Rozdział V Pilot

1.3K 121 10
                                    

Raven

Siedziałam w namiocie, na zachodnim skrzydle naszego małego „konwoju", patrząc na chłopaka, który krzątał się koło mnie. 

Mówiąc krzątał, mam namyśli zapalał wszystkie możliwe kadzidła i świece zapachowe, jakie miał pod ręką. Woń zmieszana z dymem tytoniowym unosiła się po wnętrzu namiotu sprawiając, że praktycznie nie mogłam oddychać.

 Kiedy skończył, usiadł naprzeciwko mnie na perskiej poduszce i zapalił papierosa.

- Nie pal, bo umrzesz- poczęstowałam go tym samy starym tekstem, jakim witał „chuliganów" profesor Gradman w mojej piątej szkole. 

Chłopak wyjął papierosa z ust, a z jego ust wydobył się szary dym.
- A myślisz, że co my tutaj robimy?- bardziej stwierdził, niż zapytał. 

Pokiwałam głową, próbując się opanować po scenie, jaką odstawiłam na arenie. Skoro do tej pory Eliot wychodził z siebie, żeby przekonać resztę obozu, iż nie można mi ufać...
To teraz gotów byłby sprzedać za to własną duszę. 

- Nie boję się śmierci- powiedziałam do kogoś, ale chyba nie do niego.

- W to nie wątpię- odparł, uśmiechając się.- Na pewno nie boisz się własnej śmierci, inaczej nie nosiłabyś kapsułki z cyjankiem na łańcuszku- automatycznie moja ręka powędrowała do mojego trującego naszyjnika. 

Uniosłam brwi. 

Kapsułka była dobrze schowana przed ciekawskimi spojrzeniami pod koszulką i zbroją, jak on się o niej dowiedział?

- Obawiam się, że zamierzasz ingerować w przepowiednię- westchnął.
- Obawiam się, że to nie twój interes- ucięłam.- Kimkolwiek jesteś- dodałam po chwili.

- Wołają na mnie Widzący, jeśli miałem jakieś imię i nazwisko, to dawno o nim zapomniano- westchnął, wtykając niedopałek do zapalniczki i sięgając po następnego papierosa.

- Czyim synem jesteś?- zapytałam.
- Matki i ojca.
- Chodzi o boskiego rodzica- poprawiłam się.- Lub demona. 

Chłopak spojrzał na mnie swoimi kociozłotymi oczami, w których dostrzegłam iskierki rozbawienia.

- Och, jestem śmiertelnikiem. Człowiekiem. Przedstawicielem najsłabszej rasy- rzekł powoli, nie wyjmując papierosa z ust.- Jestem jednak obdarzony i widzę rzeczy, które inni nie widzą. Trochę jak grecka Wyrocznia. Potrafię też naśladować innych ludzi, o czym zdążyłaś się przekonać. To niesamowite, że dopiero głos Maxa Johnsona, przywrócił cię do porządku, moja droga! Wow, wow!

Zmrużyłam oczy, patrząc na sterczące we wszystkie strony jasnobrązowe włosy chłopaka i próbując ogarnąć to wszystko.
- Skoro jesteś człowiekiem... Dlaczego stoisz po stronie Nyks?- zapytałam.- Ona próbuje zniszczyć ludzi. 

- Na każdego ma jakiś haczyk. Z każdym zawiera diabelskie pakty- powiedział powoli, patrząc się w dal, gdzieś poza krańce namiotu.- Jak było w twoim przypadku?

- W moim?

- Nie jesteś tu z własnej woli, Raven- Widzący zaśmiał się, krztusząc się dymem.- Każdy to widzi. Powiedz, co obiecała ci w zamian. Bogactwo? Władzę? 

- Życie- odrzekłam krótko, uciekając spojrzeniem gdzieś w bok.
- Raczej nie twoje- chłopak wymienił papierosa na skręta leżącego na niewielkim stoliczku.- Tak mówię, wracając do spostrzeżenia o cyjanku i twojej gburowatej odpowiedzi- dodał szybko.- Czyje życie?

- Nie powinieneś tego wiedzieć, skoro jesteś Widzącym?- syknęłam, krzyżując ręce na piersi.

Chłopak uśmiechnął się pod nosem.
- Tak w ogóle, po co ze mną rozmawiasz?- ciągnęłam.- Większość istot z naszego obozu, mnie unika. Dlaczego ty postanowiłeś ze mną pogadać?

Percy Jackson-Nowe Pokolenie- BitwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz