Rozdział IX Cheeseburgery!!!

963 117 7
                                    

MAX

Szeregi drewnianych, trzymetrowych manekinów odzianych w mundury rodem z wojny secesyjnej ciągnęły się wzdłuż głównej alei w Central Parku.

Patrzyłem z podziwem na tę, bądź  co bądź, dziwną armię. 

Każda kukła miała na ramieniu bagnet, a przy pasie szablę z niebiańskiego spiżu.

- I mówisz, że...?- zapytałem, a April jeszcze raz powtórzyła swój wykład.

- To tzw. Kukły Północy. Nie wiem, czy wiesz, ale żaden konflikt zbrojny na świecie nie rozgrywa się bez udziału herosów. Wojna Secesyjna też- po stronie Północy stali Grecy, a Rzymianie po stronie Południa. Choć niewolnictwo było w obu tych starożytnych cywilizacjach. Poczytaj o tym, okropna sprawa, o czym to ja... A, ten odział został wzniesiony przez jednego z synów Hefajstosa, by bronić Nowego Jorku, gdyby losy wojny potoczyły się trochę inaczej.

- I teraz pomoże nam?- zapytałem, a córka Ateny kiwnęła głową.

- Czy chcesz, czy nie, zostałeś ich dowódcą. Naszym dowódcą- stwierdziła, a jej burzowe oczy zaczęły wywiercać we mnie dziurę.
- Wiem, że targają tobą różne wątpliwości, ale zrozum... Jesteś nam potrzebny. I jesteś więcej warty niż sądzisz- dodała.

Wow. Super. Naprawdę pełna motywacji przemowa. Szkoda tylko, że nie pomogła.

Obróciłem się i spojrzałem na naszą małą armijkę greckich herosów, którzy poszeregowani domkami wpatrywali się we mnie cielęcymi oczami. Pochwyciłem spojrzenie jakiegoś przerażonego dzieciaka od Hermesa. Bogowie, ile on miał lat? Dziesięć? Jedenaście? Dlaczego miał teraz oddawać życie za cały świat? Czy do jasnej cholery nie mogli się tym zająć dorośli?!

Westchnąłem i zacząłem przechadzać się wzdłuż alejki. Najbliższe sześć godzin zostało szczegółowo rozplanowane w Wehikule Truskawek. Wiedziałem, kto ma być kiedy... Co ma się dziać gdzie. 

Wiedziałem więc, jak małe małe miałem szanse.
I to mnie najbardziej przerażało.

- Dobrze, ludzie!- zacząłem, a wszystkie rozmowy ucichły.

Przełknąłem ślinę.
- Myślę, że powinienem dać wam tutaj jakąś bogatą w wyszukane epitety przemowę, ale mi się nie chce. Po za tym, sram w gacie ze strachu- po zgromadzonych przebiegł nerwowy śmiech.- Wiem, że każdy z was się boi. To zupełnie zrozumiałe. To normalne, uwierzcie, wiem to najlepiej- pochwyciłem spojrzenie Malu i odpowiedziałem spojrzeniem na jego uśmiech.- Kiedy miałem trochę ponad trzynaście lat, mój świat się zawalił. Okazało się, że jestem synem największej szychy na świecie, która z założonymi rękami patrzy jak jej ludzka część rodziny walczy o przetrwanie...

... Okazało się, że jestem herosem, że nie jestem normalny. Że cały ten powalony świat nie jest normalny! Widziałem rzeczy, których nikomu nie życzę, żeby oglądał i brałem udział w wydarzeniach, o których chciałbym zapomnieć- wziąłem głęboki wdech.- Myślę, że macie tak samo...

... Jednak pomimo całej tej beznadziei w byciu tym, kim jesteśmy, będziemy bronić naszego świata, bo jest w nim coś, co kochamy. Może to rodzina? Może przyjaciele? Albo może cheeseburgery?- stwierdziłem.- Myślę, że poszedłbym w ogień za cheeseburgery.

Z tyłu szeregów usłyszałem pojedynczy okrzyk.
- Yeah!

Ciągnąłem dalej:
- Mamy ADHD, mamy dysleksję, ale nie jesteśmy nikim. Jesteśmy kimś przez wielkie K! Jesteśmy ostatnią deską ratunku tego podołu nieszczęścia z cheeseburgerami. Więc będziemy walczyć!

- Tak!- odpowiedziały mi głosy dzieciaków, a ja poczułem się trochę, hm...Raźniej?

- Dobrze. Domek Hermesa, Demeter, Ateny i Apolla obstawiają mosty od zachodu, Ares, Afrodyta,  Hypnos, Janos i Dionizos biorą północ. Reszta trzyma straże na wschodniej stronie mostów i tunelów. Najważniejszym punktem będą połączenia z lądem. Hefajstos...- zawachałem się.- Cóż, ludzie, macie tu rozkręcić małą imprezę.

- Możesz na nas liczyć- stwierdziła pogodnie Jeep i razem ze swoimi braćmi i siostrami pognała w miasto.

- A co do was, drewniane kukły...-zacząłem powoli.- Pójdziemy się zabawić na froncie frontów. Muszę odwdzięczyć się paru osobom za skopane życie.

Raven

-Mamy już rozpocząć atak, pani?- zielony stwór spłaszczył się przed moimi nogami.

- Ile pozostało do zaćmienia i Reinkarnacji?- zapytały moje usta.

- Dwadzieścia minut, pani- odpowiedział stwór. Moje wargi uniosły się w górę w dzikim uśmiechu.

Przejrzałam się lustrze jeszcze raz. Moje ręce upinały moje włosy i zapinały guziczki na fikuśnej zbroi, w którą byłam odziewana. 

- Atakujcie. Znacie plan- stwierdziły moje usta przy użyciu moich strun głosowych.- Ja i Raven musimy tym czasem odwiedzić naszego przyjaciela- moja głowa zwróciła się w stronę stwora.
- Synowi Zeusa ma nie spaść włos z głowy, zrozumiano?!- wysyczał mój język, a moja ręka zacisnęła się na żelaznym sztylecie leżącym na stole. - Chcę by miał miejsce w pierwszym rzędzie.

Percy Jackson-Nowe Pokolenie- BitwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz