Rozdział XV Śmierć i inne skutki zaufania

1.1K 125 21
                                    

Raven

- Zaufaj mi, Raven- szepnął.- Po prostu mi zaufaj. Ten jeden, ostatni raz.

„Faktycznie może być ostatni"- przemknęło mi przez myśl, ale opuściłam w rezygnacji ręce.

- Jeśli to przeżyjesz, to cię zabiję- mruknęłam, kręcąc smutno głową i uśmiechając się do niego spomiędzy łez, spływających z moich twarzy. Bogowie, od kiedy byłam taka miękka?

- Masz jedno podejście- szepnęłam i skupiłam się na miotającej się w środku mnie bogini.

„Proszę, oto  twoje otwarte drzwi, suko. Skorzystaj z nich, dopóki się nie rozmyśliłam"

Nie dosłyszałam odpowiedzi. Poczułam tylko rozrywający ból i tabun światła, który przeze mnie przeleciał.

Max

 Kiedy Raven zamknęła oczy, wiedziałem, że wszystko było tylko kwestią sekund. Mikrosekund. Nanosekund. O ile coś takie w ogóle istniało.

Uniosłem głowę i napotkałem spojrzenie staruszek, które stały przy latarni na skrzyżowaniu. Kloto, Lachesis i Atropos stały tam, trzymając w palcach dwie, plecione ze sobą supełkiem nitki. Fioletową i niebieską, z tym, że ta niebieska wisiała dosłownie na ostatnim włosku. Uroczo.

Kloto wesoło mi pomachała, więc odpowiedziałem jej tym samym, co mogło z boku wyglądać dziwnie. Czekasz na śmierć i jak gdyby nigdy nic machasz sobie do jednej z Mojr. Tej najmilszej, bo jej ponura siostrunia Atropos przyprawia cię o mdłości widokiem swoich wielgaśnych nożyczek. 

Wstrzymałem oddech, podążając wzrokiem za ich ostrzem. 3, 2, 1... Ciach. Dźwięk nożyc przeszył powietrze, a druga połowa mojej nici, smętnie pofalowała w dół.

W sumie, gdyby nie to, że ulicę ogarnęło przerażające, jasne światło, może i bym się przejął własną śmiercią. Nie mogłem jednak, bo musiałem uratować świat. A potem miałem zagwarantowany wieczny spokój. Wieczny.

Jakiś oślepiający blask wydobył się z Raven i uformował w coś na kształt kuli. Powinienem chociaż zamknąć oczy, gdyż prawdziwa postać bogów jest zabójcza, ale przez nożyczki Mojry, miałem to głęboko w dupie.

- Chodź tu, Nyks- szepnąłem, a może i pomyślałem.- Zostaliśmy tylko ty i ja.

Ziemią zatrzęsło, a środek alei rozpękł na pół, ukazując głęboką wyrwę. Naprawdę głęboką. Strzelam nawet, że nieskończenie głęboką.

- Tartar- jęknąłem i nie czekając długo, zerwałem się do biegu i rzuciłem na Nyks, która była kłębkiem boskiej energii zdolnej do zabicia tysięcy osób. Kłębkiem, który zabił właśnie mnie. 


Teraz zadam wam, tak czysto z ciekawości, pewne pytanie. Paliliście się kiedyś żywcem? Nie? Szkoda, bo to w mordę przyjemne uczucie. Szczególnie, kiedy piecze cię dosłownie wszystko i nie możesz otworzyć oczu, a mimo to siłujesz się ze starodawną boginią nocy i czujesz jej porąbaną obecność.

- Umrzesz, Maximusie. Dokładnie tak, jak chciałam- słyszałem w swojej głowie jej rechot. Próbowałem  odnaleźć gdzie jest przód, a gdzie jest tył, prawo, lewo i tak dalej. 

W końcu moje stopy odnalazły podłoże i otworzyłem usta.

- Poprawka, siostro. Ja już umarłem. I nie mam nic do stracenia- syknąłem, kiedy poczułem jak moje trampki odbijają się od krawędzi ziemi i lecą wraz z wrzeszczącą kulą energii w głąb czeluści Królestwa Nocy.

Percy Jackson-Nowe Pokolenie- BitwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz