Rozdział 2

1.2K 81 66
                                    

— Co ty właściwie robisz? — spytał Naruto, uważnie Ci się teraz przyglądając, zresztą, nie tylko on był wyraźnie zainteresowany. Wszyscy wpatrywali się w ciebie jak w coś, co widzą pierwszy raz w życiu, nie jak na człowieka, jak na prawdziwą niespodziankę, najprawdziwszy cud, jakiś ewenement, który wymaga zbadania.

— Próbuję się obudzić, czy to nie oczywiste? — spytałaś pewnie, wciąż szczypiąc się w ramię.

— Przestań, to głupie. Powiedz, skąd nas znasz? — spytał poważnie Sasuke. Przeszyłaś go wzrokiem i wzięłaś głęboki oddech. Jakoś nigdy go nie lubiłaś.

— Więc to jest głupie? Ale chęć zamordowania własnego brata jest w porządku? — spytałaś pewnie, przewracając oczami. Chłopak chciał do ciebie podejść, ale w ostatniej chwili Orochimaru go zatrzymał. Więc było już po wszystkim, walczyli i rozmawiali ze sobą, zaraz powinni zniknąć, ale twoje pojawienie się tutaj najwyraźniej wszystko zepsuło.

— Skąd o tym wiesz? — spytał poważnie.

— Skoro już się tutaj znalazłam, to dlaczego nie w towarzystwie Kakashiego? Kankuro, nie wiem... Neji, nawet Itachi. Dlaczego trafiłam na tą sytuację? — spytałaś poirytowana, wstając i krzyżując ręce na piersi. — Posłuchaj, nic do ciebie nie mam, naprawdę... może odrobinę Cię nie lubię, mimo, że jesteś przystojny, ale nie bierz tego do siebie. Więc proszę, nie zadawaj mi głupich pytań, wszyscy wiedzą, że chcesz go zabić. Czy ja naprawdę, mogę porozmawiać z kimś ciekawszym? — spytałaś pewnie.

— Co tu się w ogóle dziej? Skąd ty znasz te imiona, skąd ty się tu w ogóle wzięłaś? — spytała poważnie Sakura.

— Kolejne głupie pytanie... Cóż, zapewne widziałaś, że spadłam z nieba. Jakkolwiek to brzmi...

— Weźmy ją i zróbmy na niej badania — powiedział spokojnie Orochimaru, uważnie Ci się przyglądając. Uśmiechnęłaś się szeroko.

— W porządku, pozwalam Ci, jestem wielką fanką, no wiesz... tych wszystkich twoich technik i umiejętności! Cieszę się, że jednak będziesz żył — powiedziałaś pewnie i od razu ugryzłaś się w język.

— Że jednak będę żył? — zdziwił się. Spojrzałaś na Sasuke, który posłał Ci spojrzenie pełne nienawiści. Uśmiechnęłaś się niezręcznie.

— Wybacz, nie chciałam psuć twojego planu, ale on nic nie wie, znaczy wie, ale jednak nie wie. Rozumiesz... — powiedziałaś w jego stronę i spojrzałaś na stojących za tobą Naruto, Yamato, Sakurę i Saiego. — Dobrze, posłuchajcie, ja naprawdę nie wiem, jak się tutaj znalazłam, tak naprawdę... Oglądałam obraz, który zaczął się poruszać i tak jakoś tu wpadłam...

— Poruszający się obraz? — zainteresował się Sai. Pokiwałaś głową.

— Tak, właśnie tak, tylko w moim świecie nikt nie używa takich technik jak w waszym i dlatego ten obraz pewnie nie potrafi walczyć, chociaż sama już nie wiem, teoretycznie nie powinien się też poruszać a jednak to zrobił... Nie powinien też nikogo wciągać a jednak zabrał mnie tutaj... — wyjaśniłaś szybko.

— Ja chyba się pogubiłem, dattebayo — powiedział zmieszany Naruto, gładząc się po karku. Sama byłaś wyraźnie zdziwiona, nie tylko tym, że tutaj trafiłaś, ale też faktem, że udało Ci się zmienić tak smutną scenę w coś bardzo dziwnego, jakiś twór, który był jednym wielkim znakiem zapytania. Zastanawiałaś się, co tu w ogóle robisz i dlaczego tutaj trafiłaś, skoro nawet nie miałaś styczności z tym światem od dwóch tygodni. Przecież już dawno skończyłaś oglądać Naruto.

— Ona jest naprawdę interesująca — stwierdził poważnie Orochimaru. — Weźmiemy ją.

— Chwila, na jakiej podstawie? — spytał poważnie Yamato, po raz pierwszy wkraczając do rozmowy. Ustał przy tobie i już chciał Cię chwycić za ramię, ale chyba w ostatniej chwili uznał to za zbyt niestosowne i tylko przy tobie stał.

— A na jakiej podstawie wy chcecie ją zabrać? — spytał pewnie, uśmiechając się.

— Chwila, ja nie jestem lalką — oburzyłaś się.

— Sama się zgodziłaś na moje badania... — odpowiedział Orochimaru, krzyżując ręce na piersi. Wzięłaś głęboki oddech, faktycznie się na to zgodziłaś.

— Nie ważne, to i tak tylko sen — powiedziałaś pewnie i ruszyłaś w jego stronę, ale mocna dłoń zacisnęła Ci się na twoim nadgarstku, już drugi raz w ciągu dnia. Tym razem poczułaś jak naprawdę zaczyna Cię boleć ręka.

— Nie pójdziesz z nim — stwierdził poważnie Yamato. Wyrwałaś się z jego uścisku.

— Dlaczego nie? W końcu i tak mi się to śni, spokojnie, nie powiem mu nic czego by już nie wiedział. Takie bzdety jak to, że ma sporo fanek w moim świecie, że umrze, ale zostanie wskrzeszony, że wielka wojna i takie tam — powiedziałaś pewnie, po części dlatego, że najzwyczajniej w świecie chciałaś zobaczyć ich reakcję.

— Jaka wojna? — spytała poważnie Sakura.

— Jakie wskrzeszenie? — spytał Orochimaru. Podrapałaś się po głowie i spojrzałaś w niebo.

— Cholera, jakie to wszystko dziwne...

— Ona jest niebezpieczna, musimy ją zabić — powiedział spokojnie Sai.

— Właśnie tego się po tobie spodziewałam, całe szczęście, że w końcu się zmienisz...

— Zmienię się?

— Oczywiście, będziesz miał nawet żonę i syna — odpowiedziałaś pewnie i znowu ruszyłaś w kierunku Orochimaru i Sasuke, którzy teraz stali też w towarzystwie Kabuto.

— Kim ty w ogóle jesteś? — spytał poważnie Kabuto.

— Nazywam się [Twoje imię i nazwisko] — odpowiedziałaś pewnie.

— Nie znam takiego klanu... — zdziwił się Naruto.

— Bo to nie jest żaden klan, nawet nie pochodzę z tego świata, już wam to mówiłam. W tym towarzystwie naprawdę nikt mnie nie zrozumie i nie słucha! Może gdybym porozmawiała z Itachim albo Kakashim, to mogliby mi coś poradzić...

— Przestań! — krzyknął wyraźnie poirytowany Sasuke.

— Zmuś mnie — powiedziałaś poważnie. Przecież nie mówiłaś nic złego, był zdecydowanie zbyt agresywny i ewidentnie miał z tobą jakiś problem.

— Zrobię to z rozkoszą — powiedział i w dosłownie sekundę znalazł się przy tobie, przykładając Ci swój miecz do szyi. Uniosłaś głowę i uśmiechnęłaś się pewnie.

— Śmiało, dźgnij, nic mi się nie stanie, nie mogę umrzeć od zabicia w śnie — powiedziałaś poważnie.

— Sasuke! — powiedział równie poważnie Orochimaru. Chłopak spojrzał na niego i znowu na ciebie.

— Zrobię to — powiedział pewnie.

— Więc na co czekasz? Ja się nie boję, a ty? — spytałaś poważnie, wpatrując się w jego czarne oczy. Mierzyliście się spojrzeniami przez kilka sekund a żadne z was nie zamierzało się odwrócić.

— Przestań, ona może nam się przydać — powiedział poważnie Orochimaru, znajdując się tuż przy was. Poczułaś podmuch wiatru i uśmiechnęłaś się.

— Straszny z ciebie tchórz, nie jesteś jeszcze gotowy na zabicie Itachiego, chociaż nie, ty i tak go nie zabijesz — powiedziałaś poważnie. Chłopak mocniej przycisnął miecz do twojej szyi a ty poczułaś jak naprawdę zaczyna się robić niebezpiecznie, wystarczyło tylko jedno jego pchnięcie i wrócisz do galerii.

— Nie daj się sprowokować, w końcu zabijesz Itachiego — powiedział poważnie Orochimaru, to oni mierzyli się teraz spojrzeniami a ty poczułaś, jak robi Ci się niedobrze. Musiałaś się jakoś obudzić, nie chciałaś być w tym świecie, nie teraz, kiedy wiedziałaś, jak wiele zła ma się tu jeszcze wydarzyć.

— Tak Sasuke, nie daj się sprowokować, sam wiesz, że chcesz mnie teraz zabić — powiedziałaś pewnie, gdy tylko Cię dźgnie natychmiast się obudzisz, musiał to zrobić.

— Sasuke! To jest niewinna osoba! — krzyknął Naruto. Przewróciłaś oczami i jeszcze raz spojrzałaś w czarne tęczówki Sasuke.

— W takim razie zrobię to sama! —powiedziałaś poważnie i chwyciłaś za miecz, przecinając nim sobie szyję najgłębiej jak tylko byłaś w stanie. Świat zrobił się czarny a ty poczułaś, jak opadasz na ziemię.

Her eyes |Sasuke x Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz