Rozdział 12

719 52 0
                                    

Nigdy się nad tym nie zastanawiałaś, nigdy nawet przez chwilę, nie przeszło Ci to przez głowę, ale do tej pory nie wiedziałaś, co się działo z tobą i twoim ciałem tuż po tym, jak już dźgnęłaś się nożem. Ty czułaś tylko mrok i pustkę. Nie przyszło Ci nawet do głowy, że możesz o to po prostu spytać.

Za każdym razem, gdy dźgałaś się nożem, twoje ciało po prostu opadało i tak jak każde inne krwawiło, ale potem działo się coś dziwnego, wypływał z Ciebie jakby strumień światła, który oślepiał każdego dookoła. Światło wydobywało się prosto z twojej rany. Gdy światło znikało, twoje ciało rozpadało się jakby na milion świetlików i po prostu znikałaś.

***

Poczułaś, jak serce dosłownie staje Ci w piersi. Wszędzie byli shinobi, jedni byli już martwi, inni wciąż walczyli. Wzięłaś głęboki oddech i chwyciłaś jedną z fiolek, żeby na szybko przelać jej zawartość do strzykawki. Ręce trzęsły Ci się okropnie, tak, że kilka kropel udało Ci się po prostu zmarnować. Przegryzłaś dolną wargę i skupiłaś się na tej jednej czynności.

— Wytrzymaj... — wyszeptałaś i wrzuciłaś strzykawkę do kieszeni, rozglądając się dookoła. Fiolkę wyrzuciłaś gdzieś w bok, nawet się nad tym nie zastanawiając. Musiałaś ich znaleźć, musieli gdzieś tu być.

Jeden z kołków przeleciał tuż obok twojej głowy, raniąc Cię w ramię. Przeklęłaś w duchu i biegiem ruszyłaś przed siebie. Ramie piekło jak cholera a krew sączyła się z niego niczym ze strumienia, jednak nie dbałaś o to, mocno tylko zacisnęłaś zęby, żeby wmówić sobie, że wcale Cię to nie boli. Czułaś, że gdzieś ich znajdziesz, w końcu to było dla ciebie najważniejsze. W końcu Ci się udało, zlokalizowałaś swój cel i zamarłaś.

— Kurwa! To się dzieje za szybko! Cholera! Cholera! — krzyknęłaś, czując jak łzy zaczynają Ci lecieć po policzku. Przyśpieszyłaś tempa i wzięłaś głęboki oddech. — Jeżeli naprawdę umarliście, nie pozwólcie mi stracić mojej rodziny tutaj... — wykrzyczałaś, wciąż płacząc. Naprawdę to wykrzyczałaś, do Bena i do ojca.

— [Twoje imię]! — W oddali usłyszałaś głos Sakury, ale zignorowałaś go. Dwa kołki wbiły się w plecy Neji'ego. Wszystko to działo się jak w jakimś mglistym obrazie, jak w jakimś filmie, wszystko było niewyraźne i zwolnione. Czułaś jak emocje dosłownie rozrywają twoje ciało.

— Neji! — krzyknęłaś głośno, zatrzymując się przy nich i na szybko wbijając mu strzykawkę w ramię. Poczułaś jak przechodzi przez ubranie i przebija mu skórę. Chłopak był martwy, wciąż jednak znajdował się w uścisku Naruto. Zdążył mu to powiedzieć, naprawdę zdążył. Przyłożyłaś mu rękę do czoła. — Cholera! Proszę, musisz zadziałać! Nie możesz umrzeć, słyszysz? Musisz żyć! Kurwa! Nie zostawiaj ich! — krzyknęłaś. Wszystko co działo się później było poza zasięgiem twojego wzroku. Jedyne co pamiętasz to jakieś dziwne ciepło na swoim ciele i Naruto wraz z Hinatą, którzy trzymali się za ręce. Wciąż nie mogłaś puścić chłopaka, do końca wierzyłaś w to, że zaraz otworzy oczy. Chociaż nie, ty w to nie wierzyłaś, ty byłaś tego pewna, Ropuszy Mędrzec nie mógł się pomylić, twój ojciec, Ben, nawet twoja matka, oni wszyscy po prostu nie mogli się pomylić.

— Panie... Hin...ata... — cichy głos wydobył się z jego gardła a ty poczułaś jak łzy znowu się nasilają. Mocno się do niego przytuliłaś, nie mogąc przestać płakać.

— Dzięki Bogu, udało się... — wyszeptałaś, wciąż go obejmując. Chłopak był zaskoczony, ale nie tylko on. Wielu ludzi zgromadziło się wokół was.

— [Twoje imię]! — krzyknął Naruto. Wstałaś i podeszłaś do Guya, który wyraźnie oczekiwał od ciebie jakichś wyjaśnień. Przyłożyłaś mu zaciśniętą pięść do serca i uśmiechnęłaś się.

Her eyes |Sasuke x Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz