Następnego dnia rano obudził Cię nie tylko kac, ale też niewyraźne wspomnienia poprzedniej nocy. Było Ci po prostu wstyd za to, co powiedziałaś Kakashiemu, mimo, że on był dla ciebie taki miły i chciał Ci pomóc. Nie wiedziałaś, jak teraz spojrzysz mu w oczy i czy w ogóle będziesz mogła to zrobić.
— Dzień dobry — powiedział Kakashi, beztrosko wchodząc do pokoju. Schowałaś się pod kołdrę i nakrywając się nią aż pod sam czubek głowy, westchnęłaś.
— Dlaczego tu wszedłeś, miałam zamiar unikać Cię tak jakoś już do końca życia — powiedziałaś nerwowo, powoli tracąc możliwość oddychania.
— Nie wszedłbym, gdybyś wczoraj nie zajęła mojej sypialni — powiedział wyraźnie rozbawiony.
— Twojej sypialni? — zdziwiłaś się i wygrzebałaś się spod kołdry, spotykając jego oczy, które znajdowały się zaledwie kilka centymetrów od twojej twarzy. Głośno przełknęłaś ślinę.
— Tak, zajęłaś moje łóżko, przez co ja musiałem zająć pokój gościnny...
— Jesteś bardzo blisko, chyba odrobinę za bardzo — wyszeptałaś, starając się złapać oddech. Mężczyzna pokiwał głową.
— Chciałem Cię przeprosić. To co wczoraj powiedziałaś...
— Zapomnij o tym, byłam pijana — powiedziałaś poważnie, przerywając jego wypowiedź. Srebrnowłosy odsunął się od ciebie, usiadł na łóżku i pokręcił głową.
— Skoro o czymś takim pomyślałaś, to muszę to powiedzieć. Pomagam Ci, bo byłaś w potrzebie. Naprawdę nie obchodzi mnie co wiesz o mojej przyszłości i obiecuję, że nigdy Cię o to nie spytam... Tsunade-sama też nie będzie chciała Cię wykorzystać... nie jesteśmy złymi ludźmi, naprawdę — powiedział cicho i zabierając swoje ubrania, wyszedł z sypialni, zostawiając Cię samą.
Nie wiedziałaś co masz teraz zrobić. Nie byłaś przekonana jak się zachować i czy ostatecznie pogodzić się z tym, że możesz tu zostać na zawsze. Tak wiele rzeczy Cię teraz zastanawiało, czy twoi rodzice zauważyli twoje zniknięcie i czy zauważył to sam Ben, czy w ogóle ktoś to zauważył, czy może to była jedna z tych sytuacji, gdzie jak w Opowieściach z Narnii albo w Alicji w krainie czarów, ich czas nie ruszył nawet o kilka sekund, jakby ich rzeczywistość całkowicie się zatrzymała.
Ponad to, po twojej głowie zaczęły chodzić jeszcze inne myśli, czy ty w ogóle chcesz wracać do swojego domu? Czy chciałabyś tu zostać? Zastanawiałaś się, czy w ogóle uda Ci się uratować tak wiele osób, czy w ogóle mogłaś to zrobić. Neji, Itachi, Jiraiya, nawet Obito. Przez twoją głowę przechodziło milion myśli i sama nie wiedziałaś, co powinnaś zrobić. Jeśli chciałabyś tu zostać, to powinnaś znaleźć pracę, znaleźć własne mieszkanie. Wzięłaś głęboki oddech i na chwilę zamknęłaś oczy.
Kakashi wyszedł, rzucając Ci tylko krótkie do widzenia na pożegnanie, nie wiedziałaś gdzie poszedł, ale przechodząc do kuchni udało Ci się rozwikłać tą zagadkę. Razem z jajecznicą na stole znajdowała się kartka z informacją, że wyruszył na misję i nie będzie go kilka dni. Zostawił Ci pieniądze, ale nie zamierzałaś ich brać, postanowiłaś za wszelką cenę poszukać pracy.
Przechadzając się ulicami Konohy, rozglądałaś się na wszystkie strony, twoim pierwszym pomysłem był bar, który dzień wcześniej okupowałaś razem z Jiraiyą, a który wydał Ci się bardzo przyjazny. Miałaś doświadczenie jako barmanka, dlatego pełna nadziei po prostu przekroczyłaś próg baru. Właściciele i kelnerki dobrze Cię zapamiętali, ale widząc twoją radosną twarz, od razu się zaśmiali, w gruncie rzeczy nie spotkałaś tu jeszcze nikogo, kto byłby dla ciebie po prostu wredny. Właściciel zgodził się na to, żebyś przychodziła do pracy w weekendy, ponieważ w tygodniu nie miał aż takiego ruchu, żeby zatrudniać nową barmankę, dlatego te dwa dni musiały Ci wystarczyć. Postanowiłaś sobie, że za pierwszą wypłatę kupisz sobie jakieś ubrania i może jakieś kosmetyki, nie zapominając o jakimś naprawdę drobnym upominku dla Kakashiego.
CZYTASZ
Her eyes |Sasuke x Reader|
FanfictionPrzechadzając się po galerii sztuki, niespodziewanie zostajesz wciągnięta przez jeden z obrazów. Z nieznanych sobie przyczyn trafiasz do świata Naruto i zaczynasz tam pełnić dosyć niespotykaną rolę. Sytuacja komplikuje się, kiedy przeżywasz swoje pi...