz jasna nie może pokrywać się z innymi, abyśmy mogli pojechać sprawdzić, czy inwestycja jest opłacalna i wstępnie ją wycenić. Dla pani informacji, pracujemy od poniedziałku do piątku od siódmej do siedemnastej, a w soboty od ósmej do szesnastej. Pytania? – Kończąc monolog, sięgnął po butelkę wody i zwilżył usta.

– Nie, ale chciałam... Chciałam przeprosić, po prostu...

– Nie mam ochoty słuchać, jak się pani tłumaczy. – Po raz kolejny nie dał swojej rozmówczyni dojść do głosu.

– Wysłuchasz mnie w końcu, czy nie?! – Ala czuła, że traci nad sobą kontrolę, a stróżka potu spływa jej po skroni i dekolcie, a następnie wsiąka w górę od stroju kąpielowego. Spoglądając ponownie na Konrada, dostrzegła, że na jego twarzy maluje się kpina zmieszana z niedowierzaniem i ironią. – Rozumiem, że zachowałam się skrajnie nieodpowiedzialnie i przyznaję się do tego i dlatego szczerze... Pan mnie w ogóle słucha? – Zanim na dobre zatracił się w swoich wyjaśnieniach, dostrzegła, że brunet głaszcze po głowie swojego pupila i mówi coś do mężczyzny ubranego w skafander przeznaczony do nurkowania. – Nie ważne – mruknęła, ruszając się z miejsca, w którym do tej pory stała.

Siadając na kocu, zerknęła na Jagodę, która przyglądała jej się z zaciekawieniem.

– No co? – Zapytała po raz kolejny skubiąc truskawkę i uważnie przyglądając się czarnowłosej.

– Nic, ale facet wyglądał na wkurzonego. Nacisnęłaś mu na odcisk, czy jak?

Przez kolejne piętnaście minut, gdy kobiety wracały do domu, Ala musiała wysłuchiwać dźwięcznego śmiechu wydobywającego się z ust Jagody. Jej przyjaciółka, gdy już wysłuchała całej historii, nie mogła powstrzymać się od wykpienia Ali. Na całe szczęście usłyszała również, że ma w niej pełne oparcie, a w razie, gdyby chciała jeszcze raz kryć się przed kimś w kukurydzy, ma przyjść do niej, gdzie oczywiście otrzyma właściwą pomoc.

Co jak co, ale Ali nie było do śmiechu. Wiedziała bowiem, że teraz będzie musiała zmierzyć się z czystą niechęcią ze strony swojego szefa.

Hej, hej!

Dzisiaj nieco krótszy, bowiem nie miałam zbytnio pomysłu, jak ugryźć to, co przeczytaliście. Dajcie znać jak wrażenia! Z góry dzięki za wszystkie gwiazdki i komentarze!!! <3

Okiełznać przeszłość | ZAKOŃCZONE ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz