3/ Szlaban / Peter Pettigrew

1.1K 85 151
                                    

Peter:

Chyba nikt nie zarabiał tyle szlabanów, co my. Jako huncwoci, uwielbialiśmy wybryki, żarty i tym podobne. Ja oczywiście chętnie spędzałem czas z moimi przyjaciółmi, podziwiałem ich, bo byli tacy zdolni. Zazdrościłem im wszystkiego. Od wyglądu, po umiejętności, bo sam czułem się raczej osobą przeciętną. 

Nigdy nie byłem ulubieńcem nauczycieli, a w szkole właściwie mało osób zwracało na mnie uwagę. Dla James'a i Syriusza było to bardzo na rękę, bo byłem dla nich świetnym narzędziem do wywijania żartów. Na nich każdy zwracał uwagę, ja byłem gdzieś w tle, niczym się nie wyróżniałem i zawsze mi tłumaczyli, że to jest mój atut.

W tym roku szkolnym pierwszy szlaban zarobiliśmy od niejakiego Lucjusza Malfoya. Był nowym nauczycielem obrony przed czarną magią, lecz my pamiętaliśmy go jako nachalnego prefekta ślizgonów, który wtryniał nos w nie swoje sprawy tak samo, jak Smarkerus, gdy jeszcze byliśmy na pierwszym roku nauki. Całą czwórką niechętnie udaliśmy się do jego gabinetu sobotniego poranka, a zastaliśmy tam istny bajzel. Na szafkach leżało mnóstwo bzdetów, podłoga była prawie cała w ubraniach, rozrzuconych byle jak, między nimi leżało mnóstwo książek, a Malfoy siedział z zadowoloną miną przy biurku, na którym leżało jeszcze więcej jakiegoś badziewia, które ze sobą przywiózł.

- No więc, moi mili. Jak widzicie, mój gabinet jest nieco zagracony różnymi rzeczami. Szczerze mnie to denerwuje, więc wasza czwórka dzisiaj tu posprząta. - Oznajmił, posyłając nam wredny uśmieszek. - Książki macie układać alfabetycznie, ubrania kolorystycznie, a także macie przetrzeć te wszystkie figurki i puchary, żeby lśniły. Wytrzecie kurz, pozbędziecie się pajęczyn i na koniec jeszcze umyjecie podłogę. A to wszystko bez używania magii.

- Malfoy... Czy ty jesteś poważny w tej chwili?... Przecież my tego w tydzień nie ogarniemy! - Odezwał się Syriusz.

- Cóż, Black, macie czas do wieczora, albo Gryffindor straci sporo punktów... Ja wychodzę, bo mam dzisiaj pewne plany. Jak wrócę, ma tu lśnić. - Powiedział Lucjusz i z wrednym uśmiechem ruszył do drzwi.

- Co za popierdolony palant, ja pierdole... - Podsumował Remus, gdy zostaliśmy już sami.

- Nie ma co pomstować, bierzmy się do pracy. - James westchnął. - Remus, ogarniesz książki, Syriusz ty zbierz wszystkie ubrania, Peter, przejrzyj je bzdety na komodzie, a ja zajmę się biurkiem.

Plan Rogacza oczywiście wszedł w życie. Całą czwórką przez parę godzin zmagaliśmy się z rzeczami Malfoya. Najszybciej poszło Remusowi z książkami, więc potem pomagał Łapie przy ubraniach. Ja prawie kończyłem ustawianie bzdetów na komodzie, gdy minęły już ze trzy godziny. Chwyciłem do rąk miniaturkę głowy Lucjusza, wykonaną z jakiegoś gipsu chyba i zacząłem się śmiać. 

- Zobaczcie! - Odwróciłem się do huncwotów, trzymając tą głowę na wysokości mojej. - Jestem Malfoy, król tego bajzlu!

Huncwoci zaczęli się śmiać. 

- On jest jakiś psychiczny, żeby mieć taką podobiznę w swoim gabinecie. - Stwierdził James. - Uważaj, Glizdogonie, kto wie, gdzie ta głowa była wcześniej.

- Właśnie, kto wie, może to jest ta, którą na co dzień trzyma w dupie. - Odezwał się Syriusz, a jego komentarz rozbawił nas wszystkich jeszcze bardziej, a mnie do tego stopnia, że przypadkowo upuściłem to arcydzieło rzeźbiarstwa na podłogę.

- Kurwa! Peter! - Krzyknął Remus i podszedł, by podnieść figurkę. - Kurwa, nos mu odpadł!

- O kurwa. - Zasłoniłem usta rękami. - Co teraz? Nie chciałem jej upuścić...

- Bez paniki! - Krzyknął James i też pojawił się obok, aby obejrzeć zepsutą, gipsową głowę. - Potrzebujemy czegoś klejącego.

- A skąd to weźmiemy? W tym bajzlu nic nie ma! - Stwierdził Black, który cały czas śmiał się z tej sytuacji i rozejrzał się dookoła. 

- Postawmy ją, może po prostu będzie się trzymać. - Powiedział Remus i obaj zrobiliśmy na komodzie miejsce, by James mógł ustawić tam figurkę, a potem odnaleźliśmy na podłodze nos i przyłożyliśmy tam, gdzie powinien być.

- Chyba nic z tego, nie trzyma się. - Odezwał się James, trzymając w ręku nos. - Może jednak czary, co?

- Lepiej nie, dowie się, że czegoś użyliśmy. - Lunatyk złapał się za głowę. - Hmm macie gumę do życia?

- Luniak, to nie jest najlepszy moment na takie rzeczy, musimy naprawić ten zakuty łeb. - Odpowiedział mu Syriusz, nadal śmiejąc się pod nosem.

- Wiem, właśnie to chcę zrobić, skarbie. Przykleimy go na gumę do żucia, o ile jakąś macie. 

Wszyscy przeszukaliśmy kieszenie i na nasze szczęście, znalazłem w kieszeni ostatni listek gumy. Oczywiście to na mnie padł obowiązek żucia, a gdy już wystarczająco się ta guma kleiła, naprawiliśmy figurce nos i mieliśmy nadzieję, że do powrotu Lucjusza będzie się to trzymało.

Brnęliśmy dalej przez wszystkie bzdety, które trzymał w gabinecie, a po kolejnych dwóch godzinach nareszcie mogliśmy zająć się wycieraniem podłogi. Gabinet w końcu wyglądał schludniej, lecz my byliśmy wykończeni.

Gdy Malfoy wrócił, akurat skończyliśmy robotę. Wszedł do gabinetu i bez żadnego słowa rozejrzał się po całym pomieszczeniu. Przechodził od regałów, do półek, obok biurka i do komody, a potem przyjrzał się swojej podobiźnie. My we czworo spojrzeliśmy po sobie, mając nadzieję, że niczego jednak nie zauważy. 

- Możecie iść. - Oznajmił i wyprostował się. Wszyscy natychmiast opuściliśmy jego gabinet i ruszyliśmy do pokoju wspólnego, gdzie zalegliśmy na naszych ulubionych miejscach przy kominku. Ja zawsze wybierałem wygodny fotel, Syriusz i Remus rozkładali się na kanapie, a James siedział naprzeciwko mnie w drugim fotelu. Odpoczywaliśmy, właściwie bez żadnych rozmów, bo wykończyło nas sprzątanie bajzlu Malfoya.

- Hej wam, a wy co tacy zmęczeni? - Zapytała Marlene McKinnon, która pojawiła się tuż obok. Wpatrzyłem się w nią jak w obrazek, bo zawsze uważałem ją za piękną dziewczynę.

- Sprzątaliśmy gabinet Malfoya. - Oznajmił Syriusz. - Takiego burdelu to jeszcze w życiu nie widziałem.

- Serio? On chyba jest niepoważny... Kazać wam sprzątać we własnym gabinecie... - Oburzyła się blondynka.

- Przynajmniej mieliśmy okazję przejrzeć jego rzeczy. - Stwierdził James.

- Było coś ciekawego?

- Jego głowa, wykonana z gipsu. - Powiedziałem, zwracając na siebie jej uwagę. - Której przypadkiem złamaliśmy nos...

- Ty złamałeś. - Poprawił mnie Syriusz, znowu zaczynając się śmiać.

- Bo ty mnie rozbawiłeś!

- Głowa z gipsu? - Marlene zaśmiała się. - Pewnie i tak jest mniej pusta, niż ta prawdziwa.

- Z tym się chyba wszyscy zgodzimy. - Stwierdził Remus.

- Wiecie co? - James usiadł prosto. - Nie może mu ujść na sucho to, że dał nam taki szlaban. Kurwa no, nie zamierzam więcej sprzątać jego burdelu.

- Do czego zmierzasz, Rogaczu? - Zapytał Syriusz, zwracając na niego wzrok.

- Musimy wywinąć mu jakiś numer. Żeby się nabrał i sobie to popamiętał. - Potter uśmiechnął się łobuzersko i spojrzał na nas po kolei. Od razu poczułem się podekscytowany nadchodzącą przygodą. Łapa oczywiście się uśmiechał i już był gotów do akcji, a twarz Lunatyka nie wyrażała żadnych emocji.

- Tylko niech to będzie coś dobrego. - Odezwał się w końcu. - Nie chcę znowu trafić na pierdolony szlaban.

- Spokojnie, Luniaczku, ty nam pomożesz coś wymyślić, a my się wszystkim zajmiemy, dobrze?

- Dobrze, Łapo, niech będzie. - Remus uśmiechnął się lekko.

I zaczęliśmy się zastanawiać, co takiego można by wywinąć Malfoyowi, aby dać mu nauczkę, a padało naprawdę sporo pomysłów. Pomimo zmęczenia, co chwila rozpatrywaliśmy nową opcję. 

Huncwoci kontra Malfoy [WOLFSTAR/JEGULUS/... +]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz