Rozdział IV Obóz Satanistów

1.2K 120 1
                                    

Raven

Tak czuł się sparaliżowany człowiek. Byłam tego pewna. Rozrywający ból, który powoli zaczynał opuszczać twoje ciało, ale wciąż nie pozwalał ci się ruszyć.
Miał nad tobą władzę.

- Zdajesz sobie sprawę, że w szeregach Nyks nie ma miejsca dla mięczaków?- głos Eliota doprowadzał mnie do szału.
A czy ja się prosiłam o wstąpienie do jakiś gównianych szeregów?! 

Podniosłam się powoli i rzuciłam okiem na syna Eris. Jego mamusie poznałam dwa lata temu i jakoś nie budziło to we mnie dobrych wspomnień.

- Odczep się od niej, Eliot- syknęła Angela w mojej obronie, ale rozległ się tylko pomruk dezaprobaty. 

Może najpierw wyjaśnię sytuację, dobrze?

Myślicie, że tylko Obóz Herosów ma swego rodzaju hierarchię, obrzędy, koszulki obozowe itd.? Jeśli tak, jesteście w błędzie. I to ogromnym. Tu jest tak samo. 

Wszyscy półbogowie „z ciemnej strony mocy" oraz młodsze potwory (mówiąc młodsze, mam na myśli te poniżej tysiąca lat), żyją w czymś na kształt Obozu Satanistów.
Cóż, nie oszukujmy się tak to wygląda. 

Nastolatki poubierane na czarno, blade i najczęściej z dziwnymi tatuażami (patrz ja), które codziennie śpiewają dziwne pieśni ku chwale Wielkiej Władczyni Nocy, dźgają się mieczami i ćwiczą czarną magię w specjalnych namiotach.  

Gdybym była swoją babcią, wezwałabym egzorcystę. Albo najlepiej całą armię. Na moje nieszczęście, moja babcia była demonem z niekrwi i niekości. 

W każdym razie, opiekunem tego tałatajstwa i pewnego rodzaju odpowiednikiem Chejrona jest moja kochana Limera, córka bogini cierpienia i demona mroku. Urocza mieszanka. 

Ona nas uczy, jak robić te wszystkie "złe" rzeczy, które w książkach czy filmach (oraz jak się okazuje, w prawdziwym życiu) robią „ci źli". 

Nie mówię tylko o tym, jak najlepiej odwrócić uwagę herosa, jak poderżnąć mu gardło, jakie jest najlepsze zaklęcie na półboga, który potrafi latać... Ale co wieczór , przy ognisku, Eliot i swoja „kapela morderców" „zwiędniają"  uszy emo muzyką i pieśniami wampirycznymi.

No, właśnie. Eliot

W takich miejscach jak to, szybko zostają przydzielone pewne role. 

Ja na przykład, nieodwracalnie zostałam okrzyknięta „Wybrańcem" lub „Kochaną podopieczną Czarnej Pani". 

Myślę, że po prostu inni nie mogą się nadziwić, jak osoba, która tyle razy sprzeciwiała się Nyks, może wciąż żyć.
I tutaj dochodzi „Wybraniec"- nikt mnie nie zabił, bo Max zostałby sam z przepowiednią. Wtedy Olimp na bank będzie stał, gdzie stoi i nic złego mu się nie stanie. A oni dążą do czegoś innego.

No i zostaje nasz Eliot. Ten *cenzura* przylizał się wszystkiemu i wszystkim, zostając Głównym Dowódcą Wojsk Półboskich. Piękny tytuł, prawda? W praktyce, uważa się za pana i władcę wszystkich półboskich sługusów Nyks. W tym mnie, Angeli i piętnastki innych, których imion do dzisiaj nie zdążyłam i nie mam ochoty przyswoić. 

I jeszcze jedna sprawa. Eliot jest zazdrosny. Mocno zazdrosny. To przecież on, Eliot Pan i Władca, powinien mieć względy Wielkiej Nyks. To on powinien być „Wybrańcem". On, a nie jakaś mała szumowina, która praktycznie jest po stronie Olimpijczyków. Nie, żeby się mylił...

W ramach tej zazdrości, postanowił mi zniszczyć życie. 

- Wstawaj, Rogers!- wrzasnął, chociaż notabene byłam już na nogach.- Możemy zwolnić tempo, jeśli nasz "Wybraniec" nie nadąża. Cóż, myślałem, że jesteś bardziej wytrzymała... Nasza „mistrzyni czarnej magii" sobie nie radzi? Ojej- powiedział, sztucznie naśladując współczucie.

Dałam Angeli znak ręką, żeby się nie przejmowała. Byłam głucha na obelgi. To pewnego momentu.

- Widzicie- Eliot podniósł głos, zwracając się do wszystkich półbogów zgromadzonych na prowizorycznej arenie pośrodku placu na New Jersey.- To przestroga dla was. Tak kończą ci, którzy będą zadawać się z półbogami z Obozu Herosów. A szczególnie z ich przywódcą- rzucił mi zaczepne spojrzenie. 

Nie, nawet się nie waż, Eliot... Nie, mów tego!

- Max Johnson, drugi heros przepowiedni i synalek tego Zeusa, starego capa siedzącego na Olimpie i myślącego, że może kazać wszystkim tańczyć jak on zagra! Jest w błędzie! Zniszczymy Olimp! A do tego, potrzebny nam jest jego syn, prawda?

- Prawda!- wrzasnęli herosi, a w ich oczach zobaczyłam coś strasznego. Rządze mordu, stratę, rozgoryczenie. Tak czułam się na początku... Dokładnie tak. Ale co mnie powstrzymywało od zgładzenia Olimpu? To dziwne uczucie, które jest potrzebne każdemu człowiekowi, które musi być dane każdemu człowiekowi...

- Co zrobimy z Maxem Johnsonem, kiedy złapiemy go w swoje ręce?!- krzyczał w uniesieniu syn Eris.
- Zabijemy!
- Zgładzimy!
- Zniszczymy!- odpowiadały mu rozradowane głosy. 

Tak. Oni tego nie mieli. Serca.

- Dokładnie, bracia i siostry- Eliot pokiwał głową niczym dumny ojciec, a następnie znowu zwrócił swoją twarz ku mojej.- Nie pozwolimy, by zabierał serca naszym wojownikom. Zabijemy go i przyniesiemy jego głowę naszej kochanej Raven, żeby mogła wypłakać nad nią rzeeeeeki łez, niczym biedna księż...- nie skończył mówić, bo tajemnicza siła, wzniosła go w górę. 

Złapał się za gardło, jęcząc i stękając.
 Tak, teraz zdecydowanie trzeba było wołać egzorcystę.
Żeby mnie przegonił!

- Raven... Błagam... Puść- chrząkał, próbując złapać oddech. 

Ale ja nie zamierzałam go zostawić. Wiedziałam jak teraz wyglądałam, jak wiedźma, która znalazła swoją ofiarę. Z rządzą mordu wypisaną na twarzy. Jak jedna z nich

- Nie jestem biedną księżniczką, Eliot- wysyczałam przez zaciśnięte zęby.- Potrafię się bronić. I atakować- dodałam, a moja niewidzialna ręka zacisnęła się jeszcze bardziej na jego szyi. Z oczu syna Eris popłynęły łzy.

- Ojej, Eliot!- udałam rozczulenie.- Spójrz, zaczynasz wypłakiwać rzeeeeki łez! 

- Raven, puść go!- odwróciłam się na dźwięk głosu przyjaciela.
Max?
On nie mógł tu być... Nie mógł.

Eliot upadł na ziemię, a ja spojrzałam na chłopaka, który stał za mną. Na głowę nasunięty miał kaptur, ale wciąż można było dostrzec jego twarz. Nie był Maxem. Chyba widziałam go wcześniej, ale jak mówiłam, nie przywiązywałam wagi do imion. 

- Chodź za mną- stwierdził jakimś innym głosem. Rzuciłam spojrzenie na Eliota, próbującego złapać oddech na kamiennej posadzce. 

„Będziesz miała poważne kłopoty"- usłyszałam w głowie Głos.
„No co ty nie powiesz?!"

Ruszyłam za chłopakiem w pelerynie.


Percy Jackson-Nowe Pokolenie- BitwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz