Rozdział XVII Tort czekoladowy usprawiedliwi wszystko

1.1K 134 17
                                    

Raven

Wszystko, co robiłam, było sprzeczne z wszystkim, co kiedykolwiek Kirke, matka czy jakiekolwiek książki nauczyły mnie o magii. Było sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, z prawami w fizyki i chyba z zasadami etycznymi.

Problem jednak tkwił w tym, że nie miałam nic do stracenia.

- Raven, to zły...- zaczęła Angela, ale machnęłam ręką, uciszając ją.

Wiedziałam, że chciała dobrze, ale nie mogła teraz mi wypominać. Nie teraz.

Zamalowałam ostatnią kreskę i spojrzałam na swoje dzieło. Na ziemi powstał znak poniekąd przypominający pentagram, obrysowany w koło i romb. Dawni rzymscy kapłani z świątyni Hekate uważali, że może on przeniknąć do równin Hadesu, do Pałacu Magii, stojącego nad Styksem.

Zerknęłam za siebie. Twarz Angeli wyrażała niepokój. Wielki niepokój.

- Ostatnie słowa, zanim zrobię coś, czego mogę później żałować, a jednocześnie będę żałować, jeśli tego nie zrobię?- zapytałam.

- Którego słowa w „Żadna magia nie pokona śmierci" nie rozumiesz?- odpowiedziała pytaniem na pytanie córka Hadesa.

Uśmiechnęłam się.

- Rozumiem wszystkie. Żadna z magii nie pokona śmierci, ale czy ktoś kiedyś pokonał ją złączając je wszystkie do kupy?

Zaśmiałam się jak szalona, a Angela wzruszyła ramionami.
- Wszystko, co się teraz dzieje jest odbiciem tego, co działo się na samym początku. Przeżywamy jeszcze raz to, co działo się trzy lata temu, tyle że teraz trochę inaczej. Kiedy moja matka we śnie przywołała Maxa, gdy pędził taksówką do Obozu Herosów, powiedziała mi, że to on wskaże mi „drogę". Chodziło o rozdroża. Myślałam, że pokaże mi, którą z natur magii mam wybrać, którą drogą mam pójść. Ale nie- wskazałam na Maxa, leżącego na podłodze.- Dopiero teraz zrozumiałam. Są trzy drogi, a on wskazuje mi rozwiązanie. Muszę je wszystkie połączyć. To jedyny sposób.

- Jesteś pewna, że sama nie zniszczysz wszystkiego wokół i nie wylądujesz w Hadesie?- zapytała cicho Angela.

- Nie. Ale jestem gotowa zaryzykować. Mam dość słuchania tego, co każą mi inni. Koniec z głupim przeznaczeniem, teraz liczą się nasze decyzje.

Zamknęłam oczy i poczułam rozrywający ból.

Max

Bogini zachwiała się i upadła, co pewnie było rzadkością wśród... No, bogiń. Migotanie jej natur stawało się coraz częstsze i odnosiłem dziwne wrażenie, że zmienianie ich sprawia jej ból.

Jednocześnie bariera, która otaczała świątynie, upadła.
„Chyba mamy problem"- stwierdziłem.

Umarli wojownicy ruszyli w naszą stronę, więc odpłynąłem od okna. Jakimś dziwnym instynktem chciałem sięgnąć po broń, ale nie bardzo miałem jak. Byłem niczym obłok unoszącej się pary... Byłem martwy, nie mogłem walczyć, zaryglować drzwi... Nic.

„ Błagam, Raven, pośpiesz się"- szepnąłem, kiedy pierwszy szkieletor wpadł przez drzwi.

A później zamroził mnie jakiś dziwny głos.
- Max, Max, Max... Czy musisz być, aż tak zarozumiałym synalkiem swojego zarozumiałego ojczulka, że nie mogłeś grzecznie poczekać w kolejce?- ciemna postać wyłoniła się z wejścia.
- Bądź grzecznym chłopcem... Chodź do stryja.

Raven

Starałam się oddychać głęboko, ale nie było to ani łatwe, ani przyjemne.
Jęknęłam.

Percy Jackson-Nowe Pokolenie- BitwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz