9/ Bezczelność Malfoya / Marlene McKinnon

823 63 100
                                    

Marlene:

Odkąd ten kretyn, Malfoy, zadał wypracowanie, każdy naokoło mnie ciągle się tym stresował. Chyba jako jedyna miałam to zupełnie gdzieś. Nie zamierzałam marnować pergaminu na jego widzimisię. W ogóle, to było strasznie bez sensu, że kazał nam pisać o czymś, co i tak jest w książce. Co nam to da?

Moje przyjaciółki w ogóle nie podzielały mojego stanowiska. Wszystkie trzy odrobiły tą pracę, nawet Dorcas, która usilnie próbowała namówić mnie, żebym napisała to wypracowanie. Ja jednak nie dałam się tym razem przekonać. Zamierzałam powiedzieć Malfoyowi, co myślę o tym zadaniu. 

W dniu zajęć jak zwykle usiadłam na swoim stałym miejscu i z założonymi ramionami czekałam, aż nasza urocza Roszpunka poruszy temat wypracowań. 

- Proszę cię, nie mów mu, co o tym sądzisz. - Wyszeptała do mnie Dorcas. - To się źle skończy...

- Przestań. Ktoś powinien coś powiedzieć, nie sądzisz? - Spojrzałam na nią.

- Nie, nie sądzę. To głupie, zobaczysz. Dostaniesz szlaban.

- Najwyżej, spędzę dzień na układaniu jego gaci, wielkie mi co... - Wzruszyłam ramionami, przypominając sobie szlaban, który dostali chłopcy na początku roku. Mówili, że kazał im sprzątać w swoim gabinecie.

Lucjusz pojawił się w końcu w sali, więc wszelkie rozmowy ucichły. Zeskanował nas spojrzeniem i uśmiechnął się wrednie.

- Najpierw wasze wypracowania. Zbiorę je i zaczniemy dziś nowy temat. - Oznajmił i ruszył od drugiej strony klasy, biorąc od każdego pergamin z wypracowaniem. Zadowolona z siebie czekałam, aż dotrze do mnie, a gdy już stanął nade mną z wyciągniętą ręką, uśmiechnęłam się wrednie i spojrzałam na niego.

- Ja nie napisałam.

- Nie, panno McKinnon? A to dlaczego?

- Bo uważam, że to zadanie było głupie. Szkoda mi było marnować pergamin. - Oznajmiłam.

- Czyżby? Więc potrafi pani opowiedzieć wszystko o zastosowaniu zaklęć obronnych, tak? Jeśli to zadanie było dla pani takie... Głupie... To proszę bardzo, my chętnie posłuchamy, co ma pani w tym temacie do powiedzenia. - Malfoy zebrał resztę wypracowań i odłożył je na biurko. Ja milczałam, patrząc na niego z niedowierzaniem. On podparł się tą swoją głupią laską i uniósł brwi. - No proszę, słuchamy. Niech pani wstanie i opowie nam o zastosowaniach zaklęć obronnych.

Westchnęłam i podniosłam się z miejsca, w mojej głowie nagle zawitała pustka, chociaż jeszcze przed chwilą wiedziałam wszystko.

- Tak więc... Zaklęcia obronne... Stosuje się w sytuacjach, które wymagają obrony. Jak sama nazwa wskazuje. Chronią nas przed innymi zaklęciami, o ile potrafimy je rzucić. - Powiedziałam, zastanawiając się dalej przez moment. - Na przykład... Zaklęciem obronnym jest Protego, które tworzy tarczę ochronną. 

- To wszystko, co ma pani do powiedzenia? - Zapytał Malfoy, przyglądając mi się ze swoim typowo bezczelnym wyrazem twarzy.

- No... Na daną chwilę nic więcej sobie nie przypomnę, ale czytałam o tym w podręczniku. Tam wszystko jest, nie wiem, po co mamy o tym pisać pracę.

- A właśnie po to, panno McKinnon, żeby coś z tego pisania zostało pani w głowie. - Oznajmił. - Za sam brak pracy może nie poniosłaby pani dużych konsekwencji, ale za to pani bezczelne zachowanie zarobiła pani szlaban. Dzisiaj o dziewiątej wieczorem w moim gabinecie.

- Ale wtedy jest spotkanie klubu ślimaka... I zaczyna się cisza nocna.

- Wiem o tym, panno McKinnon. - Lucjusz uśmiechnął się wrednie. - Proszę usiąść, zaczynamy dzisiaj nowy temat...

Huncwoci kontra Malfoy [WOLFSTAR/JEGULUS/... +]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz