Rozdział X 3,2,1...Start!

1K 118 7
                                    

Max

Dźwięk rogu przeciął powietrze, a ryk wyrywający się ze złączonych piersi wszystkich potworów, praktycznie powalił mnie na ziemię. Rozejrzałem się do koła, natrafiając na drewniane spojrzenia kukieł, które zwartym szeregu i bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy oczekiwały na wielki finał.

- Idealne towarzystwo do ostatniego starcia- mruknąłem z przekąsem i  przekręciłem pokrętło przymocowane do zegarka otrzymanego od Raven. 

Spiżowa tarcza zalśniła w słońcu, ukazując znak omegi wygrawerowany na wierzchu. Od jej tarczy odbijały się ciemne, przed-zaćmieniowe chmury.

Cały mój oddział zajmował pozycje u wylotu tunelu Lincolna, którym najłatwiej można było dostać się pod sam Olimp. Wystarczyło, że pojechało się wzdłuż Trzydziestej Trzeciej. No, lub przemaszerowało kilkunastotysięczną armią. Co za różnica, prawda?

Spiąłem wszystkie mięśnie i dałem rozkazy generałowi kukiełkowego oddziału. W słuchawce usłyszałem, że reszta jest już gotowa na swoich oddziałach. Teraz albo nigdy...

Kiedy łeb pierwszego stwora wystawił się z wnętrza tunelu, zaatakowałem, wzbijając się w powietrze...

I zaczęła się największa burza, jaką kiedykolwiek przeżywał Nowy Jork. Wiatr, silniejszy niż wszystkie hurgany, uderzył w szeregi potworów, tworząc wielką trąbę powietrzną. Tornado poruszyło się naprzód, otoczone koroną z błyskawic.

Burza szalała. A ja stałem w jej epicentrum.

Raven

Stanęłam naprzeciw szklanej szyby budynku i spojrzałam w nią wbrew mojej woli. W odbiciu widziałam moje ciało odziane w czarną, błyszczącą zbroję i moją twarz, tą samą jak zawsze, bladą z kilkoma piegami i burzą kasztanowych włosów. 

A jednak inną. 

Czy ktoś oprócz mnie potrafił dostrzec różnicę?

- Uspokój się, Raven- powiedziałam do lustra, krzywiąc się.- Czuję, jak się wiercisz. Ile ty masz lat?!

Skarciła mnie jak matka. Desperacko próbowałam chwycić za kapsułkę z cyjankiem, ale nic się nie wydarzyło. Była tak blisko!

Chciałam krzyknąć ze złości, ale również nic takiego się nie stało.
Drapałam paznokciami we wnętrze mojego ciała, ale widziałam w lustrze, że nie poruszyły się ani o centymetr. O bogowie, to nie mogło się tak skończyć!

Słyszałam trąby oddziałów i odgłosy wyładowań elektrycznych, wiedziałam, że bitwa się rozpoczęła. Widziałam ciemne jak noc oddziały, które maszerowały w stronę tuneli. Stałam na ich czele, wyprostowana i dumna z długim mieczem na plecach. Pokazywałam palcem, gdzie iść, a demony szły, gdzie wskazałam.

Nawet Eliot musiał się mnie słuchać, pokornie się przede mną kłaniając.

W okolicę, gdzie przebywałam, walnął grom... Max. Musiałam uciekać, iść do Maxa, ostrzec go! 

- Przed czym?- zapytałam swoimi ustami i zobaczyłam jak moje własne odbicie, diabolicznie się uśmiecha.- Przed samą sobą?

"Aaaaaaaaa!"

Max

Przebiłem go mieczem, a następnie wykonałem zwrot w powietrzu i po zdzieleniu stwora tarczą, raniłem tułów innego. 

Potwór padł na kupkę jego martwych towarzyszy, która zdążyła się już uzbierać wokół miejsca, gdzie stałem. Nade mną trzaskały pioruny, a wiatr zmiatał te stwory, które nie były dość silne, by utrzymać się przy ziemi. 

Percy Jackson-Nowe Pokolenie- BitwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz