Rozdział III Szurki, nitki i niteczki

1.4K 134 3
                                    

Max 

Dryfowałem w jakiejś dziwnej przestrzeni niczym z obrazów Salvadora Dali. Wszystko było niewyraźne i zamazane, a jednocześnie wyraźne i ostre. Bez kształtów i z zarysowanymi krawędziami. Mgliste i... No, wiecie o co mi chodzi. 

Gdzieś w głębi półboskiej podświadomości wiedziałem, że to tylko sen. Ba, byłem o tym przekonany, ale to było zbyt dziwne, nawet na herosa. 

W skrócie- coś tu nie grało.

Zmrużyłem oczy, próbując ogarnąć przestrzeń wokół mnie. 

Byłem w Obozie Herosów... Nie, raczej na Manhattanie... Albo. Zaraz, czy to jest Boston?

Złapałem się za głowę i zamknąłem oczy. Jeśli to był sen, to chciałem się jak najszybciej obudzić.

- Ludzki umysł nie ogarnia pięciowymiarowego otoczenia- usłyszałem za sobą tajemniczy głos. A może to było przede mną?- Nawet bogowie, którzy żyją w czterowymiarowym, nie orientują się w tej przestrzeni. Są zdekoncentrowani i rozproszeni. Gdyby nie domieszka boskiej krwi, już byś nie żył, Maximusie Johnsonie. 

Dziękuję za zaproszenie.
- Kim...- moje słowa rozwiały się w tej dziwnej mazi, którą tworzyła owa „przestrzeń 5D". 

- Kim jesteśmy?- zapytał mnie drugi głos, dobiegający ze... zewsząd.
- Najważniejszą siłą jaka działa na tym świecie- odpowiedział mu kolejny, którego tym razem dokładnie wyczułem. 

Odwróciłem się, napotykając spojrzenie uśmiechniętej staruszki... Albo młodej kobiety o zwiewnych włosach... Albo...
- Myślimy, że zawsze chciałeś nas poznać.

Wszystko kołatało mi w głowie, jakby chciało wysadzić ją od środka. Serio, nie radzę wam nigdy przebywać w piątym wymiarze... Nigdy. 

Przede mną pojawiły się trzy postacie, które cały czas zmieniły swoje stroje w rozbłyskach świateł. Raz były to togi, raz wiktoriańskie szaty, innym razem skóry i futra... Co chwila kobiety, bo zakładałem, że były kobietami, pojawiały się w odzieniu z innej epoki. Aż w końcu, ta wielka loteria się skończyła i zobaczyłem trzy miłe, starsze panie w wełnianych sweterkach i ogromnych papuciach na nogach. 

- Fata- szepnąłem, a echo poniosło moje słowa po... czymś, gdzie byłem. 

Jedna ze staruszek zaśmiała się i zaklaskała.
- Mówiłam, że szybko zrozumie- stwierdziła pogodnie.
- Poprawka. Nie mógł zrozumieć wolniej, bo wyprzędłaś, że zrozumie szybko- dodała druga, stojąca po środku.  

- Chłopcze, w postaci, którą teraz widzisz, wołają na nas Mojry- rzekła trzecia, która wyglądała na najstarszą.- Oczywiście, mamy wiele wcieleń w praktycznie wszystkich religiach i żaden śmiertelnik ani nawet półbóg nigdy tego nie pojmie. 

- Nigdy- zawtórowały jej pozostałe staruszki.

Pierwsza mojra machnęła ręką, a ja wbrew własnej woli, podryfowałem ku niej.
- Wiemy, że przebywanie tutaj sprawia ci ból, ale musimy coś ci uświadomić- stwierdziła.- Nazywam się Kloto. Jestem prządką nici- powiedziała i uśmiechnęła się.
- Pamiętam narodziny każdej istoty na świecie. Twoje także- dodała i machnęła ręką. 

W jednej chwili, wokół mnie pojawiło się tysiące różnokolorowych sznurków, nitek i niteczek, które falowały w stanie nieważkości.
- To ja stwarzam nici i nadaję im kształt jaki mają. Stworzyłam twój los- stwierdziła pogodnie jakby była to sprawa wagi kupienia jajek na targu.

Mojra wzięła swoją pomarszczoną dłoń i wsunęła ją w chmurę falujących nitek. Po chwili, wyjęła z niej niebieski sznurek, grubości mniej więcej sznurówki, który delikatnie falował jej w dłoni.

Percy Jackson-Nowe Pokolenie- BitwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz