Gdy Ala w końcu dotarła do domu, ledwo trzymała się na nogach. Z wielkim trudem przeszła do kuchni, przy okazji włączając niewielką ilość wody w czajniku, naszła ją ochota na coś ciepłego do picia. Sięgając po saszetkę gorzkiej herbaty, ziewnęła przeciągle, nie kwapiąc się nawet, aby zasłonić przy tym usta.
Po cichutku, uważając, aby żadna z drewnianych desek nie wydała z siebie przeraźliwego skrzypnięcia, uchyliła drzwi pokoju, który przypadł jej ojcu. Mężczyzna spał z twarzą zwróconą ku ścianie, a jego ciche pochrapywanie wypełniało całe pomieszczenie. Uśmiechając się nieznacznie, wróciła do kuchni, w której woda wchodziła właśnie w ostatnią fazę gotowania.
Rozkoszując się aromatycznym smakiem gorącego napoju, zwróciła oczy ku niebu. Chwilę wcześniej postanowiła bowiem, iż spędzi jeszcze trochę czasu na dworze. W końcu noc była jeszcze ciepła, a na bezchmurnym nieboskłonie tańcowały srebrne gwiazdy.
Mimo okropnego zmęczenia wcale nie czuła potrzeby snu, a wręcz przeciwnie. Miała wrażenie, jakby właśnie wypiła dwie filiżanki mocnej kawy, które doprawione zostały napojem energetycznym.
Wzdychając, oparła policzek na dłoni. Myśli kłębiły się w jej głowie, a sama w zasadzie nie wiedziała, czym się zadręcza. Bo co, znalazła zdjęcie? Fotka jakich wiele, sama ma przecież albumy wypchane po brzegi, a drugie tyle czeka w rozlatującej się kopercie na zamówiony jakiś czas temu album. Tylko że Konrad był na tym zdjęciu z kobietą-osobą zupełnie jej nieznaną. Przypominając sobie jej twarz, Ala doszła do wniosku, że śmiało jej urodę może określić jako skandynawską, a powiedzieć, że była zwyczajnie ładna, byłoby grzechem. Zresztą, gdzie Ali do niej.
Wzdychając po raz kolejny, uświadomiła sobie, że uczuciem, które targało jej ciałem, jest jej obce.
Gdzieś w tle dało się słyszeć cykanie świerszcza, co tylko podkreślało melancholię, w którą brunetka popadła.
Gdy w kubku w końcu pojawiło się dno, odstawiła go na blat stolika. Przez jakiś czas wpatrywała się jeszcze w ręcznie malowany bok naczynia, na którym autor uchwycił malowniczy rynek sandomierski. W tamtej chwili kobiecie zdawało się, że jest w stanie dostrzec nawet najmniejszy detal, każdą ławeczkę, czy gołębia, a gdzieś w tle na swym lśniącym rowerze przemykał nikt inny, jak Ojciec Mateusz.
Wstając, pochwyciła przewieszoną przez oparcie wiklinowego krzesła granatową bluzę, po czym pewnie skierowała swe kroki ku furtce. Idąc na skróty przez łąkę, naciągnęła na ramiona gruby materiał, a na głowę kaptur, gdyż na otwartej przestrzeni chłód zaczął doskwierać jej dużo bardziej, aniżeli w przydomowym zaciszu.
Kolejne minuty mijały jej na żwawym pokonywaniu kolejnych metrów, lecz droga, zamiast ubywać zdawała jej się niemiłosiernie dłużyć. Czyżby zabłądziła? Nie, to niemożliwe, w końcu wędrowała tędy nie raz, z tym że nigdy nie robiła tego po zmroku.
Po półgodzinie ujrzała odbijającą światło ulicznej latarni metalową bramę. Dwa marmurowe aniołki usytuowane po obu stronach wejścia przekształciły się teraz w przerażające bestie, a przynajmniej w głowie Ali dwie, na co dzień przyjaźnie wyglądające sylwetki skrzydlatych postaci uległy okropnym zmianom.
Gdy pchnęła złowrogo skrzypiącą furtkę, zaczęła rozmyślać nad tym, co ją u licha podkusiło, aby przychodzić na cmentarz akurat w nocy. Pomińmy tu fakt, że nie wzięła ze sobą żadnych zniczy, ani kwiatów, zresztą próżno byłoby teraz szukać jakiejś otwartej kwiaciarni. Cóż, Ala potrzebowała dziadków, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało.
Przechodząc obok kolejnych parceli i lawirując między grobami, Alicja miała wrażenie, jakby ktoś ją obserwował. Oczywiście był to zapewne tylko wymysł jej wyobraźni, jednak w takich miejscach w nocy mózg potrafi podsunąć człowiekowi przeróżne myśli.
CZYTASZ
Okiełznać przeszłość | ZAKOŃCZONE ✔️
RomanceTo niesamowite, gdy pasja staje się sensem życia, a wszystko, co robimy i planujemy, wiążemy ze swoim zainteresowaniem. Ala od zawsze uwielbiała czuć na skórze dreszczyk adrenaliny i niepokoju, gdy po raz kolejny zanurzała się w niezbadanej dotąd p...