Wzięłaś głęboki oddech i jeszcze raz spojrzałaś na nowoczesny budynek po drugiej stronie ulicy. Szklane ściany kusiły swoim wyglądem, podjazd prosił się o umieszczenie na nim luksusowego auta, a drzwi przywoływały przechodniów i krzyczały, że oto dzisiaj i tylko dzisiaj, przez ten jeden dzień, możesz cieszyć się tym, co się za nimi skrywa.
Podjęłaś decyzję, albo to zrobisz, albo już zawsze będziesz żałowała, przeczesałaś włosy i pewnym krokiem ruszyłaś w kierunku pasów. Przekraczając drzwi budynku czułaś się jak ktoś ważny, wszechobecny przepych i bogactwo przytłaczały, ale jednocześnie dodawały czegoś na pozór pewności siebie. Rozejrzałaś się dookoła i uśmiechnęłaś się szeroko, to było to miejsce, przynajmniej taką miałaś nadzieję.
— Najmocniej przepraszam — powiedział spokojny, męski głos, gdy tylko coś pchnęło Cię z całej siły i zaraz potem mocno złapało za nadgarstek, prawie go wykręcając. Zerknęłaś na wysokiego blondyna o niebieskich oczach, który uśmiechał się nieśmiało, wciąż trzymając twój nadgarstek.
— Nic się nie stało, zgaduję... — odpowiedziałaś cicho, próbując wyrwać swoją dłoń.
— Och, przepraszam, nie chciałem, żebyś upadła — dodał ciepło, gwałtownie puszczając twoją dłoń. Pomasowałaś nadgarstek i pokiwałaś głową.
— W porządku, nic się nie stało — powiedziałaś uprzejmie, zamierzając się oddalić. Mężczyzna jednak miał inny plan.
— Przepraszam, ale co tu robisz? — spytał wyraźnie ciekawy. Podrapałaś się po karku i zastanowiłaś chwilę nad odpowiedzią. Faktycznie odrobinę tu nie pasowałaś, dżinsy, duża koszula w kratę i Martensy za kostkę, wszystko dopełniały rozpuszczone włosy i bawełniana torba z nadrukiem z Tokyo Ghoul.
— Cóż, chyba czegoś szukam...
— Czegoś? — zdziwił się. Spojrzałaś na zegarek znajdujący się na ladzie, przy której siedziała atrakcyjna szatynka z jasnymi oczami i uprzejmym, ciepłym uśmiechem.
— Z tego co pamiętam, miała się tu odbyć pewna wystawa... Wschodzący artysta, tylko dzisiaj...
— Tak, faktycznie miała, masz bilet? — spytał z uśmiechem. Pokiwałaś głową i wyciągnęłaś kawałek papieru z torby, wręczając go mężczyźnie. — W porządku, zatem życzę miłego oglądania! — powiedział ciepło, zabierając ze sobą bilet. Nie zamierzałaś z nim dyskutować, ewidentnie tutaj pracował. Skinęłaś tylko głową i odwróciłaś się.
— Dziękuję — wyszeptałaś i pobiegłaś w stronę prowadzących Cię do celu znaków.
Stałaś przed jednym z obrazów i uważnie się w niego wpatrywałaś. Wystawa była inspirowana kulturą Japonii i nosiła nazwę, zupełnie na to nie wskazującą Biegnijmy za nierealnym. Nie zamierzałaś tu dzisiaj przychodzić, nawet nie zamierzałaś przyjmować biletu. To prawda, gest wydawał się miły, zwłaszcza, że lubiłaś Japonię, nie mniej wciąż. Nie wiedziałaś więc, jak się tutaj znalazłaś, nikt Cię nie zmusił a jednak tu stałaś i wpatrywałaś się w obraz, który przedstawiał drzewo wiśniowe. Wzięłaś głęboki oddech.
Kolejny obraz przedstawiał dzieci biegające po łące, nie było to nic nadzwyczajnego, ale każde dziecko miało jakiś rodzinny symbol na swojej koszulce. Przyłożyłaś palec do ust i uważniej przyjrzałaś się jednemu z chłopców, który wyraźnie odstawał od reszty. Chłopiec się poruszył. Odsunęłaś się gwałtownie i przetarłaś oczy. Chłopiec wciąż się poruszał. Wzięłaś głęboki oddech i podeszłaś bliżej, nie byłaś zmęczona, zatem to musiała być twoja wyobraźnia, chyba, że wciąż spałaś i to był tylko sen.
— Zobaczymy — powiedziałaś pewnie i wyciągnęłaś dłoń, dotykając idealnie gładkiego płótna co wydawało Ci się być absurdalne, bo powinnaś czuć farby. W pewnym momencie twoja ręką zaczęła znikać a ciebie porwał dziwny wir.
Leciałaś w dół z ogromną prędkością, znajdowałaś się na plecach, dlatego wiatr nie uderzał Cię w oczy. W oddali wciąż widziałaś ramy obrazu, który Cię wciągał. Twoje włosy, koszula i torba wirowały w górze a ty wciąż spadałaś, głośno krzycząc. W pewnym momencie gwałtownie zetknęłaś się z twardą i zimną powierzchnią. Miałaś zamknięte oczy, zgięte nogi i ręce umieszczone na głowie. Wzięłaś głęboki oddech i rozłożyłaś ręce.
— Żyję... — wyszeptałaś spokojnie. — Cholera, ja żyję — dodałaś pewniej i na chwilę otworzyłaś oczy, znowu je później zamykając. — Żyję! — krzyknęłaś i zaśmiałaś się radośnie. — Oh mon Dieu*, ja naprawdę żyję — dodałaś po raz kolejny. Nie czułaś bólu głowy i nie czułaś krwi, co było bardzo zaskakujące, biorąc pod uwagę z jakiej wysokości i z jaką siłą spadłaś, na betonową posadzkę, bo właśnie to udało Ci się wyczuć pod palcami, betonową, zdobioną posadzkę.
— Ehm... — usłyszałaś kaszlnięcie tuż nad swoją głową. Niepewnie otworzyłaś jedno oko, będąc pewną, że to twój tata, który chciał Cię obudzić, bo było już dobrze po południu. Jednak mężczyzna a raczej chłopak nachylający się nad tobą nie był twoim tatą. Znowu zamknęłaś oko i dopiero teraz to do ciebie dotarło. Gwałtownie się zerwałaś do pozycji siedzącej i rozejrzałaś się.
— Sai... Sakura... Naruto...Yamato... — wyszeptałaś i wzięłaś głęboki oddech. — Co ja zrobiłam? — spytałaś cicho, opierając się dłońmi. — Ooo... cholera... zjebałam. — Wzięłaś jeszcze jeden oddech i niepewnie odwróciłaś głowę, wciąż mając nadzieję, że może jednak jesteś w swoim śnie. Dostrzegłaś dwie osoby i zacisnęłaś pięści. — Sasuke? Orochimaru... Co tu się w ogóle stało... — Wstałaś i powoli podeszłaś do najbliższego kawałka gruzu, opierając się o niego dłonią. Musiałaś mocno śnić albo mocno uderzyłaś się w głowę. Zaczęłaś się szczypać, z początku lekko, ale gdy to nie przynosiło efektu, robiłaś to mocniej i mocniej. Musiałaś się przecież obudzić, żaden sen nie może trwać w nieskończoność.
____
* Z fr. O mój Boże
CZYTASZ
Her eyes |Sasuke x Reader|
FanfictionPrzechadzając się po galerii sztuki, niespodziewanie zostajesz wciągnięta przez jeden z obrazów. Z nieznanych sobie przyczyn trafiasz do świata Naruto i zaczynasz tam pełnić dosyć niespotykaną rolę. Sytuacja komplikuje się, kiedy przeżywasz swoje pi...