Max
- I... Proszę państwa! Piękny rzut Alexandra McLynnea ratuje sytuację! East Lions prowadzą 24:20 z Sharks'ami z Don Powers!- rozległ się krzyk uradowanego komentatora, wprost wyrywając bębenki z moich uszu.
Cheerleaderki Lwów wykonały jakąś sekwencje ruchów, wymachując szaleńczo szkarłatnymi pomponami, a przez trybuny poniósł zwycięski ryk.
- Do końca meczu zostało niecałe pięć minut. Na razie walka jest wyrównana, ale dopóki piłka jest okrągła, a kosze są dwa, zdarzyć się może wszystko- przemówił drugi z komentatorów, na co zawtórowała mu niebieska widownia z naprzeciwka.
Wyciągnąłem szyję do przodu, próbując zorientować się w otaczającym mnie zamieszaniu. Dwie drużyny z różnych szkół ścierały się praktycznie co roku, a na mecz, który się dzisiaj odbywał, ściągnęły tłumy. Oczywiście na moją niekorzyść.
-Tyle ludzi... Dlaczego na mecze koszykówki ściąga tyle ludzi?- szepnąłem.
Nagle urządzenie w mojej kieszeni zawibrowało. Sięgnąłem po IryPhona i spojrzałem na mglisty ekranik. Wśród kropelek mgiełki wirowały greckie litery.
„Masz go, Johnson???"- odczytałem wiadomość od Jeep.
Łatwo było jej mówić, to nie ona szukała potwora w tysięcznej widowni najważniejszej rozgrywki od starcia z Green Dogsami!
- Jak ja niby mam go znaleźć?!- wydarłem się na telefon.
BUM!Eksplozja zmiotła mnie z nóg i rzuciła na wózek z hot dogami.
W powietrzu zaroiło się od dymu i kurzu. Wstałem, kaszląc, i rozejrzałem się wkoło. Na samym środku boiska stał olbrzymi smok, z którego nozdrzy buchały co jakiś czas kłęby czarnego dymu.
- Aha, w taki sposób- jęknąłem, pstrykając końcówkę długopisu.
Kiedy miecz pojawił się w mojej ręce, rzuciłem się do boju, mijając uciekających kibiców.
- Ej, gadzino!- odwróciłem uwagę wielkiego jaszczura od graczy, którzy nie zdążyli opuścić boiska.- Jeśli chciałeś obejrzeć mecz, wystarczyło kupić bilety. Może mają jakieś zniżki dla brzydali.
Smok ryknął wściekle, ziejąc ogniem i podpalając drewnianą ławkę dla zawodników rezerwowych.
Wzbiłem się w powietrze, unikając strumienia ognia. Jakoś nie przepadałem za byciem podsmalanym. Ruszyłem na spotkanie z kilkumetrowym gadem.
- Słuchaj, sprawa wygląda tak. Ja jedynie potrzebuję czegoś, co masz w żołądku, bo bezczelnie zjadłeś to kilka stuleci temu... Może to po prostu wyplujesz i wszystko będzie ok, co?
Potwór ryknął, a język ognia musnął moje trampki. Musiałem odlecieć.
- Uznaję to za nie- stwierdziłem, a odpowiedział mi kolejny płomienny wystrzał.Okrążyłem potwora i zaatakowałem go od tyłu. Ciąłem mieczem, ale ten tylko odbił się od stwardniałych łusek gada.
Nagle usłyszałem świst i kilka strzał wbiło się w szczeliny pomiędzy grubą skórą smoka.
- Może ci pomóc, Johnson?- zapytał zawadiacko Alex, wparowując przez rozwalone drzwi. Koło niego biegł Malu, wciąż nakładając nowe strzały na cięciwę swojego łuku.- Gdzieście byli?!- jęknąłem, nacierając na bestię z nową mocą.
Chłopcy włączyli się do walki, a biedna gadzina nie wiedziała, na kim się skupić. Co chwilę miotała się, ziejąc ogniem na wszystkie strony.- Zaczyna robić się gorąco- stwierdził Malu, patrząc na płomienie pożerające ściany sali.
Kiwnąłem głową i ryknąłem, wbijając miecz po rękojeść w gardło smoka. Zwierzę jęknęło donośnie i padło na podłogę, zamieniając się w parujący proch. Alex wsparł się o swój miecz, przecierając czoło.
CZYTASZ
Percy Jackson-Nowe Pokolenie- Bitwa
FanfictionWszystko zmierza ku końcowi. Przepowiednia. Wojna Demonów. I najprawdopodobniej świat, który znamy. Czas, aby ostatni rozdział Nowego Pokolenia został opowiedziany. Pokolenia, do którego należą Max i Raven. Oraz wielu innych herosów, o których losac...