XVIII. Szczęśliwe zakończenia

1K 124 8
                                    


- I jak? Co uważasz?- pyta Raven dziewczyny.

Wciąż nie mogę przyzwyczaić się do jej krótko obciętych włosów i prostej, chowającej czoło grzywki. Wygląda tak dziwnie poważnie, czego nie zabiera jej nawet plażowa, fioletowa sukienka i czarne sandałki. Gdzie się podziała ta nastolatka z obdartymi kolanami? Może rozpuściła w tym tropikalnym klimacie... Czas płynie nieubłaganie szybko... 

Uśmiecham się na tą myśl, z daleka przyglądając się planom i odbywającym się przede mną pracom. 

Nie mogę uwierzyć, że to wszystko ma miejsce. 

Ona i Annabeth, do której ramienia uczepiona jest cały czas dziewczynka - zielonooka blondynka, nachylają się nad kreślarskim stole, schowane przed słońcem pod lnianym płótnem namiotu. Plany miasta i powstające przed nami fundamenty, kolumny, sadzone drzewa...

Wszystko miało zająć te pięć, sześć lat i te pięć, sześć lat minęło szybciej niż... 

Łapię swój wzrok w szybie, którą niosą w kierunku budowy półbogowie z oddziału Leo. Z jej tafli patrzy na mnie nie chłopak, a mężczyzna, z trochę dłuższymi, spiętymi w niewielki kok włosami i dwudniowym zarostem.

Automatycznie dotykam go, a moja ręka zjeżdża po szyi w dół zagojonej już, ale wciąż lekko różowej blizny po moim... oparzeniu sprzed lat. Różowe, nieregularne plamy na moim torso i ramionach długo mnie peszyły, ale z czasem, pod wpływem ambrozji i Malu, zbladły tak bardzo, że prawie ich nie widać. 

Teraz ledwo je zauważam...

O bogowie, jesteśmy tacy starzy.

-  Pozostaje kwestia techniczna... - słyszę jeszcze jak mówi Annabeth, ale wiatr zabiera resztę jej wypowiedzi. 

Ona też wygląda już staro. Wciąż jest olśniewająco piękna, ale jej oczy straciły trochę blasku, schowane za okularami i drobnymi zmarszczkami mimicznymi w kącikach oczu. Jest to jednak ten rodzaj wstępu do starości, który charakteryzuje się odzwierciedlaniem na twarzy wieloletniego szczęścia. 

Chyba na tym etapie życia herosa, każdy dzień jest błogosławieństwem. Percy'emu i Annabeth udało wychować śliczną córeczkę, dotąd bezpieczną za murami Nowego Rzymu. Miasto przeżyło skok w zaludnieniu, od kiedy Rzymianie pozwolili się tam osiedlać dorastającym Grekom. Szybko zaczęło brakować dla nich miejsca. Bezpieczna przystań powinna być jednak prawem, nie przywilejem. 

Dla każdego, nawet tych, którzy nie ufają Olimpijczykom i ich samolubnym pobudkom. 

- Osadnikom z pustynii Navaje prawie się udało!- sam zresztą żywo mówiłem wtedy Raven, kiedy pomysł rodził się pod progiem Empire State Building.- Dlaczego nam miałoby się nie udać? Z taką mocą, z takimi możliwościami... Nie możemy nie spróbować. Pomyśl o tym!

Teraz plany budowy Nowej Hellady są skończone i wyświetlają się na wielkim ekranie, nad którym pochylają się dziewczyny. Praca wre, a ja trochę się boję realnych implikacji. Co jeśli się nie uda?

Raven, mimo początkowych niechęci, od kiedy ustalaliśmy, że miasto ma być jak tylko można niezależne od ingerencji Olimpu, również niezwykle się zaangażowała, praktycznie przejmując stery. Zebraliśmy najświatlejsze umysły heroskiego świata, tych, którzy przeżyli do tej pory, w każdym razie i postanowiliśmy wznieść nową osadę, wszystko od zera. 

Nasz prezent dla potomnych.

Od czasów, kiedy Raven pokonała Śmierć mogła być pierwszym śmiertelnikiem, którego autentycznie się bano na Olimpie. Fakt, z którego była niezwykle dumna i który dawał nadzieję na powodzenie planu budowy zaprojektowanego przez Annabeth miasta. 

Raven szykowała do niego opartą na Mgle i innych rodzajach magii barierę ochronną poprzez umieszczenie miasta na planie jakiegoś runiczego znaku. W ten sposób znak, tak jak te z jej tatuaży, byłby wiecznie wpisany i wiecznie działający. Nie wiedzieliśmy jednak, czy bariera będzie tak wytrzymała jak sosna Thalii. 

Wszystko pozostaje w rękach bogów...
Albo może właśnie nie, może w naszych rękach ...

Ja, jako syn mojego debilnego, lecz  może wcale nie aż tak źle nastawionego ojca, zostałem "dyplomatą". Nienajlepszym, ale skutecznym. Po ocaleniu Olimpu bogowie, włącznie z przychylnym mi Zeusem, musieli się zgodzić na budowę miasta, a poprzez zaangażowanie w jego protekcję bogów z poza olimpijskiej dwunastki, m.in Hekate, chcieliśmy zrobić z niego jeszcze bardziej przyjazne dla wszystkich miejsce.

Tolerancja, równość i miłość wydawały się być dobrymi ideałami na podstawę budowy nowej Greckiej cywilizacji. Obóz Herosów wciąż by funkcjonował, oczywiście, ale teraz zapewnialiśmy wszystkim dzieciakom, również tym nieuznanym, wybór- zawsze mogliby się zgubić wśród murów miasta.

Spoglądałem na ich rekonstrukcję z niedowierzeniem- Nowa Hellada, przynajmniej na papierze, wygląda jak najcudowniejsze miasto świata. Na otoczonym solidnymi murami wzgórzu ma kompleks nowoczesnych budynków z elementami antycznych kolumn, widać w niej zbrojownie, ale również baseny, boiska, biblioteki, muzea, port... Wszystko połyskuje bielą, złotem i błękitem odbijanego przez szkła nieba. 

- Wow- szepczę.- To dzieje się naprawdę. 

- Jak wam idzie?- pyta Percy, siadając koło mnie na wzgórzu, z którego jest najlepszy widok.

Jego ludzie skończyli właśnie montować port, który przypomina ten z Ateńskich rycin. 

- Dziewczyny są świetne, patrz na to wszystko- mówię i wzdycham, a moja ręka automatycznie wędruje do małego pudełeczka, które trzymam w kieszeni już od... Roku? Dwóch? 

Decyzja przyszła szybciej, niż same wykonanie, na którego egzekucję wciąż czekam i tchórzę jak za starych dobrych czasów. Patrzę na miasto, bezpieczne schronienie, i myślę, że i tak mam szczęście większe, niż półbogowie do tej pory, bo mogę w ogóle rozważać coś takiego i... 

- A więc?- Percy uśmiecha się dziwnie, podążając wzrokiem za moją ręką, która teraz nerwowo wybija rytm na opakowaniu pierścionka.- Widzę, że duże plany? 

- Bogowie, żebyś wiedział, to miasto to jakiś koszmar! W sensie wygląda tak poważnie, co jeśli nie damy rady? To ogromna odpowiedzialność, od której zależy nie tylko moje życie, ale i innych. I jednocześnie taka nowa era! A co, jeśli się nie spodoba? Co jeśli się nie przyjmie? To miasto- dodaję.

- Taa, "miasto"- śmieje się, a ja rumienię i patrzy w stronę morza. - Chcesz przejść się na plażę?- pyta. 

Wciąż boję się wody, więc pewne rzeczy się nie zmieniają. 

- Nie, dzięki- mówię, śmiejąc się i wskazując na dziennik trzymany w moich dłoniach.- Chciałbym już skończyć, ale szukam zakończenia. Nie wiem, jak opisać to wszystko, co się stało i co jeszcze się stanie przecież...

- Zakończenia takie są- mówi.- Choćbyś nie wiem, jak się starał, nigdy nie dopowiesz wszystkiego. Zakończenie ciągnęłoby się tak długo, jak reszta historii i przestałoby być zakończeniem, co nie?

- Tak, grunt tylko, żeby było szczęśliwe... Nawet, jeśli brzmi to tandetnie... Bo mogę, nie? Napisać takie słodko-waniliowe, wyjdź-za-mnie, kicz zakończenie?

Percy się śmieje, zakładając ręce za głowę i kładąc się koło mnie.

Oboje leżymy na nienaturalnie zielonej trawie, patrząc się na pędzące nad nami niebo. Obraz, który tak dobrze znałem ze snów.

- Jasne- szepcze, patrząc się w stronę namiotu, z którego machają do nas Annabeth i Raven.
- Każdy zasługuje na szczęśliwe zakończenie. 

Percy Jackson-Nowe Pokolenie- BitwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz