Rozdział 22

156 19 2
                                    

Mknąc pożyczonym od Martyny samochodem przez piaszczystą drogę, Ala co jakiś czas zerkała w lusterko wsteczne, obserwując, jak tumany kurzu i pyły unoszą się w powietrze, a następnie pragną ją dogonić. Na szczęście prędkość, jaką udało jej się rozwinąć była na tyle wystarczająca, aby piach nie dostał się do samochodu przez nieco uchylone okno. Niestety jedyna wada srebrnej yariski to brak klimatyzacji, dlatego też Ala została zmuszona do jazdy przy otwartym oknie. W duchu modliła się, aby przypadkiem prąd powietrza obijający się o jej ucho nie doprowadził do jego zapalenia.

Olbrzymie topole i krzaki akacjowe rosnące wzdłuż drogi tworzyły swoisty szpaler, a zarazem odgradzały pole jednego gospodarza od drugiego.

Ściszając radio, a tym samym ukrócając miałki wydobywające się z odbiornika radiowego, który ściągał jakąś stacje nadającą tylko i wyłącznie piosenki disco polo, zwolniła, gdyż zza niewielkiej górki wyłonił się drewniany mostek. Po deskach, a raczej podkładach kolejowych było wyraźnie widać, że lata jego świetności już dawno minęły.

Może porzucić samochód i dalej pójść na piechotę? - Rozważała Ala, gdyż jako fanka hollywoodzkich filmów doskonale wiedziała, jak kończy się przejazd po tego typu konstrukcji. Najpierw seria trzasków i pisków zupełnie jakby ktoś przypalał na ogniu drugiego człowieka, a na końcu trach! I spada się w przepaść, co jak wiadomo, kończy się śmiercią. Rzecz jasna nie taką szybką. Kona się w męczarniach z powodu otrzymanych obrażeń, a na pomoc z zewnątrz rzecz jasna nie ma co liczyć.

Przeganiając na bok paskudne myśli, pojazd wtoczył się na mostek, a kobieta z ulgą dostrzegła, że jej panika była zupełnie zbędna. Przejazd bowiem powstał nad niewielką, mającą może z metr szerokości płytką rzeczką, której szybki nurt wyrył sobie własną drogę przypominającą teraz wężyka.

Obyło się także bez piekielnych dźwięków, a co za tym idzie także i mięśnie do tej pory pozostające napięte niemal do granic możliwości zostały przez Alę rozluźnione, co obolałe uda przyjęły z niemałą ulgą.

Przez kilka następnych metrów, wzdłuż drogi rozciągał się dość gęsty las, a właściwie bagno, w którym jakimś cudem urosły olbrzymie drzewa.

Kobiecie od razu przypomniało się, jak kiedyś dziadek wspaniałomyślnie postanowił wysłać ją na obóz survivalowy. Cóż i w zasadzie nie było w tym nic nadzwyczajnego, już pierwszego dnia dostała potworny wycisk, jakby tego było mało, kazano jej się czołgać w niemal identyczny bajorze, a leżąc między półmetrowymi źdźbłami trawy, omal nie zeszła na zawał, gdy po jej dłoni jak gdyby nigdy nic począł przechadzać się ogromny, włochaty pająk.
Z głośnym krzykiem na ustach wystartowała do przodu, aby następnie telefonicznie ubłagać babcię, żeby zabrała ją z tego przerażającego, jak się Alicji wydawało miejsca.

Docierając do rozwidlenia, wysiadła z samochodu, rozglądając się na boki. Droga wiodąca w lewo wciąż ciągnęła się przez las, z kolei ta w prawo miała długość około dwustu metrów i kończyła się grubym łańcuchem zagradzającym przejazd.

Czyli dotarłam na miejsce. - Mrucząc pod nosem, wrzuciła jedynkę, a wóz powoli zaczął się toczyć, bo zbitej nawierzchni. Gdzieś w oddali dało się usłyszeć melodyjny śpiew kosa, który zapewne urządził sobie ucztę wśród gałęzi dziko rosnącej mirabelki, uginającej się pod ciężarem zrodzonych owoców. Część żółtych kulek zdążyła już spaść na ziemię, o czym świadczył nieprzyjemny zapach gnijących śliwek.

Słysząc paskudnie głośny huk wystrzału, Alę aż wbiło w fotel, oczy natomiast zrobiła takie wielkie, jakby doświadczała jakiegoś ogromnego przeciążenia. Ten potworny dźwięk tylko upewnił ją w przekonaniu, że dobrze trafiła. Otóż Jacek zdradził jej sekretne miejsce, do którego Konrad wybiera się zawsze, gdy chce odreagować i pobyć sam.

Okiełznać przeszłość | ZAKOŃCZONE ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz