6/ Szkoła pełna debili / Severus Snape

956 64 106
                                    

Severus:

Powrót do Hogwartu zawsze miał swoje dobre i złe strony, jeśli chodzi o mnie. Minęły już trzy tygodnie i było całkiem spokojnie, chociaż ci debile już zdążyli wykręcić parę numerów niewinnym osobom. Mówię tu oczywiście o Jamesie Potterze i jego bandzie głupoli.

Odkąd pamiętam, mamy ze sobą konflikt, lecz to zawsze mnie się obrywa bardziej, bo nigdy nie mam obstawy. Ciężko jest mi utrzymać jakąkolwiek relację z kimkolwiek. Ludzie mnie wkurwiają, są debilami, nie rozumieją mnie i nie chcą zrozumieć.

Przyjaźniłem się tylko z Lily Evans, lecz jej przyjaciółki mnie nie lubiły. Zresztą, ja ich też. Im byliśmy starsi, tym ona miała dla mnie jednak mniej czasu, a odkąd zadaje się też z bandą Pottera to już w ogóle, rzadko mam okazję z nią rozmawiać. Jedynie czasami znajduje chwilę, żeby towarzyszyć mi przy uczeniu się do eliksirów.

Byłem więc zdany sam na siebie. W dormitorium też nie miałem za bardzo kumpli. Avery, Mulciber i Wilkes trzymali się razem i moim zdaniem też byli debilami. Starałem się jednak dobrze z nimi żyć, żeby nie mieć wszędzie wrogów.

Chyba jedynie nauczyciele nie byli w tej szkole debilami, no, poza jednym. Lucjuszem Malfoyem.

Pamiętałem go jeszcze z początku mojej przygody z Hogwartem. Wtedy był prefektem i właściwie nie miałem o nim żadnego zdania. Teraz jednak, odkąd zaczął nas uczyć obrony przed czarną magią, ciężko nie zauważyć, że ma o tym naprawdę małe pojęcie. Już ja bym lepiej uczył.

Samo to, że ten debil dał się nabrać na wybryk Pottera jakiś czas temu i paradował na różowo przez cały dzień udowadniało, że się nie nadawał na nauczyciela. 

- Och to był taki dobry numer, powinniśmy wykręcić mu następny! - Usłyszałem nieopodal, gdy całą klasą oczekiwaliśmy na zajęcia z zaklęć. Powiedział to Syriusz Black, chyba najbardziej arogancka osoba jaką znam, zaraz po Potterze.

- Spokojnie, Łapo, nie wszystko na raz. Mamy cały rok szkolny, żeby wkręcać tego kretyna. - Odezwał się Potter. Spojrzałem w ich stronę z pogardą. Stali jak zawsze, we czwórkę. On, Black, Lupin i ta niedojda, Pettigrew. Wymyślili sobie jakieś durne przezwiska i twierdzili, że są fajni. 

- Rogaczu no... To tym bardziej powinniśmy pomyśleć o czymś nowym, żeby jak najwięcej mu wywinąć numerów. - Odparł Black.

- Do myślenia trzeba mieć najpierw mózg. - Powiedziałem, chociaż nie miałem w intencji mówienia tego głośno. Pech chciał, że akurat w tym momencie zapanowała cisza. Potter i Black spojrzeli na mnie i moment później podeszli. Już wiedziałem, że będę miał kłopoty.

- Coś ty do mnie powiedział, Smarku?

- Nic, Black. Jeśli masz problem ze słuchem to nijak nie mogę ci pomóc.

- No proszę... A myślałem, że po zeszłym roku odechce ci się zadzierania z nami. - Potter skrzyżował ramiona i z durnym uśmieszkiem przyglądał mi się. Patrzyłem z pogardą w jego stronę.

- Nic nie zrobiłem. - Odparłem.

- Ach tak? - Black uniósł brwi i już miał coś mówić dalej, gdy pojawił się profesor Flitwick i zaprosił wszystkich do sali. - Jeszcze się policzymy. - Wyszeptał i ruszył za Potterem do sali. Ja wszedłem jako ostatni i usiadłem z daleka od tych debili. Nie wiedziałem, czego się po nich spodziewać, a byli nieobliczalni.

Rozejrzałem się po klasie i spotkałem zmartwiony wzrok Lily. Jako jedyna stawała w mojej obronie, lecz ostatnio przestała. Tak czy inaczej, nie byłaby w stanie powstrzymać tych debili.

O dziwo, cały dzień było jednak spokojnie. Nie przydarzyło mi się nic podejrzanego, ani dziwnego, nawet normalnie położyłem się spać. Była to jednak cisza przed burzą, o czym przekonałem się już następnego dnia po lekcjach.

Wracałem do lochów, by zaszyć się w dormitorium, gdy nagle zawisłem głową w dół przy schodach. Już wiedziałem, czyja to będzie sprawka. Sięgnąłem po różdżkę do kieszeni, lecz momentalnie została mi wytrącona z ręki, a potem ujrzałem przed sobą tych dwóch debili - Blacka oraz Pottera.

- Czego ode mnie chcecie?!

- Nauczyć cię, Smarku, że nas się nie obraża i z nami się nie zadziera. - Odezwał się Black.

- I przy okazji, zafundujemy ci darmowy prysznic. Przyda ci się. - Dodał Potter, uśmiechając się głupawo, a potem obaj wycelowali we mnie różdżki. Zastygłem w powietrzu, zastanawiając się, co tym razem mi zrobią.

- Aquamenti! -  Krzyknęli obaj i dwa strumienie wody trafiły prosto w moją twarz. Zasłoniłem się rękami, lecz niewiele to dało. Oni wciąż wyczarowywali wodę, oblewając mnie do ostatniej suchej nitki, a gdy próbowałem krzyczeć, celowali wodą w moje usta. Nie było chyba żadnej siły, która teraz mogłaby ich powstrzymać, choć miałem nadzieję, że jednak ratunek skądś nadejdzie, lub zaraz dadzą sobie spokój.

Nagle opadłem na ziemię, cały przemoczony. Zacząłem kaszleć, bo trochę wody dostało się do mojego gardła. Ta dwójka, rozbawiona jak dwaj kretyni stanęła nade mną. 

- Chyba ci wystarczy, co nie? - Zapytał Black. - Nie będziesz mnie więcej obrażał, co nie?

Nie odpowiedziałem mu nic, spojrzałem jedynie z pogardą na jego twarz i obiecałem sobie, że nigdy mu tego nie zapomnę. Potter zaśmiał się krótko i pochylił się nade mną.

- Co, Snape? Odebrało ci mowę? A może prysznic był jednak za krótki, co?

- Nie. - Powiedziałem.

- Co "Nie"? - Zapytał Black. - Używaj pełnych zdań, jak normalny człowiek.

- Prysznic nie był za krótki. Wystarczy. - Wycedziłem, zaciskając pięści. Miałem ochotę rzucić na nich jakieś zaklęcie, lecz moja różdżka leżała za daleko. Zdążyliby uciec tak czy inaczej. Nie było sensu nawet próbować.

- Dobra. Na razie cię zostawimy, ale jeśli jeszcze raz nas obrazisz, to naprawdę to sobie popamiętasz, wymoczku. - Powiedział Potter i wraz z Blackiem oddalili się. Westchnąłem i podniosłem się z ziemi. Moja szata była cała przemoczona i ciężka. Wziąłem różdżkę i czym prędzej oddaliłem się do dormitorium. Jak na złość, po drodze spotkałem jeszcze Malfoya, który zeskanował mnie spojrzeniem.

- A tobie co się stało? - Zapytał.

- Nic takiego.

- Jest jakaś awaria w łazience? A może wpadłeś do fontanny albo jeziora? - Dociekał, przyglądając mi się badawczo. Wywróciłem oczami i pokręciłem głową.

- Dopadło mnie dwóch takich debili, okej? Daj mi spokój. - Burknąłem i chciałem odejść, lecz Malfoy chwycił mnie za ramię.

- Black i Potter ci to zrobili? - Zapytał.

- Nawet jeśli, to co ty możesz z tym zrobić, co? - Skrzyżowałem ramiona. Woda nadal ociekała z mojego ubrania.

- Zobaczę, co mogę z tym zrobić. Idź się przebrać w coś suchego. - Polecił i odeszliśmy w przeciwne strony. Już widzę, jak ten kretyn znajduje rozwiązanie moich problemów. Musiałby ich chyba pozabijać.

Szybko przeszedłem przez pokój wspólny, prosto do dormitorium. Oczywiście tam była cała trójka moich lokatorów, którzy niestety, zwrócili na mnie uwagę.

- Snape, czemu jesteś cały mokry? - Zapytał Avery.

- Właśnie. Nie wiesz, że prysznic bierze się bez ubrań? - Dodał Wilkes i cała trójka zaśmiała się. Spiorunowałem ich spojrzeniem i wyjąłem ze swojego kufra suche ubranie.

- To nie był prysznic. To znowu Potter i Black. - Powiedziałem i wściekły zamknąłem się w łazience. Przebierając się, pomstowałem na cały świat. Zawsze każdy robił ze mnie pośmiewisko, kretyna i popychadło. Byłem tak bardzo wściekły na to wszystko, że sam nie bardzo wiedziałem, co mam ze sobą w tym momencie zrobić. 

Wyszedłem z powrotem i usiadłem na swoim łóżku. Postanowiłem trochę poczytać, aby zająć czymś głowę. Avery i Mulciber latali po całym pokoju, szukając swoich ochraniaczy, bo grali w Quidditcha i właśnie mieli mieć trening. Powtarzali ciągle, że mecz w przyszłym tygodniu, i to z Gryffindorem, a Potter został nowym kapitanem u nich.

Serdecznie w tej chwili mu życzyłem, aby przegrał swój pierwszy mecz, jako kapitan. Żeby drużyna go znienawidziła już na początku. Niech go szlag jasny trafi. Przeklęty Potter.

Huncwoci kontra Malfoy [WOLFSTAR/JEGULUS/... +]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz